Upadek moralności politycznej prowadzi do bierności wobec władzy

Polityka jest nudna, bezbarwna, jednostronna, nieciekawa, co słychać w sądach wypowiadanych pod adresem władców państw, niezależnie od tego, czy kraj jest monarchią, demokracją lub rządzony jest przez uzurpatora.

W tym wszystkim mamy element niepokojący, bo przyglądając się samej polityce, można już teraz powiedzieć, że pozbawiona została etosu, obyczajowości, a nawet obyczajności, norm postępowania, nie ma już cech i wartości, jakie powinna wpajać, ale daleko jej również do etyki o wzorcach, jakie powinna dawać społeczeństwom.

To z kolei daje nam powód, by przestać się interesować tą rozwrzeszczaną, niejednokrotnie kłamliwą oraz sekciarską dziedziną życia, która żeruje na nas i chodzi im chyba tylko o władzę dla samej władzy lub pieniądze, bo i te obecne są w polityce.

Powiedzmy to sobie jednak bardzo jasno, że to, co robią obecnie politycy, nie prowadzi do niczego dobrego, bo przecież sami na siebie kręcą bicz i jest to bicz braku wyborców. Odpychając od interesowania się zagadnieniami politycznymi wiele osób, głównie młodych, tworzy społeczeństwa, które tak samo, jak świat polityki, za nic mają wspomniany już etos, obyczajowość, obyczajność, normy postępowania, nie zachowują i nie wpajają swoim dzieciom wartości lub nie posługują się choćby w niewielkim stopniu wzorcami. To właśnie nazwać można degrengoladą społeczeństw, żyjących dla samych siebie, odrzucających wszelkie kwestie, które w ich ocenie mają blokować wolność i wpływać na ich radosne życie bez zasad.

Jednak, czy można stwierdzić, że w taki sposób życia jest dobry? Wydaje się, że nie, gdyż pewne normy powinny obowiązywać, albowiem bez nich popadać będziemy w stopniową anarchię. Nawiasem mówiąc, z tą mamy już do czynienia, co widać w postępowaniu przyszłości tego świata, czyli w pokoleniach wychowanych bezstresowo i w ekonomicznym dobrobycie.

Im się wszystko należy, oni są najważniejsi, im nie powinno się mówić, co i jak mają robić, nie wolno niczego zakazywać i nakazywać, a i nie można mówić prawdy, że nie są cudowni, bo to ich stresuje. Szczerze, w d…e to mam, co akurat stresuje młodych ludzi, bo stresuje ich wszystko.

Tak właśnie stworzyliśmy i tworzymy społeczeństwo, które nieprzystosowane jest do życia, potrzebuje trenerów i pomocników psychologicznych, by nie zaczęli popadać w stany otępienia i marazmu. To młode pokolenia tworzą teraz dysfunkcyjne społeczeństwo działające pod wpływem impulsu, ale i ten należy mu często dawać, bo nie umie działać samodzielnie, nie wie, jak poradzić sobie z najdrobniejszym problemem, więc oczekuje, że w chwilach zapaści myślowej, ktoś poda im pomocną dłoń, czyli gotowe rozwiązanie.

Na scenę wchodzą wtedy politycy, którzy do perfekcji opanowali sztukę obłudy i karmią te niedouczone i bezmyślne hordy podatnych na sugestie sieroty hasłami o szczęściu i dostatku. Przykład? Proszę uprzejmie, czyli z naszego irlandzkiego podwórka, a tym będzie niekryjąca się z niczym Sinn Féin. Czymże są i do kogo kieruje się obietnice tego ugrupowania, jak nie zwykłym żerowaniem na naiwniakach, więc zapewnienia w stylu budowy tysięcy domów rocznie, naprawy sektora opieki zdrowotnej, a i rozdawanie pieniędzy na prawo i lewo, jak zwykłą próbą zawłaszczenia głosów tych, którzy nie umieją racjonalnie myśleć? Sinn Féin to tylko przykład, więc nie musi się na mnie zaraz obrażać, ani wyborcy i sympatycy tego ugrupowania, też nie muszą stawiać dla mnie szubienicy, bo tak działają wszystkie partie polityczne, chociaż niektóre jeszcze się z tym kryją.

Istotą tego jest jednak, że łatwiej steruje się społeczeństwami tępymi, a nie mówię tu o wykształceniu, bo to w ogóle nie ma w tej sprawie nic do rzeczy i wcale nie idzie ono w parze z inteligencją. Nie idzie, co już niejednokrotnie udowodniono, a zrobił to również świat polityki. Już kiedyś o tym mówiłem, więc tylko przypomnę, że politycy szczęśliwi są z aktualnego stanu świadomości politycznej ludzi, bo mogą wygadywać wszystko, co im tylko ślina na język przyniesie, a i robić to, co akurat chcą zrobić. Mechanizm jest w tym przypadku bardzo prosty, bo jeżeli nie interesujesz się bieżącą polityką, nie jesteś w stanie ocenić, czy ten lub ów mówi coś sensownego, gdyż chce dla Ciebie dobrze, czy może gada, żeby zdobyć poklask, który następnie przełoży się, na wynik wybroczy.

Pamiętam, kiedy prawie 10 lat temu przyjechałem do Irlandii, doznałem szoku, bo polityka na wyspie była całkiem inna, łagodna, miła, koncyliacyjna, co w zestawieniu z polskim piekiełkiem, wydawało się wręcz niemożliwe. Obecnie różnice są nadal, chociaż powoli zaczynają się zacierać, jednak crème de la crème politycznych brewerii wciąż widać, i mówię to z dużym smutkiem, bo myślę o kraju nad Wisłą.

Jak więc uwierzyć w słowa najważniejszych polityków, gdy w jednym zdaniu próbują przemycić słowa o dobrobycie i miłości do bliźniego, ale też troskę, a jednocześnie obrzucają swojego politycznego adwersarza słowotokiem błota?

Tego nie da się zrobić i nawet ludzie odporni na takie słownictwo, znający sposób politycznego przekazu, zaczynają gubić się w tym wszystkim, doszukując problemów natury psychicznej u wybrańców narodu. To z kolei doskonały powód, by te wszystkie wydelikatnione pokolenia, z obrzydzeniem odrzuciły zainteresowanie polityką, czyli zostawili pole żądnym władzy pretendentom do miana męża stanu.

Te niezagospodarowane przestrzenie kontroli nad politykami, dają im poczucie pełnej bezkarności, więc siedzą i wymyślają najdziwniejsze historie, aby tylko usankcjonować wprowadzenie nowego podatku, zakazu lub zachowania, jakie nie ma nic wspólnego z godnością posła, senatora, premiera lub prezydenta. I z pełnym rozmysłem nie zwracam się do polityków personalnie, bo cały czas mówię o godności urzędu, nie zaś o ludziach, którzy czasami całkiem przypadkowo te sprawują.

Doszliśmy do konkluzji, a ta może być tylko jedna, iż trzeba wziąć się za siebie, odrzucić pojawiające się, najczęściej bez żadnych podstaw teorie i zająć tymi, którzy mają realny wpływ na nasze życie. Kontrola, ale na podstawie własnej wiedzy, jaką czerpie się po zapoznaniu z faktami, a nie ta zasłyszana od znajomych, którzy tak samo, jak miliony innych, nie wiedzą nic o rzeczywistości.

Wiele razy mówiłem już, że języka polityki można się nauczyć, co ważne, w krótkim czasie i wystarczy poświęcić temu kilka tygodni, by wiedzieć, że to, co akurat mówi jakiś poseł lub inny przedstawiciel władzy, nie jest tym, co tak naprawdę chciał powiedzieć. Innymi słowy, nauczymy się nie tylko słyszeć, ale też słuchać, a będzie to przydatne tak samo w życiu prywatnym.

Nawiasem mówiąc, mam kilkoro znajomych, z którymi uwielbiam oglądać programy informacyjne, nie dosyć, że błędnie rozumieją treść, to jeszcze wykrzykują w stronę telewizora obelgi pod adresem mówców, jakby miało się to stać merytoryczną dyskusją. Nie tędy droga, bo swoje niezadowolenie można wyrazić, a nawet wykrzyczeć, ale róbmy to tak, aby dotarło do adresata.

Bogdan Feręc

Image by Gerd Altmann from Pixabay

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Wszystkie limity kwa
Zapalenia dziąseł