Komisja Europejska przedstawiła swoja nową koncepcję skierowaną do przemysłu obronnego, co wskazuje, iż nie kieruje się już, jak ma to w swoich założeniach, rozwiązaniami pokojowymi.
Wstępna wartość strategii to budżet w wysokości minimalnej wynoszącej 1,5 mld €, a projekt nazwano Europejski Program Inwestycji Obronnych. Założenia nowej strategii rozwoju przemysłu obronnego zaprezentował unijny komisarz ds. przemysłu Thierry Breton, który wyraźnie stwierdził, że „Europa stoi w obliczu zagrożenia egzystencjalnego”.
W tej sprawie głos zabrał również komisarz Unii Europejskiej ds. polityki zagranicznej Joseph Borrell, który powiedział:
– W odpowiedzi na agresję Rosji na Ukrainę Unia Europejska wzmocnić musi swoje zdolności obronne.
Borrell powiedział również, że o ile kraje członkowskie nie zaakceptują tej strategii, będzie to z całą pewnością oznaczać koniec okresu pokoju, jaki miał miejsce od zakończenia tzw. ziemnej wojny. Wówczas, mówił dalej szef polityki zagranicznej UE, jej koniec zadecydował o zmniejszeniu wydatków na szeroko pojętą obronność.
Nieco inaczej określiła strategię była zastępczyni sekretarza generalnego NATO, a obecnie specjalistka ds. polityki w Europejskiej Radzie Stosunków Zagranicznych Camille Grand, która uważa:
– [Strategia] nie jest odpowiedzią na wojnę na Ukrainie, ale raczej szerszą odpowiedzią na strategiczną zmianę paradygmatu. Jest to uznanie, że [obrona] to temat, który nie zniknie przez jakiś czas.
W zaproponowanych założeniach druga gospodarka świata, czyli Unia Europejska, zacząć ma w końcu sama dbać o swoje bezpieczeństwo i zwiększyć znacznie w międzynarodowych strukturach obronnych.
Warto tutaj przypomnieć, że tworzenie jakiegoś rodzaju sił europejskich, wcale nie jest pomysłem nowym, a datuje się na rok 1951, kiedy zawiązała się Europejska Wspólnota Węgla i Stali, czyli pierwowzór Unii Europejskiej. W ujęciu historycznym można również dodać, że unia obronna, promowana była przez francuskiego polityka Jeana Monneta, który zapoczątkował rozmowy o zjednoczeniu całej Europy, więc można go nazwać twórcą koncepcji Unii Europejskiej.
Ówcześnie pomysł stworzenia europejskich sił obronnych został pogrzebany przez samą Francję, bo jej politycy nie dali swojej zgody na utworzenie takich jednostek. W pierwszych latach zimnej wojny zrodziła się idea, by utworzyć wielonarodowe siły wojskowe w Europie, co miało stopniowo uniezależniać Stary Kontynent od USA, a bazą miał się stać ogólnoeuropejski blok wojskowo-przemysłowy.
Od kilku lat Unia Europejska mówi o stworzeniu własnych sił wojskowych, a ich kontyngent miałby składać się z przedstawicieli wszystkich państw unijnych, co jednak nie zyskało szerokiego poparcia politycznego, ale i społeczeństw bloku. Jedyne, co udało się przeforsować Komisji Europejskiej, to wykorzystanie części środków UE do sfinansowania produkcji amunicji, ale i zachęca się kraje unijne do wspólnych zakupów opartych na zasadach dotyczących sytuacji nadzwyczajnych. Obecnie Komisja jest zdania, iż należy przyjąć tę zasadę w okresie długoterminowym, co pozwoli na ciągłe zakupy amunicji oraz potrzebnego sprzętu, choć nie mówi się jeszcze, że wojskowego.
Takie podejście Unii Europejskiej do zaproponowanej strategii zaczęło kłócić się koncepcją zapobiegania wojnie na jej obszarze, na co zwrócił uwagę członek Parlamentu Europejskiego z Partii Ludowej i były dowódca estońskiej armii Riho Terras.
Europarlamentarzysta powiedział:
– Europa musi być przygotowana na wojnę, a ponieważ jest to też unia gospodarcza, powinniśmy skoncentrować się na przemyśle obronnym.
Ciekawe jest również słownictwo, jakiego podczas prezentacji używał komisarz ds. przemysłu Thierry Breton, bo jak ognia unikał stwierdzenia o budowaniu europejskiej armii, a bardziej skupiał się na przemyśle i wspólnym rynku. Jeżeli jednak przyjrzeć się szczegółom strategii, jaką zaprezentował, nie można pozbyć się wrażenia, że propozycje są bardzo daleko idące, a obejmują również zakupy sprzętu wojskowego. Pojawiają się w strategii także sugestie, które mówią o gromadzeniu zapasów broni, wprowadzaniu ułatwień w obrocie sprzętem wojskowym, a także o przestawieniu unijnego przemysłu cywilnego na produkcję obronną. Wciąż jednak używa się w tym ostatnim przypadku zwrotu o sytuacji nadzwyczajnej, więc i tu unika się słów bezpośrednio kojarzących ze sprzętem wojskowym oraz wojną.
W swoim projekcie Komisja Europejska prezentuje też zdanie, iż środki pochodzące z nowej strategii, powinny trafiać wyłącznie do firm europejskich. W nowej koncepcji wzięto jednak pod uwagę Ukrainę, bo tę uważać się ma za państwo stowarzyszone z UE, czyli będzie mogła uczestniczyć we wspólnych projektach zakupów obronnych.
Nie można teraz jeszcze powiedzieć, że strategia w ogóle wejdzie w życie, gdyż po pierwsze budzi wiele kontrowersji, a pod drugie wymaga zgody Parlamentu Europejskiego i ratyfikacji przez kraje członkowskie UE. Słychać natomiast głosy, że część z 27 państw należących do Unii Europejskiej, nie zgodzi się na „odebranie im kompetencji” w zakresie wyboru firm dostarczających amunicję i sprzęt obronny, więc dyskusja w PE, a następnie w ramach obrad ministrów obronny, może mieć bardzo ostry przebieg i nie można przewidzieć wyniku.
Kolejny z byłych zastępców sekretarza generalnego NATO ds. bezpieczeństwa Antonio Missiroli powiedział, że nie jest obecnie pewne, jak potoczą się wydarzenia na świecie, bo o ile na stanowisko prezydenta USA ponownie wybrany zostanie Donald Trump, Europa może całkowicie zmienić swoją opinię w kwestii zakupów obronnych, a zintegruje się znacznie mocniej pod względem obronnym, by nie być świadkiem wycofania się Stanów Zjednoczonych z NATO i pozostawienia jej bezbronnej. Missiroli dodał, że Unia Europejska funkcjonuje znacznie lepiej w reakcji na pojawiające się „szoki i ma większą zdolność reagowania na nie, co paradoksalnie prawdopodobnie będzie oznaczać większą gotowość do podążania nowymi ścieżkami w celu wsparcia bazy przemysłowej i obronności w Europie”.
W tej sprawie jest jeszcze jedna niewiadoma, a chodzi o pieniądze, które trafić powinny do odpowiednich rąk. Należy bardzo dokładnie przeanalizować, gdzie przekazywane będą środki finansowe, by podnosiły niezależność obronną UE. Sam pakiet finansowy strategii można też nazwać kroplą w morzu potrzeb, gdyż oceniono, że rachunku końcowym Europa potrzebować będzie ok. 100 mld €, aby zaspokoić swoje potrzeby związane z nową strategią.
Jak do tej pory nie wiadomo, gdzie znaleźć tak ogromne pieniądze, więc i w tym zakresie toczą się rozmowy, a na ciekawą wypowiedź pozwolił sobie starszy pracownik naukowy z zespołu doradców ekonomicznych Bruegla Guntram Wolff.
Wolff stwierdził:
– Finansowanie wojen prawie zawsze odbywa się w oparciu o deficyty i jest ku temu bardzo dobry powód, ponieważ zwiększanie podatków z tytułu tymczasowych wydatków jest po prostu nieefektywne.
Zaproponowano w jednym z rozwiązań, aby Unia Europejska wypuściła obligacje, jednak poważne zastrzeżenia mają do nich Niemcy i Holandia, które stwierdziły, że „te nie są rozwiązaniem”.
Jeden z wyższych rangą dyplomatów unijnych powiedział natomiast, że tak ogromne pieniądze, jakich nie można uzyskać przez zwiększenie podatków, znajdą się w chwili, kiedy nastąpi „duży kryzys zewnętrzny”. Może to oznaczać rozpoczęcie działań wojennych, w które zaangażowana zostanie Unia Europejska.
Inne pomysły uruchomienia źródeł finansowych obejmują połączenie grup krajów w celu wspólnej emisji obligacji obronnych; zmiana zasad działania Europejskiego Banku Inwestycyjnego, by umożliwić mu inwestowanie w obronność oraz udoskonalenie unijnego programu opodatkowania zrównoważonych działań, aby wyraźnie uwzględnić projekty wojskowe.
Bogdan Feręc
Źr. Politico.eu