Zachodni biznes wzmacnia swoją obecność w Ukrainie. To będzie kluczowe dla odbudowy tego kraju po wojnie
Trwająca od roku wojna w Ukrainie spowodowała w tym kraju ogromne straty gospodarcze i zniszczenia infrastrukturalne. Jak wskazują eksperci, odbudowa będzie wymagać znaczącego zaangażowania ze strony biznesu i zachodnich firm. Te – po początkowych obawach związanych z rosyjską agresją i wciąż trwającymi działaniami wojennymi – stopniowo wzmacniają swoją obecność w Ukrainie, traktując ją jako perspektywiczny rynek. Przykładem może być amerykański koncern Philip Morris International, który na początku lutego br. poinformował o zacieśnieniu relacji biznesowych i włączeniu Ukrainy do klastra obejmującego także Polskę, kraje bałtyckie i Mołdawię, którym pokieruje Polak, Michał Mierzejewski.
– Ukraina jest dzisiaj w bardzo trudnej sytuacji i myślę, że jest to i tak dyplomatyczne określenie. Według różnych szacunków ukraińska gospodarka od wybuchu wojny skurczyła się nawet o 30 proc. Najbardziej dotkniętymi sektorami są rolnictwo, ale przede wszystkim przemysł. Przykładem jest tu przemysł metalurgiczny, którego produkcja skurczyła się nawet o 70 proc. Azowstal był przed wojną jednym z największych kombinatów metalurgicznych w Europie, odpowiedzialnym m.in. za produkcję elementów do elektrowni wiatrowych na potrzeby zachodnich klientów. Dzisiaj tej fabryki już nie ma – mówi agencji Newseria Biznes Sławomir Krenczyk, dyrektor zarządzający Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego.
Wstępny szacunek, podany na początku stycznia przez ukraińskie Ministerstwo Finansów, pokazuje, że tamtejsze PKB skurczyło się w ub.r. o 30,4 proc. Szacunki Banku Światowego mówiły o jeszcze głębszym spadku, ponad 35 proc., przy 30-proc. inflacji, spadku realnych płac oraz skokowym wzroście ubóstwa z 18 proc. w 2021 roku do prawie 60 proc. w ubiegłym.
– Sytuacja finansów publicznych w Ukrainie też jest bardzo trudna, ok. 60 proc. zobowiązań związanych z deficytem finansów publicznych jest dziś obsługiwanych dzięki środkom, które przychodzą doraźnie, pomocowo z Zachodu – mówi Sławomir Krenczyk. – Ten kraj już dzisiaj potrzebuje i będzie potrzebował pomocy zachodniej, będzie potrzebował inwestycji zachodniego biznesu, nowego planu Marshalla i powszechnego, szerokiego zaangażowania się w pomoc.
Ukraińskie władze oraz Europejski Bank Inwestycyjny wskazują, że łączny koszt powojennej odbudowy może wynieść ponad 1 bln dol. Zniszczeniu w dużym stopniu uległa bowiem m.in. infrastruktura cywilna, transportowa i energetyczna, która jest kluczowa dla ciągłości funkcjonowania gospodarki.
Ekspert Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego ocenia, że inwestycje zagraniczne będą ważnym elementem wsparcia Ukrainy w procesie odbudowy i odtwarzania jej mocy gospodarczych po wojnie, a następnie stymulowania jej dalszego rozwoju.
– Rola amerykańskiego, europejskiego, ale także polskiego biznesu jest ogromna – podkreśla. – Zwłaszcza polskie firmy mają tutaj ogromne możliwości wynikające zarówno z renty geograficznej, ponieważ jesteśmy najbliższym sąsiadem Ukrainy, jak i z bardzo dobrych relacji obu krajów i obu społeczeństw, które zdecydowanie ułatwią działania rodzimym przedsiębiorcom.
Jak ocenia Sławomir Krenczyk, w tej chwili uwaga władz Ukrainy skupiona jest na pomocy doraźnej, głównie wojskowej i medycznej oraz na łataniu braków w infrastrukturze energetycznej.
– Energetyka jest krwiobiegiem gospodarki, także ukraińskiej. Myślę, że pierwsza i najpilniejsza potrzeba to właśnie odtworzenie możliwości funkcjonowania ukraińskiego systemu energetycznego, który został bardzo silnie naruszony w ostatnich miesiącach, bo był celem rosyjskich ataków. W dalszej kolejności jestem pewien, że liczba zachodnich firm, które już dzisiaj planują zaangażowanie się w Ukrainie, będzie rosła, a potrzeby będą bardzo duże – prognozuje ekspert.
– Już widać działania – na razie zwłaszcza ze strony amerykańskich koncernów – które pokazują, że mimo trwającej agresji rosyjskiej można traktować Ukrainę jako element normalnego układu gospodarczego – podkreśla Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha.
Najświeższym przykładem jest decyzja amerykańskiego koncernu Philip Morris, który na początku lutego br. poinformował o zacieśnieniu relacji biznesowych i włączeniu Ukrainy do klastra obejmującego Polskę, Litwę, Łotwę, Estonię i Mołdawię. Nowym obszarem biznesowym na mapie koncernu pokieruje Michał Mierzejewski, który został jednym z trzech wiceprezydentów firmy na Europę.
– Oczywiście, póki trwa agresja Rosji, w dużej mierze jest to działanie bardziej symboliczne niż realne. Ale takie symboliczne działania bardzo szybko mogą przekształcić się w coś znacznie większego – ocenia Andrzej Sadowski. – To też pokazuje innym koncernom, które do tej pory nawet Polskę traktowały z ostrożnością, jako kraj w strefie toczącego się konfliktu, że ta przesadna ostrożność nie ma żadnego uzasadnienia i można podejmować działania wyprzedzające, traktując Ukrainę jako normalny, potencjalnie przyszłościowy rynek do działania dla tak dużego podmiotu gospodarczego, jakim jest Philip Morris – mówi Andrzej Sadowski.
Jak zauważa z kolei Polski Instytut Ekonomiczny (PIE), choć proces odbudowy jeszcze na dobre nie wystartował, to Polska już aktywnie wspiera Ukrainę w wojennych wysiłkach. Według danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego tylko we wrześniu ub.r. wartość eksportu z Polski do Ukrainy była wyższa o 46 proc. niż rok wcześniej, natomiast import wzrósł w tym czasie o 23 proc.
PIE szacuje też, że w przyszłości może znacząco wzrosnąć również skala polskich inwestycji bezpośrednich w Ukrainie. Według analityków w najbliższych pięciu latach ich wartość sięgnie ok. 30 mld dol. To zaś będzie oznaczać prawie 30-krotny wzrost, ponieważ jeszcze w 2021 roku Narodowy Bank Ukrainy szacował wartość bezpośrednich inwestycji z Polski na ok. 1,2 mld dol. Instytut prognozuje, że największe zaangażowanie rodzimych przedsiębiorstw będzie widoczne m.in. w sektorze energetycznym, budownictwie, części przemysłu czy usługach finansowych.
Zaangażowanie zachodniego biznesu będzie niezbędne, żeby ponownie włączyć Ukrainę w europejskie i globalne łańcuchy dostaw oraz odbudować jej potencjał gospodarczy.
– Nie ma wątpliwości, że po barbarzyńskiej rosyjskiej agresji na Ukrainę doszło do przeorientowania się perspektyw, zarówno politycznych, społecznych, jak i gospodarczych w myśleniu elit i społeczeństwa ukraińskiego. Dzisiaj Ukraińcy myślą o przyszłości swojego kraju zdecydowanie w kontekście współpracy z Zachodem, w tym z Polską. Z punktu widzenia Europy, Polski i tutejszego biznesu jest to sytuacja, na którą należy się przygotować – mówi Sławomir Krenczyk.
– Włączenie Ukrainy do europejskich struktur może się przyczynić do wzrostu bezpieczeństwa, o ile sama Ukraina przyjmie standardy europejskie i amerykańskie, od których otrzymuje dzisiaj wydatną pomoc militarną. I zmieni się na tyle, że będzie miejscem bezpiecznym dla własnych obywateli – dodaje Andrzej Sadowski.
Newseria