Szpitalne reminiscencje
O tym, że lekarzy omijam szerokim łukiem, wiedziało do tej pory niewiele osób, głównie najbliżsi znajomi, czyli w Irlandii jakieś 5 osób.
Dlatego wizyty w szpitalu, te rozpoczęły się jakiś czas temu, przyjmowałem z godnością, a nawet mogę powiedzieć, iż były całkiem interesujące. Wiele osób, które w dziele lecznictwa szpitalnego są znacznie bardziej zaawansowane ode mnie, opowiadało mi historie, jak to są źle traktowani przez personel i to w równym stopniu ten medyczny, jak i pomocniczy.
Jak akurat mam do tego pecha, bo ostatnie dwa lata, kiedy datuje się okres mojej styczności z lecznictwem zamkniętym, oceniam wręcz idealnie, choć mieliśmy pewien epizod, w którym przez rok wmawiano mi, iż operacja żył to jest w moich nogach obowiązkowa, by następnie się okazało, że wystarczy poczekać w kolejce, aby ich stan się poprawił na tyle, iż nawet leki przestały mi być potrzebne.
Teraz okazało się trochę inaczej, ale też ciekawie, gdyż zwykłe badania nic kompletnie nie wykazywały i do pewnego momentu oznajmiano mi, że jestem okazem zdrowa.
Jednak determinacja zespołu lekarskiego okazała się silniejsza od tej domniemanej, którą przyjąłem, więc dopiero rzut na taśmę wykazał, że albo mnie zoperują, albo za chwilę nie będzie czego zbierać. Tu waśnie dochodzę do tych moich wszystkich lekarzy z oddziału torakochirurgii kardiologicznej, którzy wymęczyli mnie do granic możliwości, ale w końcu ustalili, co mi się dzieje w skołatanym życiem i starzejącym się ciele.
Na początku dałem się też poznać, bo zwyczajowo zachowuję się dokładnie tak samo zawsze, choć powagę staram się zachować w pracy, a te moje porównania, jakie stosuję w opisach mojego stanu zdrowia, przypadły jednak do gustu personelowi medycznemu, który po kilku dniach pobytu zaczął się zastanawiać, sami się przyznali, co znowu wymyślę?
W każdym razie również nie o tym, albowiem cały okres przed operacją, ale i po niej, prowadzony byłem za rękę, o wszystkim mi mówiono, więc objaśniano wszelkie procedury, jakie będą stosowane. Z doktorem Sahidem znaleźliśmy wspólny język, a co więcej, regularnie pojawiał się na porannych obchodach, co dziwiło jego koleżanki i kolegów, ale siadał wtedy na moim łóżku i rozmawialiśmy o bzdurach, jak starzy znajomi. Nawiasem mówiąc, to on mnie operował i nawet zapytał, czy ma złożyć autograf na moich trzewiach?
Odpowiedziałem wówczas, że lepiej będzie dla niego, żeby tego nie robił, czyli śladów po swojej obecności „we mnie” nie pozostawiał.😉
Z Sahidem przeszliśmy na „ty”, tuż po pierwszym moim badaniu, a nawet zabronił mi się odzywać, bo się wiercę wówczas na łóżku i nie może mnie zbadać. 3 minuty. Tyle właśnie wytrzymałem bez otwierania jadaczki i komentowania obrazu środka mojego wnętrza. To wtedy się roześmiał i powiedział, „gorzej ze mną, niż z dzieckiem”. Wiele lat obserwuję siebie od zewnątrz, więc wiem, że czasy świetności mam już dawno za sobą, ale to on właśnie mi uświadomił, że gadanie o starości tę ściąga. Moje 51 lat i 4 miesiące, co wynika ze szpitalnej bransoletki, to jednak nie jest starość, więc i tu Sahid miał odmienne zdanie od mojego. Powiedział, kiedy będę stary, więc dopiero za 20 lat, kiedy skończy się gwarancja na operowaną przez niego przestrzeń. Muszę przyznać, że te słowa bardzo mnie ucieszyły, czyli wciąż mogę się czuć młodo i nie spoglądać na datę urodzenia z przerażeniem.
Tu pewna glossa, bo przecież w ostatnim okresie może i stan mojego zdrowia nie był tym ze znakiem jakości „Q”, ale o mym starczym samopoczuciu opowiadałem zwyczajowo w formie żartobliwej. Wiek wcale mi nie przeszkadzał, a i wielokrotnie widziałem, że części męskiej populacji w Irlandii, daleko jeszcze do mnie i muszą się bardziej postarać, żebym oddał im palmę pierwszeństwa.
Są też moi rówieśnicy, a to właśnie oni stawali się często moim lustrzanym odbiciem, więc porównywałem ich zachowania do swoich. Używałem wówczas zwrotu, iż dziadzieją (nie chodzi mi o Ciebie), czyli głęboki fotel i ciepłe kapcie, to mieć muszą. Mnie wciąż „nosi”, ale teraz już w sposób stabilny, a to oznacza, iż nadal robię dużo dziwnych rzeczy i nic oraz nikt nie może mnie w tym właśnie okiełznać.
Mówiłem wcześniej o Sahidzie, ale to nie tylko on, bo de facto, cały zespół lekarski, jaki miał mnie pod swoją pieczą, był i jest w klasie premium, więc to będę zawsze podkreślał. Na marginesie dodam, że wciąż nie wiedzą, iż pracuję też w mediach, a to wynika z faktu, że jednak we wszystkich dokumentach podaję, jako miejsce pracy Forda. Nie dam też powiedzieć na tych ludzi złego słowa, a widziałem, jak opiekują się innymi pacjentami. Zarzutów nie mam, czyli w mojej ocenie to pełny profesjonalizm i oddanie człowiekowi.
Najwięcej styczności miałem jednak z personelem pielęgniarskim, co podobało mi się najbardziej i dopuszczałem się nawet robienia pewnych drobnych dowcipów, które później były szeroko na oddziale komentowane. Pielęgniarki, tu też należy brać pod uwagę ich pracę, bo przecież przez kilkanaście godzin dyżuru, co chwilę wzywane są przez osoby chore, przeszkadzające mi w pobycie w szpitalu, a te życzą sobie najdrobniejszych nawet prac wokół siebie, choć mogłyby to zrobić same. Prawdą jest, że pogoniłem kiedyś jedną z pielęgniarek, kiedy na trzeci dzień po operacji postanowiła, iż mnie będzie wspierać swoim ramieniem w procesie wstawania z łóżka. Rzuciła się kobiecina, gdy w powolny ruch zacząłem wprawiać swoje kończyny, wezgłowie łoża zaczęła unosić, by mi zrobić „dobrze”. Zareagowałem w sobie właściwy sposób i kazałem iść precz, bo po nią nie dzwoniłem, natomiast pionizować się będę wyłącznie sam. Pomocy oczekuję, ale tylko wtedy, gdy o nią poproszę.
Po zoperowaniu, gdy byłem już na oddziale pooperacyjnym, wpadło do mojej prywatnej sypialni dziewczę z wiadereczkiem. Z uniformu wynikało, iż jest adeptką zawodu pielęgniarskiego, a nakazano jej dokonać ablucji mojego ciała. Dlaczego pielęgniarka w początkach swojej kariery? Wtedy miałem poprzyczepianych do siebie wiele urządzeń i rurek, więc powinna mnie dotykać osoba z pewną wiedzą, aby niczego nie uszkodzić. Pewnie bardziej chodziło o sprzęt, bo drogi i amerykański, a taki Feręc to jednak nie jest aż tak cenny. Nie mam pewności, ale robiła to chyba pierwszy raz w karierze, gdyż przy wyłuszczaniu tematu, co i komu tym wiaderkiem miała zrobić, spłonęła rumieńcem. Stwierdziłem wtedy, aby się nie ociągała, gdyż za chwilę obiad wozić będą, a mnie burczy w brzuchu.😁
Wszystko było w całkowitym porządku podczas zdejmowania ze mnie zalegających nieczystości w górnej połowie ciała, ja jednak składam się z dwóch, a przedzielonych częścią newralgiczną. Właśnie wtedy, gdy rozkoszowałem się światłem trupiobladej świetlówki nad głową, nastąpiło zatrzymanie akcji. Spojrzałem w tamtym kierunku i ujrzałem malujący się na twarzy wyraz zastanowienia, który zadawał sobie pytanie: I co teraz?
Przerwałem niezręczną ciszę, mówiąc, żeby się nie niczego nie obawiała, bo nie różnię się specjalnie od innych przedstawicieli gatunku męskiego, a z tymi będzie mieć także do czynienia w swojej pracy i powinna się przyzwyczaić do takich widoków, które nie są związane z rozrywką, a cały czas z jej pracą.
Kolejny rumieniec na twarzy, a ta wydawała się jakieś 30 lat młodsza od mojej, ale pomogło, więc umyte zostały też nogi z przytwierdzonymi do nich stopami. Tak sobie wówczas pomyślałem, że jesteśmy tylko ludźmi, a w naszej pracy spotykamy się z sytuacjami, które mogą nas zaskakiwać, choć są przecież przypisane do pewnych zawodów. Jestem też zdania, że głównie osoby rozpoczynające swoją karierę mają niekiedy pewne obawy, gdy dochodzi w pracy do takich nieco niezwykłych sytuacji. W tych momentach nie ma też miejsca na najmniejszy nawet przejaw zachowań seksualnych, a i z takimi miałem kilka razy kontakt w rozmowach z moimi znajomymi.
Pojawiały się wówczas pewnego rodzaju sprośności, kiedy mowa jest o pobytach w szpitalach, czego z kolei stałem się już teraz wrogiem, bo przeżyłem na własnej skórze, czyli mogę posługiwać się wrażeniem prywatnym.
Jak oceniam pracę personelu Galway University Hospital? Tych, od których wszystko się zaczęło, czyli załogi ambulansu, przez personel na izbie przyjęć, oddziale badań, przed i pooperacyjnym, ale i podczas operacji, personelu pomocniczego, w tym obsługi cateringowej, wręcz doskonale. Czepianie się kogokolwiek w tym przypadku, byłoby z mojej strony zwykłą niegodziwością w stosunku do ludzi, którzy starają się nam pomóc, a wielokrotnie nawet ratują nam życie.
Dlatego przed umieszczeniem kolejnego krytykanckiego wpisu w medium społecznościowym, doradzałbym przemyślenie tego kilka razy, bo lekarze to jednak ludzie z przepotężną wiedzą, która musi stosowana być w odpowiedni sposób, bez pośpiechu, aby primum non nocere.
Na sam koniec jeszcze jedna kwestia, która stanie się pewną klamrą, jaka zamknie ten rozdział mojego życia, a chodzi oczywiście o firmę, gdzie akurat mam etat. Kiedy dowiedzieli się, a stało się to nagle, gdy trafiłem do szpitala, przyszła oficjalna wiadomość, iż mogę liczyć na wszelką pomoc, jakiej mogą mi udzielić. To taka trochę irlandzka tradycja – oferowania wsparcia pracownikowi, więc wagi do czegoś takiego nie przywiązałem, uznając, iż to formuła grzecznościowa.
Umówiliśmy się również z dyrektorem firmy, że będę ich informował na bieżąco o stanie zdrowia, więc o kolejnych zdarzeniach ze szpitala dowiedzą się przed wszystkimi innymi na Facebooku.
Tak się stało i gdy było już wiadomo, że operacja jest konieczna, Sheils Motor Group w trzeciej kolejności informowany był o sytuacji. Tuż po odebraniu tej wiadomości przysłano mi słowa wsparcia i otuchy, a i w naszej plotkarskiej „fabryce” zawrzało i na telefon moje koleżanki oraz koledzy zaczęli przysyłać słowa wsparcia. Interesowali się również żywo moim stanem zdrowia i codziennie rano na jednym z komunikatorów było przynajmniej kilkanaście wiadomości od ludzi z firmy.
Kiedy zbliżał się czas wyjścia ze szpitala, deklaracje przełożone zostały na czyn i z firmy przysłane zostało po mnie auto odpowiadające moim ówczesnym potrzebom, marki Ford, aby komfortowo wejść i opuścić samochód.
Nie skończyło się na tym, bo i koleżanki oraz koledzy wciąż deklarowali pomoc, co też ma miejsce, a właściwie rozpocznie się jutro, kiedy udam się na zakupy. Jimmy, który jest kierownikiem sklepu i magazynu w dealerskim przedsiębiorstwie stanie się więc moim zakupowym kierowcą, a i siatki będzie za mną nosił, co jakoby sprawić ma mu ogromną przyjemność. Z Jimmym od dawna jesteśmy w dobrych stosunkach, które czasami prowadzą do dziwnych rozmów, co wprawia w osłupienie osoby postronne, bo w firmie już się do tego przyzwyczaili, a i są też między nami momenty napięcia, gdyż wciąż pracujmy ze sobą, a specyfika jego i mojej pracy wymaga częstych konsultacji, z których Jimmy musi się wywiązywać w stosunku do mnie. Wówczas, a ma dużo zadań, zdarza się mu, iż zapomni o którymś ze złożonych mu zamówień, jakie dostarczam każdego niemal dnia, więc i sytuacja staje się elektryzującą. Nie zmienia to jednak faktu, że prywatnie bardzo się lubimy i zwyczajowo zachowujemy dobre, czy też lekko przyjacielskie stosunki. Assumpta, czyli księgowa chce mnie wozić po lekarzach, ale ma w tym ukryty cel, gdyż od dawna próbuje doprowadzić do tego, abym w jej biurze przy nastrojowej muzyce dokonał prezentacji mojego umięśnionego niegdyś ciała.😉
Taksówką na zawołanie stanie się Shane z działu obsługi klienta, bo ten ma być człowiekiem od wożenia mnie po mieście w każdej sytuacji, w której wymagana jest szybka podwózka, a szefowa serwisantów – Loretta, chce od dzisiaj obwozić mnie w weekendy, o ile tylko będę chciał.
To tylko kilka osób z Sheils Motor Group – Galway, które okazują mi pomoc, bo właściwie każda z kilkudziesięciu z nich mówi, że czekają na mój telefon, aby tylko ułatwić mi okres rekonwalescencji.
Przyznam, że nie spodziewałem się aż takiej reakcji ze strony samej firmy, gdzie zatrudniony jestem od kilku lat, ale i współpracowników, z którymi owszem, bardzo się lubimy, wielokrotnie świetnie się w pracy bawimy, a tworzymy taką przyjemną rodzinkę i to nie tylko w godzinach od dziewiątej do siedemnastej.
Powiem, że to bardzo miłe i nie stało się czczą, sztampową irlandzką gadaniną.
Byłbym niewdzięcznikiem, gdybym nie wspomniał o ludziach, którzy już do tej pory bardzo mi pomogli, są na każde niemal zawołanie i to pomimo ich własnych obowiązków. Takim człowiekiem jest Jacek, który przesiadywał ze mną w szpitalu, donosił, czego akurat potrzebowałem, a i wykonuje misje przekraczające moje aktualne możliwości.
Wszystkim Wam dziękuję i obiecuję, że po pełnym powrocie do zdrowia, w geście podziękowania zaproszę wszystkich do pubu, gdzie ponownie będziemy mogli oddawać się ulubionym czynnościom w takich miejscach.
Tyle na temat mojego zdrowia i potencjalnego powrotu do pełni sił.
Bogdan Feręc
Photo by Arseny Togulev on Unsplash