CO2 demonizowane jest obecnie przez ekologów, którzy obwiniają go za całe zło klimatyczne, a podchwycili to politycy i można odnieść wrażenie, że niektórzy z nich mają problem ze zrozumieniem faktów, a bóle fantomowe mózgów, blokują im prawidłowe wyciąganie wniosków.
Powiedzieć trzeba to jasno i wyraźnie, iż dwutlenek węgla, potrzebny do prawidłowego rozwoju wszystkich żywych stworzeń na ziemi, od roślin po człowieka, u którego odpowiada za prawidłową gospodarkę kwasowo-zasadową.
To w takim razie, dlaczego ma tak złą opinię?
Cóż, łatwo było przekonać niektórych, że dwutlenek węgla podnosi temperaturę na ziemi, a uznano go za gaz cieplarniany, który może zabić życie na ziemi. Owszem, ale zabija w równym stopniu jego zbyt duża ilość w powietrzu, jak i poziom zbyt niski, o czym można się przekonać, jeżeli sprawdzi się, nawet pobieżnie opracowania, które są dostępne w internecie.
Niskim poziomem niebezpiecznym dla naszego życia jest stężenie poniżej 150 cząstek na milion innych zawartych w powietrzu, a spowoduje wyginięcie większości organizmów żywych. Oznacza to, że niski poziom dwutlenku węgla, będzie zagrożeniem dla całego życia na ziemi, a węgiel, jako pierwiastek, jest nam niezbędny, gdyż jest budulcem roślin, zwierząt, jak i ludzi.
Obecnie stężenie dwutlenku węgla na ziemi przekracza nieco 400 cząstek na milion (ppm), więc jest wyższe, jak się oblicza, o ok. 130 ppm od tego, jaki był przed epoką wszechobecnej industrializacji. Co jednak jest bardzo ważne, zagrożenie dla naszego życia, ale poprzez zbyt wysoki poziom dwutlenku węgla występuje, gdy jego stężenie jest w okolicach 5000 ppm. Niestety wcześniej zaczniemy odczuwać pewne niedogodności związane ze wzrostem ilości tego gazu w powietrzu, bo już przy 1000 ppm, nasze zmysły zaczną informować nas, że powietrze jest „nieświeże”.
Kolejnym ustalonym przez naukowców progiem jest 1500 ppm, czyli cząstek na milion, a z badań na ludziach wynika, że gwałtownie spada wtedy nasza koncentracja, spada wydajność pracy, odczuwany zmęczenie i pojawiają się bóle głowy. Później może być tylko gorzej, więc utrata możliwości prawidłowego myślenia, a po przekroczeniu progu 5000 ppm, następuje śmierć organizmu.
Co jednak ciekawe, za typowe stężenie dwutlenku węgla w atmosferze uznawane jest od 350 ppm do 450 ppm i różni się ono w zależności od półkuli. Na południowej standardowo jest niższe, a na północnej, gdzie akurat mieszkamy, jest wyższe i to niekiedy o 100 ppm.
Nie można zapominać, że stężenie dwutlenku węgla może wzrastać i okresowo spadać, a gaz bardzo dobrze rozpuszcza się w wodzie, więc najczęściej po opadach deszczu, jest go mniej w powietrzu. Mniej jest go także w okresach chłodnych, a wzrost obserwowany jest przy wysokich temperaturach i są to fakty naukowe.
Idąc jednak dalej, trzeba pamiętać, że zbyt niski poziom dwutlenku węgla, który pochłaniany jest przez rośliny, a z tego budują korzenie, łodygi, pnie i wytwarzają nasiona, spowoduje wyhamowanie wegetacji, albowiem tracą możliwość prawidłowego „odżywiania” i pozyskiwania materiału do tworzenia tkanek, czyli węgla w czystej postaci. Tak na marginesie, w procesie rozkładu przez rośliny dwutlenku węgla, jako produkt uboczny powstaje tlen.
Jeżeli zagłębimy się w temat nieco bardziej, dowiemy się, że w każdej roślinie znajduje się ok. 48% węgla, jak i podobna ilość wody. Dorosłe drzewo jest natomiast w stanie wchłonąć rocznie do 7 kg dwutlenku węgla, a jeden hektar lasu roczną produkcję CO2 z czterech samochodów spalinowych, podaje Uniwersytet w Helsinkach.
To bardzo pobieżne naświetlenie tematu, jednak pomoże zrozumieć pewne procesy, które obecnie przedstawiane są prawie wyłącznie w kontekście negatywnym, i jako zło środowiskowe. Na co jednak specjaliści z zakresu botaniki zwracają uwagę, wyższy poziom dwutlenku węgla, wcale nie jest problemem dla roślin, gdyż zyskują dodatkowe źródło „pożywienia”, czy też budulca, więc mogą się rozwijać znacznie szybciej i są większe od tych, które otrzymują tego gazu mniej.
Wystarczy sprawdzić dane o ilości dwutlenku węgla w epoce dinozaurów, a stanie się jasne, że CO2 było wówczas w atmosferze znacznie więcej, co dało możliwość stworzenia ważki wielkości dorosłego kota i drzew o wysokości drapacza chmur.
Sam dwutlenek węgla jest też substancją, która przyspiesza procesy korozji, więc im więcej go w powietrzu, tym szybciej metale pokrywają się rdzą i następuje ich rozpad.
Idźmy jednak znacznie dalej, bo w stronę odnawialnych źródeł energii, czyli turbin wiatrowych, zwanych popularnie wiatrakami. Co w nich używane jest do wytwarzania prądu? Nie wiatr, gdyż ten jest jedynie siłą sprawczą ruchu śmigieł, a to one napędzają prądnice, które wyposażone są w magnesy neodymowe. Wówczas poprzez zjawisko elektromagnetyzmu, wzbudzany jest potencjał elektryczny, czyli powstaje prąd.
Tu jednak pojawia się kolejny problem, ponieważ neodym jest pierwiastkiem na świecie rzadkim, a nawet mówi się o nim, jako o pierwiastku metalu ziem rzadkich. Największe kopalnie neodymu znajdują się natomiast w Chinach, czyli wstrzymanie dostaw neodymu z Państwa Środka, zatrzyma światową produkcję wiatraków, a i nie będzie możliwa ich naprawa, o ile uszkodzeniu ulegnie ten element turbiny.
Mało? Proszę bardzo, bo mamy przecież ogniwa fotowoltaiczne, które mogą generować energię elektryczną, ale i tu korzysta się z pierwiastka ziem rzadkich, a konkretnie z palladu, który jest lantanowcem, co też można sprawdzić, choćby na tablicy Mendelejewa.
Skoro już tutaj jestem, warto zauważyć, że jakiś czas temu powstała idea, aby na piaszczystych równinach Afryki, które nie są zamieszkałe, charakteryzują się śladowymi opadami deszczu i podle niskim zachmurzeniem, ustawić miliony metrów kwadratowych paneli słonecznych, a te będą mogły zasilić cały Czarny Ląd i znaczną część Europy. Na szczęście w porę zareagowały środowiska naukowe i wyjaśniły pomysłodawcom, że takie rozwiązanie zaburzy cały proces ekosfery, jaki dotyka dwóch kontynentów.
W prostych słowach panele słoneczne ustawione na całej Saharze zaburzać będą przepływy prądów powietrza i do Puszczy Amazońskiej przestanie napływać wraz z wiatrem bogaty w składniki odżywcze pył z Sahary, więc całe połacie tego lasu – płuc świata, zaczną wymierać, tworząc pustynię w Brazylii. Sahara może w takim przypadku ponownie się zazielenić, bo cień, jaki rzucać na ziemię będą solary, zatrzyma w piasku znaczne ilości wody. To z kolei zmieni klimat całej Północnej Afryki i Ameryki Południowej.
Mówi się też, że technologia samochodów elektrycznych daje nam czyste powietrze, ale i tu jest sporo problemów, przynajmniej z bateriami do aut napędzanych prądem. Jednym z najrzadszych pierwiastków na ziemi jest lit, a to on jest podstawowym materiałem do budowy samochodowych akumulatorów.
Reasumując, na tych trzech wymienionych pierwiastkach, opiera się obecnie całą tzw. czystą energetykę w Europie, więc brak któregokolwiek z trzech wymienionych, sprowadza nas do epoki kamienia łupanego albo wprowadza w okres, w którym to świat lub tylko pojedyncze kraje dyktują ceny na nie, natomiast Unia Europejska jest na łasce dostawców.
Warto również zainteresować się opracowaniami naukowymi, które mówią o efektywności energetycznej i ekonomicznej, więc pozbywanie się, jak robią to Niemcy elektrowni atomowych, jest jednym z najgorszych pomysłów, jaki mógł narodzić się w głowach polityków. Otóż najwyższą efektywność energetyczną mają właśnie elektrownie atomowe, a najniższą farmy wiatrowe, z których prądu, nie da się magazynować, a można jedynie zmniejszać ilość, jaka jest przez te wytwarzana.
Energia powstająca z wiatraków jest też 12-krotnie droższa, niż ta wytwarzana w elektrowniach węglowych, więc argument podnoszony przez polityków, że taki prąd będzie kiedyś tani, traci rację bytu.
Tak głębokich problemów nie ma w przypadku elektrowni jądrowych, gdyż i tak zwyczajowo nie działają one z mocą maksymalną, a ilość dostarczanego do sieci prądu, można regulować w czasie rzeczywistym i zwiększyć w dowolnym momencie, bez potrzeby podwajania mocy wytwórczych, czyli dublowania siłowni. W przypadku farm wiatrowych sytuacja jest całkiem inna, bo pełne pokrycie zapotrzebowania ma prąd w jakimś państwie, wymusza ustawienie dwukrotnie większej ilości wiatraków, niż wynosi ich nominalna wartość wytwórcza. Wówczas istnieje domniemana gwarancja, że nawet w okresach o niskiej sile wiatru, zdołają one wytworzyć odpowiednie ilości prądu do zasilenia np. Irlandii.
Celowo pominąłem kwestię końcową, czyli pozbywanie się zużytych ogniw fotowoltaicznych, baterii samochodowych aut elektrycznych i turbin wiatrowych, bo nie ma w zasadzie, o czym mówić, gdyż taka technologia jeszcze nie istnieje. Te tzw. czyste źródła napędzania świata zakopywane są więc w ziemi, czyli z ekologią wspólnego mają tyle, co Józef Stalin z dobrocią dla człowieka.
Bogdan Feręc
Źr. mat. internetowe
Photo by Evan Wise on Unsplash