To będzie unijne piekło. Ursula von der Leyen poczuje się jak w domu
W Brukseli słychać głosy, że ta kadencja Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego będzie piekłem, ale dodaje się, że to wymarzone warunki dla szefowej Komisji Europejskiej.
Już teraz wiadomo, że nadchodzące pięć lat będzie znacznie trudniejsze dla Europy, więc pandemia i początek wojny na Ukrainie może być niczym przed wyzwaniami, jakie staną na drodze Unii Europejskiej. Najwięcej niepokoju wzbudza w Komisji Europejskiej możliwość wyboru na prezydenta USA Donalda Trumpa, a jak mówi red. Wojciech Cejrowski, ma on coraz większe szanse, ponieważ na światło dzienne wychodzą różne tajemnice Kamali Harris, w tym jej domniemany problem z nadużywaniem alkoholu.
To jednak sprawa ważna dla mieszkańców Stanów Zjednoczonych, bo w Unii Europejskiej rośnie obawa, iż po objęciu przez Donalda Trumpa fotela w Białym Domu, Unia ponownie rozpocznie wojnę gospodarczą z USA, co obserwowane było za jego poprzedniej kadencji. Najwięcej obaw jest o zapowiedzi kandydata na prezydenta, który deklaruje, że nic go nie powstrzyma przed obniżeniem podatków korporacyjnych, aby amerykańskie firmy wróciły na własne podwórko. To oczywiście będzie w stanie ekonomicznie pogrążyć Europę, bo opuszczenie jej przez amerykańskie koncerny wiąże się z utratą w skali Starego Kontynentu milionów miejsc pracy, więc głębokim kryzysem.
Kolejnym problemem Komisji Europejskiej może być wzmocnienie przez Donalda Trumpa sił prawicowych, a tego Ursula von der Leyen i jej przyboczni obawiają się najbardziej, ponieważ rosnące siły konserwatywne, mogą popsuć cały jej misterny plan spełnienia wcześniejszych obietnic. Dla przypomnienia można dodać, że przewodnicząca Komisji Europejskiej obiecała, iż przyspieszy prace w zakresie Zielonego Ładu, jeżeli wybrana zostanie na kolejną kadencję, czyli przyszedł czas zapłaty za wsparcie, jakiego jej udzielono.
Jeden z wysokich rangą unijnych polityków, który pragnął zachować anonimowość, powiedział:
– Następne pięć lat będzie politycznym polem minowym. W tym czasie będzie musiała podejmować kluczowe decyzje dotyczące przyszłości Unii Europejskiej i jej budżetu, a jednocześnie zajmować się wojną na Ukrainie i wyborami w USA. Gdziekolwiek spojrzysz, von der Leyen ma problemy.
To nie wszystko, co czeka „prezydent” Unii Europejskiej, bo przecież Parlament Europejski już nie jest tym sprzed kilku miesięcy, więc weszła do niego znacznie większa ilość sił prawicowych, a i znalazło się w nim więcej krytyków Unii Europejskiej. W kilku państwach unijnych również doszło do przetasowań, czyli widać też gabinety skręcające w prawą stronę, a to kolejne utrudnienie dla Ursuli von der Leyen, by wszystko przechodziło przez Unię bez potknięć. Jakby tego było mało, w najbliższych trzech latach ilość zwolenników odejścia od obecnie prowadzonej przez Brukselę polityki może się zwiększyć, a konkretnie chodzi o Austrię i Francję, bo w tych państwach sama przewodnicząca KE ma więcej niż dużą ilość przeciwników.
Nie wiadomo, co stanie się z wojną na Ukrainie, czyli scenariusze mogą być dwa i jeżeli Donald Trump zostanie prezydentem, może albo zakończyć ten konflikt, albo zostawić go po prostu na głowie Europy, a to wtedy Ursula von der Leyen będzie miała duży kłopot ze wsparciem tego kraju.
Jakby ktoś pomyślał, że to już koniec tej wyliczanki, to grubo się pomylił, gdyż chodzi również o finanse i niedopinające się budżety, czyli trzeba znaleźć pieniądze na zwiększające się wydatki obronne oraz wspominany już i coraz droższy w realizacji Zielony Ład. Kwestia pieniędzy ważna jest z jeszcze jednego powodu, albowiem Unia Europejska będzie potrzebowała dodatkowych funduszy na planowane w najbliższych latach rozszerzenie, więc przyjęcie nowych państw, a tych nie można w żaden sposób nazwać bogatymi.
Tak między nami mówiąc, to Mołdawia wcale nie jest przekonana, że chce do Europy, a może bardziej jej mieszkańcy nie są zwolennikami Unii Europejskiej. Wielu z nich otrzymuje dodatki i dopłaty socjalne prosto z Kremla, więc wejście do UE, oznacza dla nich odcięcie od putinowskiej kasy. Obecnie nie znajdzie się w Mołdawii badań, które mówiłyby o większości, która chce przyłączenia do Europy, czyli nieprzekonanych trzeba będzie przekupić.
Z tym rozszerzeniem może być również problem w łonie Unii Europejskiej, bo przecież na przyjęcie kolejnych członków, zgodzić się musi każde z 27. państw członkowskich, a rządzone prawicową ręką, wcale nie muszą dać swojego błogosławieństwa.
Swoją opinię w sprawie kolejnych pięciu lat Ursuli von der Leyen wyraził również politolog z Niemieckiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i Bezpieczeństwa Nicolai von Ondarza, który wprost stwierdził, że należy patrzeć w tej kadencji znacznie szerzej na świat.
Nicolai von Ondarza twierdzi:
– Międzynarodowe otoczenie dla UE staje się coraz trudniejsze, dlatego też zapotrzebowanie na jedność i działanie będzie co najmniej na podobną skalę [jak] to, co widzieliśmy w ciągu ostatnich pięciu lat.
Również na tym nie można zakończyć tej listy z rozpościerającymi się problemami, jakie stają przed całą Unią Europejską oraz Ursulą von der Leyen, bo przecież mocno osłabieni są jej sojusznicy, czyli po ostatnich wyborach prezydent Francji Emmanuel Macron, a i słabnący politycznie kanclerz Niemiec Olaf Scholz. W obu przypadkach chodzi o kwestię posłów prawicowych, którzy uzyskali znacznie większą ilość mandatów do parlamentów krajowych, jak i do Parlamentu Europejskiego.
Kolejni z byłych stabilizatorów Unii Europejskiej także nie będą już wspierać Ursuli von der Leyen i nie może ona liczyć na Marka Rutte z Holandii, ale i premiera Belgii Alexandra De Croo. Polski premier Donald Tusk może i chciałby grać znaczniejszą rolę w UE, ale jaskółki ćwierkają, że może on mieć chrapkę na meble po prezydencie Andrzeju Dudzie.
Tu należy też dodać, że inaczej w Unii Europejskiej mogą zachowywać się też szefowie poszczególnych rządów, bo już teraz mierzą się ze swoimi przeciwnikami z grup skrajnych, które wzywają do zmiany polityki migracyjnej w całym bloku, a i zyskują w tym poparcie dużych grup społecznych. W takim przypadku działanie wbrew woli narodów może skończyć się tylko w jeden sposób, więc utratą władzy, a tego żaden z polityków sobie nie życzy.
Ursula von der Leyen zyska na współpracy z premierem Portugalii António Costą, który zastąpi na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej Charlesa Michela, a z nim przyjazne stosunki von der Leyen nie łączyły.
Trudna sytuacja panuje również w Parlamencie Europejskim, bo o ile centryści, socjaliści i liberałowie połączyli siły, aby przepchnąć kandydaturę Ursuli von der Leyen, tak dzieli ich politycznie wiele, a do tego siły przesunęły się w tych przypadkach na stronę prawicy, więc osiąganie konsensusu będzie problematyczne.
Co więcej, podziały w Unii Europejskiej widoczne są też na poziomie krajowym, a różnią je przede wszystkim priorytety dla własnych państw, co także stać się może kością niezgody. Pekin też stoi na drodze do szczęścia Brukseli, przynajmniej ona tak uważa, więc kolejne wojenki handlowe już są przygotowywane, a to oznacza, że prędzej lub później, ale Europa straci ten rynek zarówno w kwestii eksportu, jak i towarów importowanych. Jeżeli i gdy do tego dojdzie, Unia będzie musiała mieć już zdywersyfikowany przemysł, a obecnie nie zanosi się na to, aby miało się to stać w krótkim czasie.
Na koniec można powiedzieć tylko tyle, że przed Ursulą von der Leyen prawdziwie wyboista droga, a czy stawiać będzie odpowiednie kroki i czy te spodobają się mieszkańcom Unii Europejskiej, czas pokaże.
Bogdan Feręc
Źr. Politico
Fot. CC BY 4.0 Christophe Licoppe