Do 10 stycznia UE ukrywała dokument, w którym unijna Służba Dyplomatyczna sugeruje, iż w rejon basenu Morza Czerwonego należy wysłać okręty wojenne bloku.
W dokumencie, do jakiego dotarł Euronews, można przeczytać, że okrętów wojennych ma być „co najmniej trzy”, a misja miałaby zostać dostosowana do potrzeb, aby chronić statki handlowe na Morzu Czerwonym. Okręty, jakie miałyby znaleźć się w tym zapalnym rejonie na Bliskim Wschodzie, byłyby wielozadaniowe i mogły zacząć tam stacjonować już w lutym 2024 roku.
Zaleca się również „szybką realizację” tej misji, a obejmowałaby rejon „od Morza Czerwonego do Zatoki Perskiej”.
Bruksela ma jednak pewien problem z uzyskaniem zgody na to zadanie, gdyż kraje Unii Europejskiej, niechętnie patrzą na tę propozycję, która miałaby być realizowana w ramach Operacji Prosperity Guardian, a tą dowodzą Stany Zjednoczone. Operacja Prosperity Guardian, jak do tej pory, uzyskała poparcie zaledwie sześciu państw unijnych, by następnie trzy z nich wycofały się z pierwotnego poparcia.
Do Unii Europejskiej swoje wezwanie wysłały Stany Zjednoczone, a chcą, aby Bruksela wymusiła na państwach członkowskich zgodę na zmianę antypirackiej misji Atalanta i udzieliła wsparcia, które przywrócić mają spokój na Morzu Czerwonym.
Stanowcze słowa sprzeciwu wysłane zostały do UE i USA w ostatni piątek przez minister obrony Hiszpanii Margaritę Robles, która w oświadczeniu powiedziała, że ten kraj nie będzie brał udziału w ewentualnej misji na Morzu Czerwonym. Co w tej sprawie również jest istotne, nowa misja okrętów wojennych UE, miałaby stać się ściśle kontrolowaną przez dowództwa Operacji Prosperity Guardian i Atalanty.
W dokumencie Służby Dyplomatycznej Unii Europejskiej można również przeczytać:
– Państwa członkowskie zachowują decyzję o przeniesieniu swoich aktywów z jednej operacji na drugą w zależności od potrzeb operacyjnych.
W UE jest wciąż wiele opinii w tej sprawie i Dania, Republika Czeska, Holandia oraz Niemcy popierają wstępnie ukierunkowaną operację morską, natomiast Belgia deklaruje współpracę z zachodnimi sojusznikami.
Żeby jednak przekonać więcej państw, a nawet w pewien sposób wymusić na nich udzielenie poparcia dla unijnej operacji na Morzu Czerwonym, Wielka Brytania opublikowała dokument, a w tym zapewnia, iż ta odpowiedź Europy ma przyzwolenie na mocy prawa międzynarodowego.
Są też w tym konflikcie państwa, które stają po stronie Jemenu i Turcja oraz Rosja stwierdziły, że reakcja Zachodu jest nieproporcjonalna. Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan oskarżył natomiast Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię o przekształcenie Morza Czerwonego w „morze krwi”.
*
Moja ocena. Przede wszystkim jest to wciąganie Unii Europejskiej do wojny na Bliskim Wschodzie, co USA robią kolejny raz, a mam tu na uwadze np. wojnę w Iraku, która jak się po latach okazało, nie miała podstaw, natomiast powody rozpoczęcia ostrzału były wyimaginowane.
Kolejna kwestia to słownictwo, bo „potrzeby operacyjne” w języku wojskowych oznaczają tylko tyle, że siłę ognia kieruje się w inną stronę.
Bogdan Feręc
Źr. Euronews/AFP
Photo by Brian Aitkenhead on Unsplash