Unijny gułag, czyli jak to będzie z cyfrowym euro
Ta idea brzmi złowróżbnie dla gotówki, która będzie stopniowo, ale przez cyfrowy pieniądz wypierana, natomiast Komisja Europejska ma już plan, jak tego dokonać.
Przede wszystkim rozpoczęły się już prace, które powołać mają do życia cyfrową europejską walutę, toteż Komisja Europejska tworzy ramy oraz zasady, na jakich pieniądz elektroniczny będzie jednym z dostępnych w rozliczeniach. Co w tym przypadku istotne, cyfrowe euro ma otrzymać gwarancje prawne, a państwa członkowskie Unii Europejskiej, nie będą miały możliwości odrzucenia tego sposobu płacenia, co na siłę wprowadzi ten rodzaj pieniądza do obiegu. To nie koniec pomysłów, albowiem cyfrowe euro ma być docelowo podstawowym środkiem płatniczym w UE, przeto stanie się walutą w formie elektronicznej, ale bez swojego fizycznego odpowiednika.
Tak na marginesie, ponownie będziemy mieli walutę, która nie będzie miała żadnego pokrycia, czyli odchodzenie od parytetu kruszców toczy się swoim torem.
Przypomnę, a niedawno o tym już pisałem, że przez takie pomysły na wartości zyskuje nowa organizacja zrzeszająca dopiero kilka państw – BRICS, a ta zaproponowała, aby jej wspólne pieniądze, miały pokrycie w złocie. Tym samym waluta BRICS-u może stać się atrakcyjniejsza dla światowego biznesu, który za nic będzie miał zadłużonego monstrualnie dolara i o domniemanej wartości unijne euro.
Idźmy jednak dalej, bo przecież proponuje się, aby w cyfrowym euro, chociaż za kilka lat, odbywały się wszystkie płatności i rozliczenia pomiędzy firmami, co zaczyna otwierać bezpośrednią drogę do likwidacji pieniądza, jaki znamy od chwili ich wymyślenia przez Fenicjan.
Na tym również nie kończą się pomysły digitalizacji unijnej jednostki monetarnej, gdyż członek zarządu Europejskiego Banku Centralnego Fabio Panetta powiedział, że cyfrowe euro, nie będzie odpowiednikiem prywatnych walut cyfrowych, a stanie się jednym z elementów stałego obiegu i obrotu finansowego. To z kolei sugeruje, że zwykli obywatele UE, będą mieli owo narzędzie płatnicze w swoich „portfelach” i tym mają się posługiwać. Nie jest wykluczone, że z czasem cyfrowe euro całkowicie zastąpi europejską walutę w formie fizycznej, a nawet wyeliminowane zostaną wszelkie inne sposoby płatności, w tym przelewy, czeki bankowe i karty płatnicze.
Jakby tego było mało, wprowadzona zostanie jakoby górna granica dostępnych różnych rodzajów euro, czyli na kontach istniejących aktualnie, wynosić ma rzekomo ok. 3000 € dla przekazów i płatności, jednak tylko w początkowej fazie wprowadzania elektronicznego pieniądza. Ta może być stopniowo ograniczana/zmieniana, kiedy razem obowiązywać waluta cyfrowa i nie cyfrowa, choć będą one wymienialne ze sobą. Tym samym pozostać ma jeszcze przez jakiś czas gotówka, pieniądz na kartach płatniczych i w transferach bankowych, ale z naciskiem na używanie pieniądza elektronicznego.
Wejdą też do rozliczeń finansowych limity przesyłania pieniędzy, nawet w przypadku posiadaczy kilku kont tzw. zwykłych, natomiast kwota limitu przesyłanych pieniędzy ma się sumować, by pozostałą do zapłacenia uiścić za pomocą cyfrowego euro. Podobnie ma dziać się w obrocie finansowym małżeństw/par, bo i tu może pojawić się limit, który zsumuje wydatki gospodarstwa domowego, żeby ze zwykłego konta, dostępna była dla nich niewielka kwota, co wymusi korzystanie z cyfrowego euro.
Jest jeszcze jedna ciekawostka, bo o ile przepisy pozwalać mają na „dobranie” ze zwykłego konta pieniędzy i zasilenie nimi konta z cyfrowym euro, to nie ma w projekcie mowy o kierunku odwrotnym. Pamiętajmy, że na zwykłe konta, również wprowadzone mają być po tej transformacji limity wielkości transakcji, więc będzie to nas ograniczać w wydatkach. Nie ma zatem w nowej, a wciąż projektowanej dyrektywie o cyfrowym euro mowy, aby dokonać transferu walorów finansowych z konta cyfrowego euro, na nie cyfrowe, co oznacza, że zależność od cyfrowego euro, będzie bardziej niż wysoka i wprowadzi pełny nadzór Europejskiego Banku Centralnego nad wydatkami dowolnego państwa oraz jego obywateli przez EBC.
W kolejnych punktach proponowanej ustawy o cyfrowym euro można też przeczytać, że pozostaną konta bankowe, za które instytucje je prowadzące, będą mogły pobierać opłaty. Inaczej sprawa ma się przy kontach dla cyfrowego euro, więc te mają być darmowe. Co to oznacza? Trochę sposobem kija i marchewki, przekonywani będziemy do przejścia na cyfrowe euro, by uniknąć kosztów dodatkowych, czyli opłat za prowadzenie kont w bankach. Nie można w takim przypadku wykluczyć, że krajowe Banki Centralne, uwolnią po wprowadzeniu cyfrowego euro ceny za prowadzenie kont, by koszty wzrosły kolosalnie, co wymusi na wielu firmach, a także osobach prywatnych przejście na konta cyfrowe.
W kilku punktach wniosku znajdziemy jednocześnie zapisy, iż cyfrowe euro, nie będzie narzędziem do gromadzenia kapitału, a do obrotu, więc otrzymywania płatności i ich wydawania. Tym samym zbliżamy się do pomysłu, aby majątek osoby, określony był przez zgromadzone dobra (jeszcze przed wprowadzeniem cyfrowego euro), w tym ruchome i nie, ale nie będzie wówczas statusu społecznego określał stan posiadania środków finansowych na kontach. Może to również prowadzić nas do miejsca, w którym własność prywatna przestanie istnieć, czyli zbliżamy się do ideałów twórców komunizmu, a to w tej ideologii celem stało się oprócz utworzenia społeczeństwa pozbawionego ucisku i wyzysku klasowego, wprowadzeniem braku własności prywatnej.
Jeżeli tego właśnie chcą dokonać twórcy nowego modelu Unii Europejskiej, będziemy mieli typowy blok komunistyczny i to w całej Europie, a ta niegdyś z nim walczyła na różnych polach. Wypadałoby wówczas zmienić też nazwę Unii Europejskiej, bo Socjalistyczna Wspólnota Niepodległych Niegdyś Narodów, będzie do niej pasować znacznie lepiej.
Wprowadzona zostanie też identyfikacja odbiorców i nadawców pieniędzy, którzy do tego potrzebować będą Europejskiego Portfela Tożsamości, a ów zacznie działać na pełną skalę wraz ze stworzeniem cyfrowego euro. Europejski Portfel Tożsamości ma być również wykorzystywany do innych celów, więc logowania się do usług internetowych, serwisów społecznościowych i wszędzie tam, gdzie właściciel elektronicznego medium lub aplikacji tego sobie życzy.
Można więc powiedzieć, że zostanie nadany nam stricte cyfrowy dowód tożsamości, jak stosowany niegdyś w nazistowskich kacetach numer tatuowany na przedramieniu, a zastępował nazwisko, który w tej formie rugować będzie wszystkie inne dokumenty i to za pomocą jednego loginu. Europejski Portfel Tożsamości dawać nam będzie dostęp do usług na terenie UE, bez tego zaś Portfela w urzędzie to już niewiele zdziałamy, co może oznaczać, że ani zasiłek, ani emerytura, nie wpłynie na nasze konto, niezależnie od tego, jakim jest lub będzie. Da to także możliwość ścisłego kontrolowania naszej aktywności, bo jeden numer, jakim zarządzać będzie EBC, pokaże poprzez legowanie do systemu, gdzie akurat jesteśmy, co robimy, co kupujemy i na dobrą sprawę, jakie treści przeglądamy w internecie lub, co wyświetla się na naszych telewizorach.
Wszelkie transakcje na cyfrowym koncie podlegać będą kontroli EBC, które nadzorować ma wpływy i wydatki osób prywatnych oraz firm, a obrót tą walutą będzie dozwolony jedynie po zarejestrowaniu się w bazie danych Europejskiego Banku Centralnego.
Wniosek do Komisji Europejskiej proponuje również wprowadzenie zakazu ograniczania lub nawet uniemożliwiania poszczególnym państwom członkowskim operacji w cyfrowym euro, więc i z tej strony przymuszać będzie – nawet przeciwników takiego rozwiązania, do jego wprowadzenia. Europejski Bank Centralny poprzez swoje agencje, które niekoniecznie będą bankami, bo o tym też mówi projekt nowej ustawy, zarządzać ma cyfrowym euro i będzie nim sterował dowolnie, a zgodnie ze swoimi pomysłami.
Wprowadzona ma być też elektroniczna weryfikacja użytkowników cyfrowego euro, co też pod swoją pieczą będzie miał Europejski Bank Centralny i to on będzie zarządzał całym systemem cyfrowej waluty.
Cyfrowe euro ma być dostępne także poza granicami UE, ale dopiero, gdy Bank Centralny państwa nienależącego do UE podpisze stosowną umowę z EBC. Jeżeli tak się nie stanie, to za granicą dokonywać będziemy płatności z wykorzystaniem „starodawnych” kont i kart, ale też z limitem wydatków.
To z kolei może oznaczać, że ów system powstrzyma nas od podróżowania, gdyż ujmując najprościej, jak się da, braknie nam przyznanych w limicie środków, aby opłacić podróż i zapłacić za wypoczynek oraz atrakcje.
W krajach unijnych, a bez obecnej tam waluty euro, możliwe będzie używanie waluty państwowej oraz cyfrowego euro jednocześnie i tak będzie np. w Polsce, bo nie zapowiada się, aby nasza ojczyzna w najbliższym czasie zmieniła złotówkę na euro.
Cyfrowe euro to też jego stała ewolucja, bo taka będzie nadana temu rodzajowi „waluty” forma, co oznacza przypuszczalnie automatyczne płatności typu urządzenie – urządzenie, więc w bardziej niż dużym uproszczeniu lodówka sama zapłaci za pobraną energię i włożone do niej zakupy, a samochód za zatankowane paliwo lub pobrany do akumulatora prąd.
Nawiasem mówiąc, nie z domu będzie się ładowało samochody, bo za chwilę w UE zniknąć mogą kable do domowego ładowania aut ze standardowych gniazdek elektrycznych, a i wtyki w autach elektrycznych, ograniczać mają możliwość stosunkowo szybkiego pobierania energii z kontaktów.
Może się też tak zdarzyć, że cyfrowym euro, będzie wolno płacić za wybrane grupy towarów, bo i to kołacze się po głowach pomysłodawców, co z kolei prowadzi nas do wniosku, że nie będzie wolno kupić kanapy za 3500 €, bo po pierwsze limit na zwykłym koncie wynosić będzie 3000 €, ale cyfrowe euro, nie będzie zaprogramowane na wydatek typu kanapa, czyli niedozwolone stanie się wnoszenie płatności za ten zakup w cyfrowym euro.
Jakby to na koniec nazwać? Tę inicjatywę pozostawiam czytelnikom.
Warto też pokusić się też o komentarz, ale będzie on dla mnie jednym z trudniejszych, bo trochę w sprzeczności z moimi poglądami i przekonaniami. Wydaję się, przynajmniej w świetle opisanej wcześniej propozycji, że otrzymaliśmy wyraźny sygnał, iż Unia Europejska dąży do utworzenia obozu UE, który bardziej przypominał będzie kolonię karną, niż miejsce, w którym mieszkańcom żyje się w sposób, jaki opisywali to jej Ojcowie Założyciele. Mówię to, jako odchodzący od tego stwierdzenia zwolennik UE, a było mi często bardziej niż po drodze z Brukselą, chociaż już kilka lat temu zauważyłem, że unijne władze zaczęły nieco zmieniać kurs, więc stanęliśmy wtedy na rozstajach. Teraz jestem z Unią na kursie, który z każdym rokiem bardziej się oddala, więc raczej staję się eurosceptyczny, a głęboka przemiana, czyli moja nadzwyczaj krytyczna ocena pojawiła się tuż po rozpoczęciu akcji z ekologiczną, acz nieprzygotowaną przemianą UE w raj ze świeżym powietrzem.
Dlaczego taka zmiana? To wpływ tego, co zdarzyło się w ostatnich latach, więc nie mogę ich ocenić, jako przyjemnych od początku do końca, a i trochę pod wpływem słów, jakie wypowiedział niegdyś premier Wielkiej Brytanii Winston Churchill. Stwierdził, że „ci, którzy nie zmieniają zdania, nic nie zmieniają”. Można to przystawić do sytuacji, którą próbuje się nam przygotować, więc cyfrowego euro, a to będzie naszą smyczą i kagańcem w jednym.
To natomiast daje mi podstawy, by stwierdzić, że poprzez ten wniosek, usłyszeliśmy dzwonek alarmowy, a jest on, o ile nie ostatnim, to jednym z takich i czasu na reakcję mamy mniej niż mało. Za chwilę może być na wszystko zbyt późno i kiedyś obudzimy się w rzeczywistości, która do niedawna była jedynie filmową fikcją.
Biorąc pod uwagę wiele czynników, więc sytuację w Europie, ale też na świecie i w Polsce, to właśnie w naszej ojczyźnie można upatrywać ostatniego bastionu obrony tego, czego jeszcze nam, Europejczykom nie odebrano, a i nie myślałem, że kiedykolwiek zacznę rozważać głosowanie wbrew sobie i swoim poglądom politycznym. Te akurat się nie zmieniły i daleko mi do konserwatywno-prawicowych wzorców, jednak obawiam się, że liberałowie mogą wepchnąć nasz kraj w szpony unijnej machiny, a ta wtłoczy nas w swoje tryby, by nigdy nie wypuścić na wolność, jaka jest nam jeszcze znana.
Warto się chyba w takiej sytuacji zastanowić, czy swój pojedynczy głos, który sam nic nie znaczy, ale wraz z kolejnymi daje potężną siłę, nie powinien być zaproponowany dla szansy na obronę pewnych wartości tym, patrzącym na świat przez inne, niż zakryte gwieździstą unijną flagą okulary. Już przecież Tacyt mówił, że „Im bardziej chore państwo, tym więcej w nim ustaw i rozporządzeń„, a że żył dawno, o Unii Europejskiej nie słyszał i nie mógł wiedzieć, do czego będą zdolni obecni, niech im będzie, że politycy.
Poniżej pełny wniosek o wprowadzeniu cyfrowego euro.
Bogdan Feręc
Źr. Na podstawie wniosku w sprawie ustanowienia cyfrowego euro
Photo by Allison Saeng on Unsplash