Szczęścliwcy z Abbeyleix
W tym mieście właściwie nie zauważy się, że trwa kampania wyborcza, a dzieje się tak od sześciu lat, kiedy lokalny komitet Tidy Towns podjął decyzję, że nie będzie zezwalał na umieszczanie plakatów wyborczych w przestrzeni publicznej.
To niewielkie miasto w hrabstwie Laois żyje właśnie własnym tempem wyborczym, jednak co istotne, na latarniach i na trawnikach, nie uświadczy się plakatów z podobiznami kandydatów, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby ci organizowali wiece, spotkania z elektoratem i reklamowali się w mediach.
Sekretarz Abbeyleix Tidy Towns Mary White:
– W 2018 roku wprowadziliśmy zasadę braku plakatów, ponieważ były one plagą na horyzoncie. Jeśli przyjrzysz się naszym pięknym słupom i zobaczysz te wielkie, brzydkie wystające z nich plakaty, a widoczność… Nie będziesz miał tylko jednego plakatu, możesz umieścić trzy plakaty na każdym słupie. Nie wiedzieliśmy, co zrobić w związku z wprowadzeniem zasady niewywieszania plakatów. Zauważ, że nie użyłem słowa 'zakaz’. Mieliśmy nadzieję, że ludzie przyłączą się do nas. Rozmawialiśmy z naszymi lokalnymi radnymi i posłami i zapytaliśmy, czy będą mieli problem, jeśli nie pozwolimy na plakaty w mieście, i każdy z nich był bardzo przychylny.
– Brak plakatów sprawia, że miasto jest bardziej uporządkowane. To było tuż po referendum w sprawie aborcji. Było wszędzie mnóstwo plakatów z bardzo drastycznymi obrazami. Dzieci o to pytały. Uznaliśmy, że nie wypada umieszczać wszędzie tych wielkich plakatów. Wszyscy są zachwyceni, bo gdy plakaty zostały rozwieszone, zostały powieszone z należytą starannością, ale zsunięto je ze słupów, a pozostawiano opaski mocujące.
Mary White dodaje, że nie byłoby to możliwe, gdyby nie lokalni politycy, którzy po pierwsze nie zaprotestowali, a po drugie stosują się do prośby mieszkańców. Podobnie w Abbeyleix dzieje się w przypadku cyrków, przedsiębiorstw i organizatorów wydarzeń, których ta zasad także obowiązuje, a wyznaczone zostały specjalne miejsca, aby informować mieszkańców o organizowanych imprezach.
Mary White:
– Pozwala to ograniczyć ilość odpadów, ale czy brak plakatów nie dyskwalifikuje nowych kandydatów, którzy chcą się pokazać? Powiedzielibyśmy, że jeśli jesteś nowym kandydatem, musisz przedstawić się ludziom. Więc garstka skórzanych butów chodząca od drzwi do drzwi będzie miała większe oddziaływanie niż plakat.
Podobne inicjatywy zaczynają podejmować też inne miasteczka w kraju, jak Gort w hrabstwie Galway i na części północnego wybrzeża Zatoki Dublińskiej.
Są jednak przeciwnicy takich zakazów, a uważają, że plakat to element demokracji. Można oczywiście wprowadzać strefy wolne od plakatów, ale całkowity zakaz ich umieszczania może być uznany za zbyt daleko idący.
Jakby tego było mało, w kraju pojawili się też kolekcjonerzy wyborczych banerów i np. Alan Kinsela zebrał ich już ponad 1000. Te natomiast, jak i inne materiały z poprzednich wyborów, można obejrzeć, wchodząc na stronę internetową Alana: irishelectionliterature.com.
Bogdan Feręc
Źr. RTE
Fot. Irish Election Literature