W ramach obniżania kosztów

Irlandia nieustannie zaskakuje, a i odrzuca często pomysły, które mogłyby stać się dla niej wartością dodaną, choć na początku powodowałyby wyższe koszty, ale docelowo te zostałyby znacznie obniżone.
Jak wiadomo część kraju może cieszyć się z podziemnych linii energetycznych, co zabezpiecza wówczas dostawy energii przed czynnikami atmosferycznymi, a przede wszystkim przed wiatrem i zrywaniem napowietrznych linii przesyłających prąd. Następnie uznano, nie bez racji, że jednak przewody elektryczne rozciągnięte w powietrzu, to znacznie niższy koszt, przynajmniej w fazie budowy, więc tę technologię rozwijano na wyspie.
Jak się jednak okazuje, napowietrzna infrastruktura energetyczna stała się bardzo wrażliwa na warunki, jakie stosuje wobec wyspy natura, więc zrywa przy każdym silniejszym wietrze znaczną ilość przewodów. To z kolei odcina od zasilania coraz większe grupy mieszkańców, a niektórzy, jak było to ostatnim razem, prawie przez trzy tygodnie nie mieli prądu.
Powodów takich zdarzeń jest wiele, w tym brak odpowiedniej dbałości o okolice, gdzie ustawiane są słupy energetyczne, więc rozrośnięte drzewa, gdy poruszane są przez wiatr, powodują zakłócenia w przesyle prądu. Jeszcze gorzej jest, kiedy do kraju przybędzie z dużą szybkością wiatr, więc mamy huragan, choć irlandzkie media stronią obecnie od tej nazwy i wolą używać stwierdzenia „burza” z dodatkiem imiennym. Taka radosna twórczość nowoczesnych mediów.
Jednak wydaje się, że o ile Irlandia chciałaby zabezpieczyć się na takie sytuacje, mogłaby powrócić do swoich starych koncepcji, więc układać kable energetyczne w ziemi, co na lata i bardzo skutecznie zabezpieczyłoby infrastrukturę energetyczną przed wpływem wiatru. Istotne w tej sprawie jest, że istnieje daleko rozwinięta technologia do układania przewodów elektrycznych pod ziemią, a i nie ma najmniejszego problemu z lokalizacją potencjalnych uszkodzeń, bo są urządzenia, które z poziomu gruntu mogą takie ujawnić. Pozwala to natomiast na ograniczenie prac naprawczych do wybranego miejsca i nie naraża na rozkopywanie całych kilometrów gruntu.
Co jednak postrzega się cały czas jako problem, to koszt budowy takich magistrali energetycznych, a i mówi się, iż następnie ich naprawy. Tu jednak raczej nikt nie zadał sobie trudu, aby przyjrzeć się statystykom z Europy, nie wspomnę już o świecie, a te mówią, że stosunek napraw napowietrznych linii energetycznych do ilości napraw podziemnych linii przesyłających prąd jest jak 1:150.
Wydaje się to dużą różnicą, a i wskazuje, że takie podziemne linie są właściwie bezobsługowe, a jeżeli już zaistnieje potrzeba ich naprawy, dzieje się to niezwykle rzadko.
Bogdan Feręc
Photo by Brett Jordan on Unsplash