Unia Europejska straci możliwość cenzury internetu
Przejęcie władzy w Białym Domu będzie miało swoje szerokie, bo światowe konsekwencje, a ściśle rzecz ujmując, przesunięcie się polityki na prawą stronę, więc lewackie, czy tam liberalne do granic rozsądku ideologie będą musiały powoli zacząć się zwijać.
Po obgryzionych już ze zgryzoty pazurach dostanie też Unia Europejska, a należy jej się, jak mało któremu blokowi, więc zacznie się od przywrócenia w mediach społecznościowych wolności słowa. Żeby udowodnić tezę, iż wolność słowa w internecie została przez Unię Europejską odebrana, świadczyć może zapowiedź, iż Bruksela zaczęła już swój typowy w ostatnich latach chocholi taniec i straszy właścicieli mediów społecznościowych karami.
Jak zapowiada Komisja Europejska, przyspieszy wdrażanie procedur wyjaśniających i kontrolnych w sprawie łamania zasad, jakimi kierować się muszą dostawcy treści internetowych, więc ograniczać publikacje niektórych z nich. Chodzi o te, które nie są przychylne liberalnej części unijnych polityków, więc mówią np., że na świecie są dwie płcie, a wszelkie dewiacje nazywają po imieniu.
Zapowiedzi są więc właściwie oficjalnym przyznaniem się Unii Europejskiej, że cenzurowała warstwę informacyjną, a do tego szybka ścieżka wdrażająca procedurę kontroli, może dodatkowo świadczyć o strachu, jaki zajrzał w oczy upadających liberalnych polityk Unii Europejskiej.
Już teraz mogę powiedzieć, bo to typowe działanie Unii Europejskiej zagłębiającej się w swojej dezorganizacji, że zarówno X Elona Muska, a może przede wszystkim on, ale też Facebook Marka Zuckerberga, Google, jak i inne, mogą liczyć, iż brukselskie polityczne bagno liberalizmu zacznie nakładać na tych dostawców kary finansowe. Oczywiście ścisła współpraca z administracją Donalda Trumpa, da im możliwość odrzucenia pomówień o niezgodności świadczenia usług dostarczania treści, co należy rozumieć jako odejście od ich cenzurowania, więc Unia będzie mówić swoje, a właściciele social mediów będą robić swoje.
Co jednak ciekawe, w pewnym momencie może też dojść do wyłączenia możliwości użytkowania kilku mediów społecznościowych w Europie, bo przecież ustroje totalitarne posługują się również takimi metodami, ale tu z kolei ta chwalona przez Dublin Bruksela, rozłoży Irlandię na łopatki.
Pomyślmy o takiej sytuacji…
Trump wprowadza cła, dodatkowo obniża podatki korporacyjne i te wszystkie amerykańskie koncerny wyprowadzają się z wyspy. Wówczas okazuje się, że od 20 do 40 tysięcy ludzi traci pracę i Irlandia jest wówczas w czarnej… dziurze. Do tego wszystkiego Bruksela poszła na wojnę z mediami społecznościowymi, więc i tu uderza w Irlandię, bo przecież właśnie na Zielonej Wyspie znajdują się centra danych gigantów technologicznych, w tym mediów społecznościowych.
W takim przypadku, a przyjmy, że Irlandia wciąż jest pod rządami Micheála Martina, premier może zgasić światło i zamknąć kraj na głucho, więc będziemy mieli powrót do czasów sprzed 1985 roku, kiedy szczytem techniki było pojedyncze auto na ulicy i odbiornik radiowy.
Niemożliwe? Oj, niebyłym tego taki pewien i nie patrzył z tak dużą wiarą na Brukselę oraz upadłą przewodniczącą Komisji Europejskiej.
Bogdan Feręc
Photo by Brett Jordan on Unsplash