Ukraińcy są dyskryminowani?

W Irlandii coraz częściej słyszy się słowa narzekania na ten kraj, które padają z ust Ukraińców, a ci twierdzą, że Zielona Wyspa miała być dla nich „ziemią obiecaną”, a tak wcale nie jest.

Aktualnie jęk zawodu częściej słyszany jest w przypadku uchodźców, a ci mają wciąż darmowe zakwaterowanie, państwo pokrywa koszt ogrzewania, dostarczenia prądu i leczenia, a nawet nie mogą znaleźć pracy. Ten ostatni zarzut jest trochę na wyrost, ponieważ pracę mogą podejmować, choć musi być spełniony pewien warunek, a ów jest chyba najtrudniejszy.

Chodzi o język, konkretnie angielski, którego ci wciąż nie umieją, choć wielu Ukraińców jest na wyspie od ponad 2 lat.

Są też tacy, którzy nauczyli się urzędowego języka w Irlandii, a nawet chcieliby znaleźć zatrudnienie, co nie jest dominującym zachowainem wśród tej grupy, a to w tych przypadkach słyszy się, że irlandzki biznes stawia na inne osoby niż pragnący zarabiać Ukraińcy. Independent podaje przykład 23-latki, która podkreśla, że „Irlandia nie była dla mnie łaskawa” i postanowiła, co zaznaczyła kilka razy w rozmowie, iż wraca na ogarniętą wojną Ukrainę.

Gwoli ścisłości dodam, co jest informacją podawaną nawet przez rząd w Kijowie, że wojną to ogarnięte jest jednak 30% kraju.

Alisa mówi, że chciałaby pracować w Irlandii, jednak ma poważne problemy ze znalezieniem zatrudnienia, a jej „irlandzki sen zmienił się w koszmar”. Jak dodaje dziewczyna z Ukrainy, podejmowała wiele prób znalezienia pracy, jednak wciąż wyrastają przed nią jakieś trudności, co właściwie blokuje jej zatrudnienie.

Dlatego 23-lataka postanowiła, że wróci do swojego kraju, a konkretnie do Charkowa na wschodniej Ukrainie.

Charków to akurat miasto, które leży w pobliżu terenów zajętych przez rosyjską armię, ale nie jest objęte bezpośrednimi działaniami wojennymi, co również można potwierdzić na stronach ukraińskiego rządu.

Powodem, dla którego Ukrainka chce wracać do swojego kraju jest, jak się wyraziła, „koszmar strachu, ubóstwa i dyskryminacji”. Wcześniej Alisa miała nadzieję, że w Irlandii otworzą się przed nią możliwości, jakich nie miała w swojej ojczyźnie, jednak tak się nie stało i jej marzenia legły w gruzach.

*

To tak zgodnie z prawdą. Czy każdy, kto przybył do Irlandii, niezależnie skąd pochodzi, jakiej jest narodowości i jakiego koloru skóry, od razu mógł nazwać ten kraj spełnieniem snu o bogactwie i dostatku. Każdy z migrantów zarobkowych, tuż po pojawieniu się na wyspie dostał wymarzoną pracę, miał własny kąt do zamieszkania, opływał w dostatek? Każdy z przyjezdnych mówił, że już w kilka dni po pojawieniu się tutaj zarabia krocie na swoje utrzymanie? Nie. Setki kilometrów przeszliśmy w poszukiwaniu pracy, zatrudnialiśmy się wszędzie, byle tylko mieć swoje pierwsze irlandzkie pieniądze, poznawaliśmy kulturę tego kraju, ludzi, sposób ich życia, o czym mówiłem już w ostatnim „Studiu Dublin” Radia Wnet.

Więc może w tym konkretnym przypadku, należy obniżyć nieco poziom oczekiwań i łagodniej spojrzeć na wyspę, która też ma swoje problemy, nie jest rajem nawet dla rdzennych mieszkańców wyspy, a te dramatyczne słowa zostawić dla siebie.

Tak na koniec, czy Irlandia każdego z migrantów traktuje jak kochająca matka, czy może bardziej, jak macocha, która może i nie przytuli do piersi, ale z domu nie wygna…

Bogdan Feręc

Źr. Independent

Photo by Tina Hartung on Unsplash

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS: