Trzeba się dobrze zastanowić

Stawianie na samochody elektryczne może mijać się z celem, przynajmniej, teraz gdy ta technologia jest niewydajna i pojawia się kolejna, którą można nazwać przyjazną dla środowiska, choć jest diabolizowana.

Porównanie samochodów napędzanych wodorem i elektrycznych obejmuje wiele różnych aspektów, takich jak ekologia, infrastruktura, koszty, zasięg, wydajność i itp., a można to określić kilkoma kluczowymi czynnikami. Można też rozważyć, czy warto obecnie zmieniać samochód na elektryczny, czy może wstrzymać się na jakiś czas i obserwować rozwój technologii wodorowej.

Samochody napędzane silnikami elektrycznymi już poznaliśmy, a i pojawia się coraz więcej opinii użytkowników, więc dokładnie znamy wady i zalety tego rozwiązania. Duża część użytkowników zawiedziona jest osiągami samochodów elektrycznych, przede wszystkim dużymi różnicami w zasięgu, gdyż ten nominalny*, odbiega od rzeczywistego. Jeżeli uznać jednak auto elektryczne za samochód miejski, to opinie są już inne, bo w tym przypadku zbierają one więcej pozytywnych opinii.

Wracając jednak do porównania obu technologii, a warto dodać, że kilka dni temu w Polsce uruchomiono pierwszą, ogólnodostępną stację napełnia zbiorników samochodowych wodorem. Plusem tego rozwiązania jest, że tankowanie samochodu osobowego odbywa się praktycznie tak samo, jak auta spalinowego i trwa też porównywalnie, bo ok. czterech minut, a na jednym tankowaniu możliwe jest przejechanie dystansu ponad 600 kilometrów. Produktem spalania jest woda, więc o zapachu spalin również można zapomnieć. Stacja w Warszawie jest pierwszą, ale powstają także takie w Gdańsku, Rybniku i Wrocławiu, a właścicielami są Zepak i Polsat Plus.

Wracając jednak do porównywania technologii, można zacząć od ekologii, a co może zaskoczyć, samochody elektryczne uznawane są z jakiegoś powodu za bardziej ekologiczne niż te na wodór. Są, ale tylko w jednym przypadku, więc jeśli energia do ich ładowania pochodzi ze źródeł odnawialnych, a i odrzucimy w tych rozważaniach element magazynowania energii, czyli ogromny kilkusetkilogramowy akumulator. Pojazdy te nie emitują żadnych zanieczyszczeń – bezpośrednio w miejscu użytkowania.

Trochę inaczej wygląda to w kwestii hydrogenu, bo produkcja wodoru jest jeszcze kosztowna i wymaga całkiem sporych nakładów energetycznych, a i nie jest czysta, zwłaszcza jeśli nie jest uzyskiwana z odnawialnych źródeł, czyli podobnie, jak prąd z elektrowni, które do jego wytworzenia zużywają węglowodory. Ponadto, produkcja i transport wodoru mogą generować emisje gazów cieplarnianych, co zwolennicy prądu przedkładają jako jeden z argumentów. Zapominają natomiast, że i samochody ciężarowe mogą być napędzane silnikami wodorowymi, a to oznacza, że nie będą emitowały gazów cieplarnianych.

Aktualnie ważne są też czynniki infrastrukturalne, bo stacji ładowania samochodów prądem powstaje coraz więcej, głównie państwach, które postawiły na elektromobilność. To jednak typowe, bo przecież technologia samochodów napędzanych elektrycznie również jest nowością na naszych drogach i da się tu powiedzieć, iż dopiero zaczyna wchodzić w nasze mobilne życie. Infrastruktura stacji tankowania wodoru jest obecnie znacznie mniej rozwinięta, a gdzieniegdzie nie istnieje w ogóle, natomiast w porównaniu z siecią stacji ładowania dla samochodów elektrycznych, praktycznie nie istnieje.

Samochody elektryczne są zazwyczaj tańsze w zakupie niż te na wodór. Ponadto, koszty eksploatacji są niższe, ponieważ elektryczność jest jakoby tańsza i bardziej dostępna niż wodór. Na marginesie dodam, że teraz, samochody na wodór są wciąż jeszcze znacznie droższe w zakupie, gdyż mniej reklamowane i rozpowszechnione, co daje w efekcie wyższe koszty eksploatacji, jednak to za kilka lat może się zmienić, a wynikać będzie wyłącznie z zainteresowania się nimi rynków.

Najnowsze modele samochodów elektrycznych mają coraz większy zasięg, co zmniejsza problem zakresu ich działania. Jednak nadal konieczne są dłuższe przerwy na ładowanie na długich trasach. Auta na wodór mają znacznie większy zasięg w porównaniu do wielu pojazdów elektrycznych, a tankowanie wodoru zajmuje znacząco mniej czasu niż ładowanie baterii i porównuje się ten proces do typowego tankowania auta spalinowego.

Pojazdy elektryczne można ładować praktycznie w każdym miejscu, gdzie dostępne są standardowe gniazdka lub stacje ładowania, a tak z całą pewnością nie jest w przypadku wodorowych. Co też istotne, przeciwnicy tej technologii twierdzą, że stacje wodorowe to skomplikowane konstrukcje, a i koszt ich budowy jest wyższy. Przedstawia się je więc w negatywnym świetle, jednak wyłącznie pod względem kosztów, a i nie mówi, że są praktycznie takie same, jak benzynowe, więc proste i szybkie w obsłudze.

Podsumowując, obie technologie mają swoje zalety i wady. Wybór między samochodem na wodór a elektrycznym zależy od wielu czynników, w tym lokalnej infrastruktury, kosztów, preferencji ekologicznych i typu użytkowania. Obecnie, auta elektryczne są bardziej powszechne i mają bardziej rozwiniętą infrastrukturę ładowania, co sprawia, że są bardziej dostępne dla przeciętnego konsumenta. Jednak technologia wodorowa może mieć przyszłość, a używana będzie w zastosowaniach komercyjnych, czyli transporcie towarowym i w pojazdach o wymaganym dużym zasięgu.

Niektóre kraje prowadzą obecnie szeroko zakrojone próby z wykorzystaniem paliwa wodorowego, a i przygotowują się do opracowania niewielkich silników wodorowych, które można by montować w samochodach osobowych.

Które z rozwiązań wygra? Ja stawiałbym na wodór, a technologię elektryczną znam i widzę w niej coraz więcej wad.

*Zasięg nominalny to ciekawostka, bo nigdy nie będzie mieć odzwierciedlenia w rzeczywistości. Jak się ów określa? Na zamkniętym torze testowym, przy prędkości 70 km/h i bez typowej infrastruktury drogowej, czyli skrzyżowań, przejść dla pieszych i ruchu ulicznego. To z kolei oznacza, że taki Feręc, gdyby wybrał się w podróż do Studia 37 Radia Wnet w Dublinie, to modelem Kuga marki Ford, z Galway tam dojedzie, ale zaraz po zaparkowaniu na Smithfield, zacznie szukać gniazdka do ładowanie tegoż pojazdu. Nie pojedzie ów z kolegą redaktorem dyrektorem muzycznym stacji Wnet wozić się po stolicy, bo mu braknie prądu i tyle. Będzie natomiast zmuszony poczekać kilka godzin, żeby samochód ponownie był gotowy do użytku w tym jednomilionowym mieście. Przed powrotem do domu, czyli do Galway, też będzie ten biedny Feręc zmuszony naładować akumulator, bo przecież na nieco ponad 220 kilometrowej trasie, nie będzie szukał ładowarki. A gdyby ta sama Kuga miała silnik wodorowy, tankuje w Galway, jedzie do Dublina i z niego wraca i na dodatek bez tych dodatkowych atrakcji z szukaniem prądu.

Bogdan Feręc

Photo CC BY-SA 4.0 Bexim

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Krytyka ograniczeń
UE chce szybkiego ro