Trump Gorbaczowem naszych czasów

Donald Trump w swojej drugiej kadencji rozpoczął proces pełnej restrukturyzacji amerykańskiego państwa, co przywrócić ma w Stanach Zjednoczonych dobrobyt, ale prowadzić też będzie do zmniejszenia zadłużenia kraju, co z kolei przełożyć się na zwiększenie zamożności Amerykanów i mieszkańców tego państwa.
Co można już teraz zauważyć, przebudowa poprzedniego systemu zaczęła się z dużym rozmachem, jest głęboko oraz wiele kół krytykowana, a i nie chcą tego zaakceptować państwa, które globalistyczne hasła niosły od kilku lat na ustach. Tu za przykład niechaj posłuży Unia Europejska, a to ona będąc w zapaści gospodarczej, wciąż brnie w układy i układziki, zamiast jak Trump, zacząć myśleć wyłącznie o sobie i swoim dostatku.
Kiedy reformy Donalda Trumpa się zakończą, przynajmniej ich główna część, wcale nie jest powiedziane, iż wówczas będzie znacznie lepiej i wszystkie klasy społeczne w Stanach Zjednoczonych będą to odczuwać. Stanie się tak z jednego powodu, gdyż nie jest to proces, który zmieni wszystko w jednej chwili, a nawet kadencji.
O ile jednak 47 prezydentowi USA ta sztuka się uda, a wiele na to wskazuje, może do niego przylgnąć określenie, iż stał się Michaiłem Gorbaczowem naszych czasów.
Dla wyjaśnienia dodam, że to właśnie ówczesny pierwszy sekretarz Związku Radzieckiego, późniejszy rosyjski prezydent, zapoczątkował reformy w Rosji, a te doprowadziły w konsekwencji do upadku komunizmu w europejskim bloku wschodnim. Niewiele osób jednak wie, iż nie był on prekursorem tych zmian, bo te chciał wprowadzić już Leonid Breżniew, którego pocałunek z niemieckim szefem komunistycznych Niemiec Wschodnich Erichem Honeckerem przeszedł do historii politycznych powitań.
Donald Trump rozpoczął więc reformować Amerykę w swoim stylu i to w równym stopniu na niwie gospodarczej, ale też politycznej i wojskowej, co może przynieść efekt w postaci zmian na całym świecie. Oczywiście nie należy się spodziewać, że zmienią się światowe mocarstwa, albowiem ich krystalizacja może być jeszcze wyższego poziomu, jednak zaistniało wysokie prawdopodobieństwo odchodzenia od globalnych powiązań ekonomicznych, co oznacza powrót do dawnych czasów.
Drzewiej, jeżeli państwa chciały ze sobą prowadzić interesy, porozumiewały się w układzie jeden na jednego, by wykorzystać swoje najmocniejsze strony, a ewentualne profity miały wyłącznie partnerzy. Do głosu doszły jednak ogólnoświatowe korporacje, które skupiły w swoich rękach niewyobrażalny dla zwykłego człowieka kapitał, jednak ich potęga zaczęła wpływać także na kształtowanie polityk wielu państw. Korporacje zauważyły również, iż potrafią poprzez swoje ekonomiczne naciski obalać rządy, z czego wielokrotnie korzystały.
Pojawił się jednak Donald Trump, a to on już w pierwszej kadencji rozpoczął swego rodzaju krucjatę na wszechpotęgę kapitału, choć stało się to trochę wbrew jego prywatnym interesom. Nie można jednak zapominać, iż Trump biznesmen, działał jednak na tym polu jako pojedynczy podmiot, a tworzący swoją własną korporację. Obecny prezydent USA jest i chyba był przeciwnikiem globalizacji, która, jak się może wydawać, czyni wiele więcej złego, niż przynosi dobrego, więc zapoczątkował reformy zmieniające obecny porządek świata.
Zaczęto jednak przedstawiać to w ciemnych barwach, a mogło się stać z powodu, iż uderzył w interesy, jakie pojawiały się na styku korporacyjno-politycznym.
Pamiętać wypada również, że Donald Trump w pierwszej kadencji przejął prezydenturę w chwilach stagnacji gospodarczej i stał się swojego rodzaju motorem napędowym dla Ameryki, całkiem, jak stało się to po pewnym czasie w Rosji, która zaczęła przechodzić „pierestrojkę” – przebudowę. Zawsze jednak będę podkreślał, bo znajdzie się kilka osób, które będą wskazywać, że zmiany w nowej Rosji doprowadziły do biedy i upadku społeczeństwa. To prawda, ale przejście z systemu zarządzania centralnego na rynkowy, nie jest proste, a i czasochłonne, by dać możliwość wskoczenia na właściwe tory.
Gorbaczow swoją „pierestrojką” zaczął też budowę nowego stylu myślenia Homo Sovieticus, choć ten krok swobodnie może pominąć Trump, ale tylko w pewien sposób, albowiem w Stanach Zjednoczonych potrzeba obecnie pobudzenia ludzi i firm, a wszystko po latach anemicznego rozwoju USA.
Donald Trump odchodzi też o neoliberalizmu, a ten jest wyjątkowym elementem rozstroju świata, pozwalającego na najdalej idące dziwactwa i promowanie chorych niekiedy ideologii. Odejście od tradycji, wiary i przekonań, jakie przez lata przyświecały wcześniejszym pokoleniom, dewastowane było poprawnością polityczną więc i wynaturzenia różnej maści pojawiały się na świecie, a ten je sankcjonował. Można tu dodać, że normalność stała się więc passé i jawiła się w wielu kręgach jako dziwactwo oraz zabobon.
To wszystko chce zmienić Donald Trump, ale wydaje się, że lepszym określeniem stanie się tu przywrócenie normalności i to w równym stopniu w sferze społecznej, jak i politycznej oraz gospodarczej. Cofnijmy się teraz całkiem niedaleko, bo do kampanii wyborczej Trumpa, a to już wtedy mówił, że skończy z wieloma procesami psującymi Amerykę. Była to zapowiedź tego, co właśnie się dzieje, czyli zmniejszanie rozrośniętej ponad miarę biurokracji i cięcie kosztów funkcjonowania państwa. I to wielu osobom się nie podoba, a tylko dlatego, że znaleźli ciepłe posadki, które okupowali od „urodzenia aż po grób”, przynajmniej w zakresie zawodowym.
Co jeszcze robi Donald Trump, którego odsądza się od czci i wary, kiedy został następcą Joe Bidena? A nic specjalnego, a i nie jest to też nowość, bo odchodzi od deindustrializacji USA, przynajmniej w jej kluczowych sektorach. Porzucił też tzw. Zielony Ład, bo to on w dużym stopniu, jako system całkowicie przeciwny gospodarkom, nadmiernie je obciąża, a co za tym idzie, podnosi koszty produkcji i prowadzi do ubożenia społeczeństw. Nie mogę pominąć jednak pewnego ważnego aspektu zmian proponowanych przez Trumpa, bo przecież proponowany przez niego system, prowadzić też będzie do bogacenia się bogatych, niewiele da średnio zarabiającym, a zupełne ochłapy rzuci najniższym warstwom społecznym.
Właśnie te ostatnie mają najwięcej obaw, bo polityka ekonomiczna Donalda Trumpa może ich uwięzić w grupie ubogich na całe życie.
Jeżeli jednak mówimy tu o Ameryce, która podnosi się z ekonomicznych kolan, to cały czas trzeba pamiętać o zadłużeniu Stanów Zjednoczonych, a wynosi ono circa 36 bilionów dolarów, więc cięcia kosztów wydają się dobrą decyzją, jaką podjął aktualny lokator Białego Domu. Oczywiście zmniejszenie ilości stanowisk w samej urzędniczej machinie USA, niewiele przyniesie korzyści, oprócz zmiany wizerunkowej, ale zamknięcie kosztownych programów pomocowych i wsparcia oraz bezsensownego wydawania pieniędzy na projekty, które nie są związane bezpośrednio z Ameryką, już tak.
Wyjście z projektu WHO i odebranie dotacji amerykańskiego rządu wielu krajom na świecie, to tylko jeden element całej układanki Trumpa, bo jest jeszcze sprawa kosztów wojskowych, a tu pojawi się nam Ukraina i Rosja. Wojna jest kosztowna dla USA, ponoszących jej ciężar, czyli, o ile Trump chce zmniejszenia długu publicznego, powinien również zmniejszyć wydatki na szeroko pojętą wojskowość. Do tego m.in. potrzebny jest mu spokój na Ukrainie, więc zakończenie wielomiliardowej pomocy, jaka kierowana jest do tego państwa bez prze- i przyszłości, które w mojej ocenie, prędzej lub później, a i prędzej lub szybciej, ponownie wejdzie, jak niegdyś w struktury Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich pod przemożny wpływ Federacji Rosyjskiej.
Ważne jest również, że Trump walczy z ideologiami oraz wielobiegunowością nowego świata, choć tę bitwę Trumpa można swobodnie porównać do zakończonej w 1991 roku, kiedy wolny świat (kapitalizm) prowadził z komunizmem. W pewnym momencie komuniści, nazywani dzisiaj lewicą zrozumieli, że ich model prowadzenia gospodarek wcale się nie sprawdził, więc dali miejsce pragmatyzmowi. Po latach jednak ktoś wymyślił, że obywatele tzw. wolnego świata mają zbyt dużo swobody, a i za daleko posuwają się w swoich krytycznych opiniach wobec władzy, co skutkowało pomysłem wtłoczenia ich w ramy promowane wciąż silnie przez dogorywającą Unię Europejską.
Ta natomiast z wyciem na ustach za wszelką cenę zdyskredytować chce Trumpa, przeszkodzić mu w przywracaniu normalności, rzucając do walki swoją chorą ideologię i narrację, w której straszy się własnych obywateli wyimaginowanym wrogiem ze wschodu.
W mojej opinii Rosja, choć pod żadnym względem nie mogę jej nazwać krajem idealnym, ani tym, który w jakiś sposób można kochać, ważna jest dla Europy pod względem gospodarczym. Od lat powtarzam, iż to potężny rynek zbytu, a i bogaty w surowce naturalne, potrzebne Europie i na innych kontynentach. Reasumując, z Rosją powinno się prowadzić interesy, przy jednoczesnej oschłej przyjaźni i przypominaniu jej, żeby się odpowiednio zachowywała. Stanom Zjednoczonym Rosja, jako odwieczny wróg, a bardziej, niż dobre z nią stosunki potrzebne są do czegoś całkiem innego, czyli do spokojnego prowadzenia polityki międzynarodowej, w której oba mocarstwa nie wchodzą sobie w drogę, a niekiedy jednoczą się przeciwko wspólnemu wrogowi, przyjmijmy, że ekonomicznemu.
Za takiego teraz USA, ale co istotne również Federacja Rosyjska, uznają Chiny i jedni mniej, a drudzy bardziej otwarcie zaczęli walczyć, by jednak dominacja pozostała w rękach Waszyngtonu oraz Moskwy, natomiast Pekin pozostał pod pewną ich kontrolą.
Bogdan Feręc