Z zawodu uchodźca
Nie mogę uwolnić się od uchodźców, których przestałem już jakiś czas nazywać wojennymi, bo musiałbym dodawać częściowymi, a wcale nie mam ochoty tego robić, więc zmieniłem im też całkowicie nazwę, co przekuło się na stwierdzenie „z zawodu uchodźca”.
To określenie nie jest bezpodstawne, a pojawiło się w ostatnich miesiącach, kiedy uchodźcy masowo zaczęli szukać zatrudnienia, gdy pojawiła się informacja, że Irlandia uszczupli ich dochody pochodzące z naszych podatków. Szukali więc zatrudnienia, mówili, iż „umiom” wszystko, że mogą zrobić wiele, a dla ułatwienia podawali nawet kwoty, jakie by ich tygodniowo interesowały, a nawet „pod stołem”..
Teraz jednak poszło to w trochę innym kierunku i w ostatnim czasie poszukiwaliśmy ogrodnika, który zająłby się utrzymaniem terenów zielonych.
Zgłoszeń było niewiele, choć proponowana pensja przyzwoita, ale większość z napływających nomen omen ofert pochodziła od ludów napływowych. Zdarzył się nawet jeden mieszkaniec pustynnych terenów Afryki, co akurat mnie rozbawiło, bo na piasku to raczej roślin niewiele, czyli i doświadczenia nie mógł mieć zbyt dużego.
Dział HR stwierdził jednak, że nie można tak od razu stawiać krzyżyka i uznał, że człowiek przyjdzie na rozmowę, by przedstawił swoje kwalifikacje. Przyszedł i stwierdził, iż imał się już różnych profesji, a doświadczenie w ogrodnictwie ma, albowiem w supermarkecie oprócz przestawiania wózków sklepowych, grabił też liście.
Zaproszono na spotkania w sprawie pracy uchodźców z Ukrainy, gdyż i oni przesłali kilka zgłoszeń, a miałem okoliczność w tych uczestniczyć, bo rosyjskim władam, a oni angielskim niekoniecznie. Tym samym tłumaczyłem rozmowy i tu zaskoczenie, bo podczas rozmów właściwie naciskali na prowadzącą spotkanie, aby ich zatrudniła, gdyż są uchodźcami i mają prawo pracować w Irlandii.
Starałem się tłumaczyć w sposób, który oddawał również emocje, a i zachowałem, przynajmniej tak siebie oceniam, daleko posuniętą bezstronność. Zaskoczył mnie jeden z kandydatów, który przyszedł z własnym tłumaczem, a wówczas nie wiedział, że i ja mogą mówić po rosyjsku, więc siedziałem sobie spokojnie w kąciku pokoju i wyłącznie słuchałem.
Wówczas padło znamienne zdanie, że tłumacz ma powiedzieć rekruterce, iż ta ma go zatrudnić, bo on chce taką pracę. Tłumacz miał też zaznaczyć, że kandydat jest uchodźcą przed reżymem Putina i jemu powinno się dać pierwszeństwo w uzyskaniu angażu. Kiedy rozmowa się skończyła, padło sakramentalne odezwiemy się do Ciebie, panowie wyszli, a ja powiedziałem prowadzącej spotkanie, w jakich słowach wyrażał chęć podjęcia pracy człowiek z krainy na U.
Myślę, że już wtedy podjęła decyzję, iż ów na ofertę zatrudnienia liczyć nie może.
Ciekawy był też kolejny z kandydatów, który nie owijał w bawełnę, że jest uchodźcą i albo dostanie pracę, albo nadal będzie pobierał zasiłek i żył na koszt tego państwa. Stwierdził również, że wcale nie nudzi mu się na tych irlandzkich „wczasach”, ale rząd chce odebrać mu pieniądze, więc zmuszony jest coś zacząć robić.
Koniec końców kandydat się znalazł, a pochodzi z Rumunii i nawet pracował w zawodzie ogrodnika przez wiele lat, co poparł dokumentacją z ojczyzny. W Irlandii imał się różnych zajęć, ale jak się teraz okazało, wrócił do swojej dawnej i wyuczonej profesji.
Bogdan Feręc
Fot. Unsplash