UE powinna się dwa razy zastanowić. Ukraina może stać się jej koniem trojańskim
Kiedy UE zaczęła mówić o rozszerzeniu, pokazywała to rozwiązanie, jako korzystne, gdyż zyskają kraje członkowskie, a jednocześnie przesuną się granice, tworząc dodatkową barierę od Rosji.
Cała sprawa posunęła się już bardzo daleko i zaprezentowano raport w kwestii dostosowania się państw kandydujących do unijnej reszty. Dokument stworzony został przez ekspertów z Niemiec i Francji, więc unijnych hegemonów, którzy chcą kształtować cały blok, a ujęto w nim m.in. reformę instytucji, traktatów i budżetu UE w związku z przygotowaniami do przyłączenia się do bloku takich krajów jak Ukraina, Mołdawia i Bałkany Zachodnie. Wiele w raporcie mówi się, że kraje kandydujące, a przede wszystkim Ukraina, powinna wprowadzić niezbędne reformy dotyczące praworządności oraz reformy, które rygorystycznie podchodzić będą do zjawisk niepożądanych w krajach unijnych.
Proces dołączenia kolejnych państw do Unii Europejskiej może rozpocząć się już w przyszłym miesiącu na szczycie w hiszpańskiej Granadzie. Nie będzie jednak oznaczać formalnego rozpoczęcia przyjmowania nowych państw do UE, ale wyznaczy drogę, jaką będą musieli podążać kandydaci.
Tu jednak należy się zastanowić, o czym już wspominałem, że z tą Ukrainą to jednak trzeba mocno uważać. Przykład mamy jak na wyciągnięcie ręki, więc złożoną przez Ukrainę skargę do Światowej Organizacji Handlu (WTO) na Polskę, Węgry i Słowację w związku z przedłużeniem przez te kraje embarga na ukraińskie produkty rolne. Złożyła, bo wszystkie trzy państwa, w sprzeczności z zaleceniami Unii Europejskiej, chronić chcą swój przemysł rolny, a nie być zalewanymi przez zboże techniczne i inne płody rolne.
Tak na marginesie, mówiąc o produkcji rolnej z Ukrainy, należy mieć na myśli bardziej międzynarodowe korporacje, które tam właśnie zainwestowały poważne środki finansowe i czerpią z tego korzyści. Oznacza to, iż Ukraina, czy też jej rolnicy, są wyłącznie podwykonawcami, a nie w pełnym znaczeniu tego słowa producentami żywności.
Idąc dalej, mamy już w Unii Europejskiej przykłady, iż uchodźcy ukraińscy, raczej słabo garną się do pracy, chociaż przyznać muszę, że część szuka zatrudnienia, ale i tu występuje pewna niedogodność, a mam na myśli Irlandię, bo chcieliby pracować na czarno. To da im możliwość zachowania zasiłków, a i za zakwaterowanie będą płacić grosze, jeżeli w ogóle.
Jest jednak duża grupa, która kpi sobie zarówno z zasad, na jakich przebywają w goszczącym ich kraju, a i wysuwają żądania socjalne, więc już to pokazuje, że budżety państw unijnych bardziej powinny się nastawić na zwiększenie ilości beneficjentów zapomóg, niż na dodatkową siłę roboczą i wsparcie państwowych kas, przez wypracowanie podatków.
To oczywiście nie wszystko, ponieważ cały czas toczy się, a w ślimaczym tempie, robienie unijnych porządków z uchodźcami wojennymi płci męskiej, zdolnymi do służby wojskowej, bo podejmują próby uniknięcia wysyłania ich na front i walki z najeźdźcą.
Moim zdaniem, Ukraina, jako kraj roszczeniowy, a widać to zarówno po zachowaniach części uchodźców wojennych w Polsce i Irlandii, ale też w wypowiedziach i wręcz żądaniach prezydenta tego kraju, taką samą będzie w UE. Może więc za jakiś czas po przyjęciu jej do struktur unijnych, stać się swoistym koniem trojańskim, a będzie znacznie większym problemem dla Brukseli niż Polska i Węgry razem wzięte.
Dlatego byłbym dwa, a nawet trzy razy się zastanowił, czy ta szybka ścieżka przyłączania Ukrainy do Unii Europejskiej jest odpowiednią, a i zaproponowałbym trochę inne rozwiązanie. Po zakończeniu wojny, w taki lub inny sposób, Ukraina staje się państwem współpracującym, nie zaś kandydatem lub członkiem niezrzeszonym. Da to czas, aby przez kilka lat udowodniła, że potrafi radzić sobie w całkiem innej, niż posowiecka rzeczywistości, natomiast jej obywatele będą dążyć do standardów UE.
O ile zmiany będą widoczne, a nie powinno się to stać w mojej opinii, która jest przeciwstawna do twierdzeń UE, czyli do 2030 roku, Ukrainie powinno się dopiero w takim przypadku nadać status państwa kandydującego.
Pamiętajmy o jeszcze jednej sprawie. Ukraina jest teraz ruiną państwa, a jej odbudowa pochłonie miliardy euro i dolarów, a i potrzebować będzie sporo czasu, aby się uporządkować.
Dlaczego tak krytycznie oceniam proces przyłączenia Ukrainy do UE oraz jej obywateli? To proste. Poznałem ich całkiem spore grono, które mieszka w Galway, a ułatwieniem w zawieraniu znajomości jest znajomość z przeszłości, kiedy nauczono mnie języka rosyjskiego. To właśnie staje się zawsze na początku punktem zwrotnym i widzę ten wyraz ulgi na twarzach, kiedy próbują nawiązać jakiś kontakt, wpisując w telefoniczne tłumacze zdania, a ja im odpowiadam po rosyjsku, acz z moskiewskim akcentem.
Właśnie mój język rosyjski, usposabia Ukraińców do mnie przyjaźnie i stają się bardziej otwarci. Po kilku spotkaniach, kiedy uważają mnie za swojego, zaczynam zadawać z pozoru niewinne pytania, a wówczas otrzymuję prawdziwe odpowiedzi. Przyznam, że nie są one zgodne z oficjalną narracją irlandzkich mediów, a i pretensji pod adresem tutejszych władz jest wiele, o czym Dublin raczej nie wie. Gdyby było inaczej, myślę, że i zachowanie gabinetu Leo Varadkara byłoby całkiem inne i wicepremier Martin, nie dawałby lekką ręką kolejnych 23 mln € na wsparcie dla Ukrainy.
Mamy jeszcze jedną kwestę, którą można wychwycić w celach, na jakie przeznaczone są pieniądze od irlandzkich podatników, a chodzi o 3 miliony euro dla UNHCR na wsparcie prac w zakresie ochrony, w tym zakwaterowania i schronienia oraz wsparcia psychospołecznego. O tym można przeczytać w informacji prasowej Departamentu Spraw Zagranicznych Republiki Irlandii, ale ten punkt powinien być impulsem do zadania pewnych pytań.
Do niedawna irlandzkie władze twierdziły, że przecież pieniądze na zakwaterowanie uchodźców wojennych z Ukrainy, w przeważającej części pochodzą z funduszy unijnych i międzynarodowych. Jednak w świetle tej informacji zdaje się, że sytuacja jest inna. Irlandia płaci UNHCR, a ta organizacja wspiera inne kraje, w tym Irlandię w kosztach zakwaterowania uchodźców? To kto komu płaci? Irlandia sama sobie? Czy nie jest to kreatywna księgowość, żeby nie powiedzieć…
A wystarczy uważnie czytać rządowe dokumenty.
Gwoli ścisłości, nie mam nic przeciwko rozsądnemu przyjmowaniu uchodźców, również z Ukrainy, ale jestem też zdania, że czas na aklimatyzację powoli mija i trzeba zacząć przyzwyczajać te osoby do myśli, że o ile chcą wejść do UE, powinni to pokazać teraz, żeby wytrącić mi z rąk argumenty.
Bogdan Feręc
Photo by Marek Studzinski on Unsplash