Site icon "Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Reklama
Reklama

Wojna polsko-polska

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Siłowe przejmowanie mediów państwowych, a teraz ich likwidacja przez nową ekipę rządzącą Polską należy uznać za fatalny błąd, który może mieć swoje konsekwencje, a przynajmniej pokazuje, iż bez poszanowania prawa podejmuje się próby naprawy państwa.

Nie ma w takim przypadku gwarancji, iż obecna ekipa nie posunie się dalej i nie zechce wykonywać kolejnych ruchów w takiej właśnie scenerii, więc poniekąd skandalu. Gwoli ścisłości można też powiedzieć, iż tych, których chciało społeczeństwo, ale też ówczesna opozycja odsunąć na margines życia politycznego, stawia w całkiem innej roli, czyli obrońców demokracji.

Mówmy jednak całkiem precyzyjnie, bo przecież nawet Prawo i Sprawiedliwość, o ile już naciągało samo prawo i Konstytucję, to jednak starało się działać w pewnych ramach, a mając większość parlamentarną, najpierw zmieniali przepisy, by następnie zawłaszczać, na co mieli chrapkę. W przypadku tzw. Koalicji Obywatelskiej jest inaczej, gdyż gwałci się prawo ustawowe, działając na podstawie „dekretów” vel uchwał. Te jak wiadomo, stoją niżej w hierarchii prawnej, czyli nadrzędność przepisów pozostaje w gestii ustawy.

Nie przeszkadza to jednak dużej części polskiego społeczeństwa radować się z nastania nowej władzy, choćby płynnym żelazem wypalała z trzewi Polski poprzednią ekipę.

Takie postępowanie nie jest jednak godne postaw i słów, jakie do niedawna nieśli przeciwnicy PiS, bo to na ich ustach gościło słowo „Konstytucja”. Gdzie więc się ona podziała, skoro ustawa mówi jedno i wskazuje, jak władza oraz obywatele powinni postępować, a przepis pomocniczy stał się wyznacznikiem konstytucyjnych nakazów.

Oczywiście nie chcę tu mówić, że rząd Prawa i Sprawiedliwości był jedynym sprawiedliwym, bo tak nie było, jednak prawo, które sama dla siebie ta partia ustanawiała, szanowała.

Obawiam się, iż ta cała sytuacja z mediami publicznymi, może mieć także szerszy kontekst, więc muszą one być takie, jakich spodziewa się Koalicja, ale nie tylko ona, bo i Bruksela, a ta, wyraźnie widząc odchodzenie od przyjętej ścieżki stanowienia prawa oraz jego realizacji, milczy. I to mogę zrozumieć, bo przecież chodzi, abyśmy byli jedną, wielką unijną rodziną, słuchali tych, którym marzą się Stany Zjednoczone Europy, a media mają nas uczyć, jak mamy do tego wszystkiego podchodzić.

Nie jest więc w smak centrum i lewej stronie narracja, która mówi o państwach narodowych, nie podoba się wyraźna krytyka tworzenia bloku socjalistyczno-populistycznego w Unii Europejskiej, bo wszystkie gęsi muszą mieć to samo zdanie.

Nie powiedziałbym w tej sprawie więcej, niż na antenie Radia Wnet, więc oceniłem sytuację jako złą i odniosłem się do niej krytycznie, ale zmusza mnie do radykalizacji opinii i nowy rząd Rzeczypospolitej Polskiej, jak i Unia Europejska. Ta natomiast była pierwsza, bo zrobiła ze mnie wyraźnego krytyka swoich poczynań, więc z euroentuzjasty zmieniłem się w sceptyka działań pochodzących z Brukseli.

Podobnie było z Polską, gdyż o ile nie byłem, nie jestem i nie będę nigdy zwolennikiem obozu prawicy, tak widziałem pewne dobre kierunki, w jakich prowadzona była nasza ojczyzna. Nie było ich wiele, ale zawsze… Niestety obecne władze od pierwszego dnia po przejęciu sterów państwa, wprowadzają w czyn słowa Alfreda Hitchcocka, który powiedział niegdyś:

– Znam idealne lekarstwo na ból gardła: poderżnąć je.

To właśnie zrobiła Koalicja Obywatelska, bo podcięła gardło mediom publicznym, które przestaną istnieć.

Nie będę tu odkrywczy, bo to opinia będąca już w obiegu, ale nie było od czasów stanu wojennego w Polsce sytuacji, żeby wyłączono nadajniki jakiejś telewizji. Czy więc okrzyki opozycyjnego teraz PiS, nie są uprawnione? Posłowie tej formacji często porównują w wypowiedziach działania KO do tych metod, jakimi posługiwała się władza komunistyczna, a gwoli ścisłości dodam, że bardzo dalekie od prawdy nie są, chociaż te słowa wygłasza się w bardziej niż dużym uproszczeniu.

Mam pełną świadomość, iż media publiczne w Polsce wymagały naprawy, ale właśnie naprawy, a nie budowania ich na obraz i podobieństwo aktualnie rządzących i to niezależnie z jakiej formacji. Media państwowe, nigdy nie powinny być tubą propagandową, gdyż takie mogą tworzyć sobie same partie, więc wydawać własne pisma, uruchamiać własne stacje radiowe i własne telewizje. To w Polsce jednak nie działa i każda władza po 1989 roku korzystała z mediów narodowych, traktując jak swoją własność, a także dając wyraźny sygnał, co oraz w jaki sposób mają mówić. Nie było to ani dobre, ani potrzebne, albowiem prowadziło prostą drogą do eskalacji wiadomości kierunkowych, a te, jak teraz widać, doprowadziły do wysadzenia ich w powietrze.

Śmiem też wątpić, że naprawa mediów publicznych uda się Koalicji Obywatelskiej, gdyż można to uzyskać tylko w jeden sposób. Wyłączenie spod władzy politycznej. Pozostaje jeszcze w takim przypadku do uregulowania sprawa finansów, ale i na to może znaleźć się sposób i pójdę tropem premiera Donalda Tuska, który zaproponował finansowanie Kościoła Katolickiego w Polsce poprzez odpisy podatkowe i utrzymywanie tej instytucji przez wiernych.

Powie ktoś, że media publiczne mają do zasad ich funkcjonowania wpisane pewne misje, a te stają się interesem publicznym, czyli muszą być finansowane z pieniędzy publicznych. Muszą, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby odbywało się to na zasadach odpolitycznionych. Państwo, czy może dokładniej Skarb Państwa, przekazuje na publiczne radio i telewizję pieniądze. Na tym kończy się jego rola medialna, ponieważ każda ingerencja polityczna, oceniona zostanie przez władzę sądowniczą.

Tak właśnie dziennikarze mediów publicznych, uzyskują pełną niezależność, a tej nie można mylić z obiektywizmem, który w mediach nie istnieje, jak i nie istnieje w żadnym innym przypadku. Obiektywizm sam w sobie jest wypadkową naszego wychowania, wyznawanych wartości i przeżyć, więc prawda obiektywna należy do jednej osoby i nikogo poza nią.

Ale idźmy dalej, bo już teraz widać, przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie, że zorganizowana akcja przejmowania mediów, nie była do końca ani przemyślana, ani też dobrze przygotowana. Przypomnijmy sobie słowa marszałka Sejmu Szymona Hołowni, który jednego dnia mówi, iż media będą naprawiane i nie będzie się to dziać bez poszanowania prawa, a dodaje, że na to można jeszcze poczekać nawet kilkadziesiąt dni, by dnia kolejnego wyłączono sygnał TVP Info i zamknięto stronę internetową tego nadawcy.

Jakiś zgrzyt, ale i ten fakt nie zainteresował wielu osób.

Później akcja toczy się już swoim życiem, bo obrońcy mediów publicznych wyciągają z piwnic solidarnościowy styropian, a władza, jak miała w zwyczaju ta gomułkowsko-gierkowsko-jaruzelska, idzie po trupach po swoje.

Teraz mamy do czynienia z kolejnym zwrotem akcji, bo albo jest to wynik braku odpowiedniego rezultatu, czyli blitzkrieg się nie udał, albo od początku miało być tak, jednak dla zachowania pozorów demokracji, trzeba było przecisnąć przez Sejm, nic nieznaczącą uchwałę.

Na koniec tylko pytam, czy da mi ktokolwiek gwarancję, że ważniejsze od Telewizji Polskiej, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej instytucje, nie będą przejmowane w sposób, który można chyba nazwać haniebnym?

Chcieliśmy państwa prawa, wiele osób chciało odsunąć od władzy Prawo i Sprawiedliwość, chciało powrotu demokracji, to się udało, jednak czy tak wyglądać miała ta nasza demokracja, która wciąż nacechowana jest wojną polsko-polską?

Bogdan Feręc

Photo by Hasan Almasi on Unsplash

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
Reklama
Reklama
Reklama
Exit mobile version