Zachód jest skończony – BRICS rośnie w siłę

Do niedawna jeszcze uważano, że Grupa BRICS nie będzie miała specjalnego wpływu na świat zachodni, więc stanie się sojuszem kilku państw, które w żaden sposób nie będą przeszkadzać dominacji USA i innych państw współpracujących z ich gospodarką.

Specjaliści bardzo się pomylili, więc sprawa zaczęła wyglądać dla Zachodu bardziej niż niepokojąco już w styczniu tego roku, kiedy do BRICS dołączyły kolejne państwa. Później było tylko gorzej, gdyż złożono wiele deklaracji o chęci przyłączenia się do tej grupy, a co się z tym nierozerwalnie wiąże, odejściem od dolarowego systemu rozliczeń. Jakby na to obecnie nie patrzeć, BRICS liczy sobie już 34 członków, ale na tym nie koniec, bo do końca 2024 roku może dołączyć do tego sojuszu gospodarczego kolejnych sześć krajów rozsianych na całym świecie. W roku ubiegłym, zaproszenie do dołączenia otrzymało też ponad 40 państw, a część z nich wyrażało się ciepło o tym projekcie.

Tym samym dominacja USA, czy też szerzej sprawę nazywając Zachodu, jest aktualnie w fazie schyłkowej, a to, jak już wcześniej mówiłem, stanie się przyczynkiem do poważnych problemów ekonomicznych właśnie w Stanach Zjednoczonych i w Europie.

W całej sprawie istotne jest, że BRICS działa rozważnie, więc nie proponuje sojuszu za wszelką cenę, a jedynie wskazuje potencjalne korzyści ze współpracy, a i rozliczenia w walutach narodowych, by następnie stworzyć własną. To w wielu przypadkach daje możliwości rozwojowe dla walut lokalnych, które przestaną być zależne od dolara, czyli zostaną uwolnione spod wpływu USA. Grupa BRICS to także propozycje inwestycyjne, ale pojawiły się również plany ekspansji geopolitycznej, więc zmiany układu sił na świecie i zdetronizowania wielu światowych gospodarek.

Tego jeszcze USA i sojusznicy ekonomiczni nie chcą powiedzieć otwarcie, jednak sprawa ma obecnie dla nich słabe perspektywy, a to za sprawą szybkiego rozrostu BRICS.

Do niedawna, ale i obecnie, chociaż media głównego nurtu milczą, kwestia BRICS była pomijana, czyli wiadomości o grupie pojawiały i pojawiają się bardzo rzadko. Media mainstreamowe wolą zajmować się przekazywaniem informacji o Ukrainie, przedstawiać w złym świetle Rosję, a zapominają, że informacje, jakie przekazują, są jednostronne i mają wywołać odpowiednie odczucia u odbiorców. Może nie zapominają, ale będąc sterowanymi, trzymają się jednej narracji, który przychodzi z tzw. góry.

Problem polega też na tym, że Ukraina nie jest problemem samym w sobie, bo przecież można ją określić, jako nieznaczący element odwracania uwagi.

Wracając jednak do BRICS, należy mieć na uwadze październikowy szczyt grupy, bo wówczas przewodnicząca w tym roku Federacja Rosyjska, może wykorzystać spotkanie w Kazaniu do rozwinięcia swoich wpływów i zaprosić kolejne państwa do włączenia się w struktury tej organizacji. Przy takim rozwoju wypadków, nawet zmiana w Białym Domu na niewiele się przyda, bo kraje założyciele, które postawiły sobie jasny cel, a tym jest przecież zepchnięcie amerykańskich wpływów w niebyt, zaczną realizować ów z jeszcze większą mocą.

USA straciły już właściwie kontrolę nad cenami ropy, choć wciąż jeszcze mogą na nie wpływać, ale co też jest istotne, tracą sukcesywnie przyczółki i kolejne państwa afrykańskie starają się zmniejszyć ich dominację na Czarnym Lądzie. Podobnie dzieje się w Ameryce Południowej, chociaż tam z większą ostrożnością podchodzi się do projektu Rosji oraz Chin, ale dużo może się zmienić za namową Brazylii. Ten kraj to jeden z założycieli grupy, a i z potężnymi wpływami na swoim kontynencie, co z kolei może być przyczynkiem do całkowitej zmiany nastrojów gospodarczych w tym rejonie. Brazylia, co należy pochwalić, prowadzi cały proces w Ameryce Południowej w sposób łagodny, czyli bardziej zachęca do współpracy z nią, nie zaś z Rosją lub Chinami.

Oferuje natomiast daleko idące wsparcie inwestycyjne, a pieniądze pochodzą przecież z Euroazji.

BRICS potrzebuje już niewiele, aby przejąć kontrolę nad dużą częścią świata i z tej drogi nie zamierza schodzić. Tu kolejny raz pojawiają się na scenie Stany Zjednoczone, które muszą jakoś zareagować, a skoro nie udaje się im to metodami ekonomicznymi i obietnicami, uprawnione stanie się stwierdzenie, iż spróbują innych rozwiązań.

Tym może być konflikt zbrojny o zasięgu światowym, ale odepchnięty od granic Ameryki Północnej, co znaczy tylko tyle, że rękoma innych.

Po co więc te wszystkie europejskie starania, które utrzymać przy życiu mają dogorywającą krainę na U? Europie nie jest ona potrzebna, dokładnie tak samo, jak nie jest do niczego potrzebna Rosji, bo ta ma wystarczająco dużo swoich terenów, pod dostatkiem bogactw naturalnych i to tych ważnych, którymi może sterować światową ekonomią.

Europa działa pod wyraźne dyktando, a może nawet dyktat Ameryki Północnej, który za jakiś, wg mnie krótki czas okaże się dla niej zgubny.

Bogdan Feręc

Fot. CC BY-SA 4.0 Tom Wilkinson

Udostępnij:
ZNAJDŹ NAS:
Hulajnogi elektryczn
Irlandia marnuje zby