Szok. Pierwszy raz chwalę Zielonych
Nie za wszystko, żeby nie było, że coś mi się zmieniło w ocenie tego ugrupowania, ale przynajmniej w jednym z zagadnień środowiskowych mogę się z nimi zgodzić.
Chodzi o ustawę o „obiegu zamkniętym”, więc ponownym wykorzystaniu tzw. śmieci. To akurat jedna z lepszych ustaw Zielonych, bo wprowadza do ponownego obrotu nie tylko plastikowe albo szklane butelki lub puszki na napoje, ale idzie nawet dalej, bo właściwie drugie życie otrzymać ma właściwie wszystko, co teraz wyrzucamy.
W związku z tym na wysypiska, które są niczym innym, jak zanieczyszczeniem naszego środowiska i wyłącznie zakrywają wstydliwe oblicze ludzkości, a to po zasypaniu warstwą ziemi uważa, że problem został rozwiązany. Nic bardziej mylnego, ale powiedzmy, iż to też jest jakiś sposób.
Jeżeli natomiast ustawa o obiegu zamkniętym wejdzie w życie, zacznie być realizowana w taki sposób, jak powinna, to tysiące ton plastiku, papieru i metali, trafią do ponownego przetworzenia. W Irlandii? Raczej nie, bo zakładów zajmujących się dawaniem drugiego życia to tu właściwie nie ma, czyli wychodzi na to, iż nadal trzeba będzie eksportować śmieci zagranicę, żeby oczyścić wyspę.
Ważne jest jednak to, że coś w tym zakresie zaczyna się zmieniać, ale i to będę podkreślał, ustawa ponownie zaczyna cały proces od końca, bo od wyprodukowanych już śmieci. Dlaczego? Czy jest w niej choćby jeden akapit, że producenci z Irlandii albo ci, którzy przywożą tutaj swoje towary z odległych zakątków świata, zobowiązani zostali przepisami wewnętrznymi kraju, by produkowali w taki sposób, żeby można było najwięcej ze wwożonego produktu poddać recyklingowi? Nie.
To z kolei kieruje nas w stronę zakładów naprawiających sprzęty wszelakie, czyli np. pralki, lodówki i samochody. Od lat mechaników na wyspie nazywam wymieniaczami, co wielu się nie podoba, ale ze świecą szukać fachowca, który wymieni potłuczony klosz samochodowego reflektora. Nawiasem mówiąc, tego nie da się zrobić, bo lampy w samochodach są nowoczesne, czyli zintegrowane, co z kolei oznacza, że zgrzane lub sklejone na stałe. Idąc dalej, wiele części w naszych domowych pralkach, również zostało zespawane na zawsze, co pokazuje nam, że nie można ich naprawić, a wyłącznie trzeba wymienić. To oczywiście wina producentów, którzy po sprzedaży swojego produktu podstawowego, zarabiają też na częściach zamiennych, ale nie np. na uszczelkach za 5 centów, ale na pompie wody za 50 €. Czasami jest też tak, a przynajmniej w tzw. drobnym sprzęcie AGD, iż naprawa się nie opłaca, bo koszt zakupu części z robocizną fachowca, kosztuje tyle, co zakup nowego urządzenia. Jakże znane jest to nam również z najnowszych zdobyczy technologicznych, bo z telefonów, a w nich właśnie, nie można już wymienić baterii, kiedy zacznie szwankować, a zmuszani jesteśmy do zakupu nowej komórki. To jest ekologia? W jakim sensie?
Tym samym trzeba teraz jeszcze zmusić wytwórców, aby zaczęli produkować w taki sposób, by elementy robocze urządzeń dały się naprawić, nie zaś być jedynie poddawane wymianie.
Sama Irlandia też musi się zmienić, bo przecież zmniejszyć koszt recyklingu i to iść drogą, w którym ten będzie dla nas wszystkich opłacalny. Jeżeli ponownie okaże się, że tańszym rozwiązaniem stanie się wywiezienie śmieci z wyspy, a nie ich przetworzenie tutaj, to kolejny raz będziemy płacić za pewne rzeczy dwukrotnie. Raz za towar w opakowaniu przy jego zakupie, a później, kiedy opakowanie, lub część trzeba będzie zutylizować lub przerobić na coś innego poza granicami kraju.
Jedynym obecnie towarem recyklingowanym na większą skalę w Irlandii jest teraz papier, więc o ile istnieją firmy zajmujące się plastikiem, to ten prawie wyłącznie poddają rozdrobnieniu, by zajmował jak najmniej miejsca na statku. Tak samo dzieje się w przypadku metali, czyli potrzebna jest na wyspie infrastruktura, żeby sama stała się producentem drugiego życia plastiku i to ona go sprzedawała.
Czy tak się stanie? W to akurat nie wierzę, bo ustawa bardziej idzie w segregację i pozbywanie się odpadów możliwych do ponownego przerobu, nie zaś w kierunku samego wytwórstwa wtórnego.
Szkoda.
Bogdan Feręc