To zły pomysł Trumpa

Kiedy rozpoczęły się rozmowy pokojowe Stanów Zjednoczonych z Rosją, a dotyczące zawarcia pokoju na Ukrainie, stały się pierwszymi wówczas od prawie trzech lat, więc nikt oprócz nowego prezydenta USA, nie myślał o doprowadzeniu całej sytuacji do jakiegoś w miarę pozytywnego rozwiązania.
Może więc zastanawiać propozycja Donald Trumpa, który uważa, że po zakończeniu wojny i ogłoszeniu pokoju, to właśnie Europa stać się ma policjantem pilnującym ładu pomiędzy oboma stronami.
Fakty są takie, że Europa, do tej pory, a w trakcie rozmów pokojowych, wciąż idzie w kierunku konfrontacyjnym z Rosją, więc uczynienie z niej sił rozjemczych vel stabilizacyjnych, to jednak szalony pomysł Trumpa.
O ile wsłuchać się w słowa politykierów, bo dla mnie wciąż nie polityków z Europy, w tonie ich głosów nadal pobrzmiewa nuta pobrzękiwania szabelką, czyli nie mają ochoty na porozumienie, a wygrażają pięścią Kremlowi. Jak więc, bo to cały czas mnie zastanawia, mają stać się gwarantem pokoju w regionie, skoro są wyraźnymi bojownikami o obrócenie w perzynę Federacji Rosyjskiej?
Oczywiście rozumiem decyzję prezydenta USA, bo przecież on ma całkiem inne cele, a i nie potrzebuje walczyć z przeciwnościami na różnych frontach, więc wystarcza mu Izrael, z którym Stany są od lat w bardzo dobrej komitywie.
Co jednak ważne, europejskie fakty, a tych nikt nie ukrywa, są takie, że Stary Kontynent wcale nie jest zainteresowany zakończeniem konfliktu na Ukrainie i ów stale podsyca. Oczywiście w oficjalnym przekazie mówi się coś tam o pokoju, o zakończeniu wojny, ale i o upodleniu politycznym i ekonomicznym Rosji, jakby akurat Europa była światową potęgą.
Walczy się też z faktami, co bardzo wyraźnie widać w europejskich mediach głównego nurtu, więc wprowadza się w czyn zasadę, że o ile „teoria nie zgadza się z faktami, tym gorzej dla faktów”.
Bogdan Feręc
Photo by Christian Lue on Unsplash