Drenująca klimatycznie kieszenie swoich mieszkańców Unia Europejska, dążąca jednocześnie do eskalacji konfliktu z Rosją, a przy wyraźnym poparciu NATO, na początek dociśnie swoich „poddanych”, bo obecne zakazy to wciąż zbyt mało.
Będące pod przemożnym wpływem Brukseli państwa unijne zgodziły się na wprowadzenie rygorystycznych przepisów antynikotynowych, co oznacza, że wyznaczone będą kolejne miejsca, do których nie będzie można zbliżać się z papierosem lub jego elektronicznym odpowiednikiem. Tłumaczy się tę kwestię dbałością o zdrowie biernych palaczy, którzy narażeni są na wdychanie pozostałości dymu i oparów, a teraz zakazu doczekają się kawiarniane ogródki, jak i wyznaczone miejsca zewnętrzne w pubach i restauracjach, ale i okolice placów zabaw.
Zgodę na takie przepisy dali ministrowie zdrowia Unii Europejskiej, a rekomendowane przez Brukselę, która wezwała do zdecydowanych działań w kwestii ograniczenia miejsc, w których można palić.
Zalecenie UE nie jest wiążące, a i pozostawiono pewną furtkę, i w przyjętym dokumencie pozwolono krajom członkowskim zadecydować, kiedy dokładnie ten przepis wdrożą. Głosów sprzeciwu nie było, ale Niemcy oraz Grecja wstrzymały się od głosu, czego nie zrobił ani minister zdrowia z Polski oraz rzutem na taśmę były już właściwie, jak i były poseł z Irlandii.
Co ciekawe, zalecenie i rekomendacja Brukseli, a i samo przyjęcie kolejnej represji wobec palaczy, dyskutowane było już w ubiegłym tygodniu przez Parlament Europejski, a ten propozycję odrzucił. Tym samym władze Unii Europejskiej działają właściwie przeciwko Parlamentowi, a tak samo postępują ministrowie zdrowia, którzy na sposób dyktatorski przyjęli zapisy.
Działania te mają być zgodne z celami UE, jakie postawiła sobie w ramach „Planu walki z rakiem”, aby do 2040 r. zmniejszyć populację palaczy z obecnych około 25% do mniej niż 5% ogółu.
Bogdan Feręc
Źr. RTE
Image by Nabil Maaizi from Pixabay