W Europie mamy już recesję
Agencja ratingowa S&P przeprowadziła badania i w indeksie menedżerów ds. zakupów strefy euro (PMI) stwierdza, że wskaźnik PMI produkcji spadł poniżej 50 punktów.
Wskaźnik powyżej poziomu 50 punktów oznacza rozwój, równy 50 punktom stagnację, a poniżej tej wartości recesję, czyli zmniejszanie się produkcji. Te dane pokazują właśnie tę ponurą rzeczywistość, więc recesję, a nie wydaje się, aby sytuacja miała zmienić się w najbliższym okresie na lepsze.
Aktywność produkcyjna wyrażona wskaźnikiem PMI wyniosła w lipcu 49,4 punktu i spadła w porównaniu do czerwcowej o 2,6 punktu z 52 punktów.
Tym samym jest to najniższy wskaźnik PMI od 17 miesięcy, a pierwszy spadek od lutego 2021 roku.
Najwyższy spadek aktywności zanotowano w gospodarce niemieckiej, a i we Francji nie dzieje się najlepiej, bo i w tym kraju produkcja przemysłowa mocno hamuje. Najszybciej wygaszały swoją aktywność działy produkcji związane z przemysłem chemicznym oraz producenci samochodów, gdzie PMI wyniosło w lipcu 46,1 punktu. Trochę inna sytuacja panowała w turystyce, mediach i transporcie, ale i tu widać też spowolnienie, a przynajmniej zatrzymanie tendencji wzrostowej.
W przypadku Irlandii Central Statistics Office nie spodziewa się tak dramatycznie niskich wyników i ocenia, że gospodarka Irlandii wzrośnie w tym roku o ok. 4% i będzie to jeden z najlepszych wyników w całej Unii Europejskiej.
*
Nawiasem mówiąc, to też dobra informacja dla nas, bo recesja oznacza, iż wkrótce ceny powinny zacząć spadać, chociaż nie stanie się to w okresie krótkoterminowym. Jest to jednak znak, że firmy i gospodarki zmuszone będą radzić sobie z niższym popytem na oferowane wyroby, czyli mogą rozpocząć sezon obniżek cen. Niższa produkcja przemysłowa to też niższe zużycie energii, więc i ceny na nośniki energii, powinny zacząć się spadać. Niestety ten ostatni proces zaburzony zostanie okresem, w jaki wchodzimy, więc rozpoczynającym się wkrótce sezonem grzewczym.
Bogdan Feręc
Źr: Independent