W ostatnim czasie spotkałem się z pewną specjalistką z zakresu psychologii i odbyłem z nią całkiem interesującą konwersację, w której trakcie podjąłem kwestię fundamentalnych determinant ludzkiego zachowania, w szczególności skłonności do przejawiania zawiści. Zadałem jej pytanie, czy to powszechne uczucie w dzisiejszej rzeczywistości społecznej stanowi naturalną immanencję psychiki ludzkiej?
Dr Andżelika Wielicka, która jest pomimo młodego wieku bardzo już doświadczonym psychologiem klinicznym, wyjaśniła, że zazdrość – to emocja tak stara, jak ludzkość, tak powszechna jak oddychanie i równie trudna do uchwycenia, a towarzyszy nam w przyjaźni, miłości, w pracy i w życiu rodzinnym. Rzadko się do niej przyznajemy, jeszcze rzadziej ją analizujemy, a przecież kieruje zachowaniem, kształtuje postawy, a także niszczy relacje. Dlaczego więc jesteśmy zazdrośni? Dlaczego sukces jednego często oznacza wycofanie się drugiego?
Psychologia, jak powiedziała dr Wielicka, definiuje zazdrość jako złożoną emocję, która pojawia się, gdy jednostka dostrzega zagrożenie dla relacji lub statusu, wynikające z obecności osoby trzeciej. Zazdrość może dotyczyć zarówno sfery emocjonalnej w związkach romantycznych – jak i materialnej czy społecznej, np. wtedy, gdy ktoś osiąga sukces zawodowy lub zdobywa uznanie społeczne.
Neurobiolodzy dowiedli, że zazdrość aktywuje te same obszary mózgu, które odpowiadają za ból fizyczny – jakby umysł odbierał cudzy sukces jako osobistą stratę. To nieprzyjemne uczucie, ale też – jak twierdzą niektórzy naukowcy – adaptacyjne. Ma nas mobilizować, by nie zostać w tyle, by dążyć do poprawy własnej sytuacji. Problem zaczyna się wtedy, gdy zazdrość, zamiast motywować – paraliżuje.
Sukces często bywa samotny – choć nikt o tym głośno nie mówi. W teorii powinien zbliżać ludzi, inspirować, dawać nadzieję. W praktyce jednak niejednokrotnie staje się punktem zwrotnym, który ujawnia prawdziwą kondycję relacji. Tam, gdzie była grupa znajomych, pozostaje coraz więcej pustych miejsc przy stole. Gdzie było wsparcie, pojawia się dystans. Coś się zmienia – i nie zawsze jest to osoba, która odniosła sukces.
Na początku wszystko wygląda niewinnie. Gratulacje, lajki, emotki ognia pod postem z dyplomem czy zdjęciem z nowej pracy. Ale potem? Milkną rozmowy, spotkania stają się rzadsze, a spojrzenia nieco chłodniejsze. Bo sukces jednego przypomina innym o ich niespełnionych ambicjach. O planach odłożonych „na później”, które nigdy nie doczekały się realizacji oraz o zmarnowanym czasie i niewykorzystanych szansach.
Czasem znajomi zaczynają unikać spotkań, bo „już nie nadajecie na tych samych falach”, dodała Andżelika Wielicka. „Prawdopodobnie to słyszałeś”, że czasem pojawiają się uszczypliwości – „no tak, teraz to już jesteś ważny/a” – wypowiedziane z uśmiechem, ale podszyte goryczą. A czasem relacja po prostu cichnie – bez wyjaśnienia, bez konfliktu, bez zamknięcia. I człowiek zostaje sam z własnym sukcesem, który nagle zaczyna mieć posmak goryczy.
Dr Andżelika Wielicka:
– To samotność, o której nikt nie ostrzega. Nie chodzi o brak ludzi wokół – bo tych może być więcej niż kiedykolwiek. Chodzi o utratę tych, którzy byli „przed”. Tych, których chciało się zabrać ze sobą w tę drogę. Tych, których obecność miała nadać sens momentowi, gdy wreszcie się udało.
– Pamiętaj, że sukces też oczyszcza. Pokazuje, kto był obok z ciekawości, a kto z lojalności. Kto kibicował naprawdę, a kto tylko do momentu, gdy nie poczuł się zagrożony. I choć boli, to warto wiedzieć, kto znika, gdy zaczynasz świecić. Bo ci, którzy z Tobą zostaną – mimo różnic, mimo twojego rozwoju – to prawdziwi ludzie, a choć może będzie ich mniej, to będą bardziej.
Jednym z największych paradoksów współczesnych czasów jest to, jak łatwo przyszło nam uwierzyć w sukces jako coś łatwego, błyskawicznego, niemal magicznego. Na Instagramie widzimy efekt końcowy: egzotyczne podróże, mieszkanie z widokiem na panoramę miasta, zaproszenia na wydarzenia branżowe. W głowie rodzi się myśl: „Też bym tak chciał”, a zaraz potem – „Dlaczego to nie ja?”. Odpowiedź często brzmi: bo nie widzisz, co było wcześniej.
Dr Andżelika Wielicka:
– Nie widać wstawania o piątej rano, kiedy wszyscy jeszcze śpią. Nie widać lat, kiedy ktoś żył „na styk”, inwestując ostatnie oszczędności w coś, co mogło się nie udać. Nie widać samotnych wieczorów, kiedy znajomi wychodzili na miasto, a on czy ona siedzieli nad projektem, ucząc się, pracując, próbując. Nie widać łez w poduszkę, gdy coś się rozsypało tuż przed metą. Bo nikt nie fotografuje swoich porażek, frustracji, chwil zwątpienia. To, co widzisz – to szczyt góry lodowej.
– Wielu ludzi zazdrości owoców, nie znając smaku korzeni, a korzenie sukcesu są często gorzkie – to konsekwencja, dyscyplina, odrzucenie chwilowej przyjemności na rzecz dalekosiężnego celu. To wybór rozwoju zamiast komfortu, działanie mimo braku gwarancji. Każdy, kto coś osiągnął, wie, ile razy miał ochotę rzucić wszystko, ile razy nikt nie wierzył, ile razy trzeba było zaczynać od zera. Tego nie pokazuje się w relacjach, nie opowiada przy kawie.
– Niektórzy pytają: „Ale jak ona to zrobiła?”, jakby sukces był magiczną sztuczką. Odpowiedź bywa brutalna: zrobiła to, bo pracowała wtedy, kiedy ty przeglądałeś TikToka. Bo uczyła się, kiedy ty narzekałeś. Bo zamiast rozmyślać, zaczęła działać. Zamiast więc zazdrościć komuś tego, co ma, lepiej zapytać siebie: co jestem gotów poświęcić, żeby osiągnąć coś swojego? Bo sukces nie spada z nieba. On wymaga ceny – i często jest to cena, której nie widać, ale którą trzeba zapłacić.
Zazdrość to wygodna emocja. Pozwala nie działać, nie ryzykować, nie próbować. Pozwala patrzeć na innych i tłumaczyć sobie, że mieli lepiej, łatwiej, więcej szczęścia. Ale prawda jest inna: każdy może coś osiągnąć. Może rozwinąć własny biznes, napisać książkę, nauczyć się języka, znaleźć satysfakcjonującą pracę. Ale wymaga to wyjścia ze strefy komfortu. Przestania żyć cudzym życiem i zacząć budować własne.
Dr Wielicka dodaje:
– Lenistwo, bierność i nieustanne porównywanie się z innymi to idealny przepis na frustrację i zazdrość. Problemem nie jest to, że inni coś mają – problemem jest to, że my nic z sobą nie robimy. Inspirujemy się, ale często wybieramy powierzchowne wzorce – kopiujemy styl życia, a nie drogę, która do niego doprowadziła.
– Zazdrość będzie z nami zawsze – jest ludzka, naturalna. Ale możemy ją oswoić, przekształcić w siłę napędową. Zamiast zazdrościć – zapytaj, jak ktoś doszedł do punktu, w którym jest. Zamiast się obrażać – ucz się. I zamiast śledzić innych, popatrz w lustro. Może to właśnie dziś jest dobry dzień, by zacząć żyć naprawdę.
Bogdan Feręc
Photo by Jametlene Reskp on Unsplash