Zima niezadowolenia?
Już teraz wiadomo, że rząd stoi w obliczu wielkich wyzwań, jeżeli chce się uchronić przed protestami i niepokojami, jakie przynieść mogą ze sobą miesiące jesienne i zimowe.
Ma na to czas, ale niewiele, bo tylko do publikacji budżetu, który albo będzie na tyle rozsądny, że w stopniu wysokim wspierać będzie mieszkańców Irlandii oraz tutejsze firmy, albo tłumacząc się różnymi czynnikami, rzuci ochłapy z pańskiego stołu. Wiadomo od jakiegoś czasu, że prowadzone były analizy postaw społecznych, a z tych wynika, iż gabinet nie ma zbyt dużego pola manewru, więc zmuszony jest dać na tyle dużo, aby uspokoić i uciszyć społeczeństwo.
W innym przypadku, czyli niewielkich środków pomocowych, niezależnie w jakiej formie, może oczekiwać zarówno fali protestów, jak i głębszych wyrazów niezadowolenia w postaci ogólnokrajowych strajków.
Co istotne, pierwsze pomruki niezadowolenia mogą pojawić się już w przyszłym miesiącu, gdy potencjalnie okaże się, iż z obiecywanych środków, niewiele trafi do portfeli gospodarstw domowych, a większość z nich stanie się wsparciem, ale w postaci odliczeń podatkowych, czyli tych, które nie będą działać w sposób natychmiastowy.
Można więc wnosić, że albo dadzą rodzinom pieniądze i nie w kwoce 200 € na prąd, a znacznie więcej, albo mogą spodziewać się stopniowo narastającego niezadowolenia i jego apogeum już nawet w grudniu.
Dlaczego grudzień? To miesiąc ze zwyczajowo wyższymi wydatkami, bo przecież okres świąteczny, a nikt wtedy nie będzie chciał spędzać Bożego Narodzenia w zimnym i ciemnym domu oraz przy pustym stole.
Prawdą jest, że potrzeby w kwestii wsparcia są ogromne, pójdzie na to wiele milionów euro, a i wrośnie raczej dług publiczny, jednak, czy nie jest to cena warta spokoju? Przypominają mi się właśnie słowa, które przetoczyły się przez całą Unię Europejską, a wypowiadane zostały tuż po inwazji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę, iż koszty ponosić będziemy wszyscy, potrzebne będą poświęcania, ale mają być tego warte.
Zobaczymy więc, czy była to tylko pułapka słowna, czy koszt tej wojny, która w mojej ocenie, nie ma aż tak dużego wpływu na inflację, ponoszony będzie tylko przez nas, czy może ci, którzy w taki sposób się wypowiadali, wesprą nas w ciężkich czasach.
Niestety dla wielu osób pomoc budżetowa może okazać się zbyt niska, może przyjść zbyt późno, a to też wywoła falę niezadowolenia, ale i falę upadłości konsumenckich oraz w zakresie biznesowym. Będzie to wtedy wskazaniem, że rząd nie umiał znaleźć złotego środka i równowagi między możliwościami pomocy a realnym wsparciem.
O ile o końcu tego gabinetu można mówić już teraz, to sama publikacja budżetu na 2023 rok stanie się albo ostatnim gwoździem do gabinetowej trumny, albo odroczeniem wyroku skazującego. Innego wyjścia nie ma, bo w ostatnich latach najpierw dwie, a następnie trzy partie koalicyjne zrobiły zbyt mało, by teraz przekonać społeczeństwo, iż są odpowiednimi ekipami do kierowania państwem.
Bogdan Feręc