Sytuacja w Irlandii jest najlepsza z możliwych
Gdyby przyjrzeć się dzisiejszej Irlandii, można swobodnie powiedzieć, że niektórzy mogą jedynie o tym marzyć, a tu jak na zawołanie na wyciągnięcie ręki jest wygrana.
Chodzi o sytuację polityczną, która wytworzona została przez koalicję rządzącą, a to właśnie ona od kilku już lat wkładała i wkłada w ręce opozycji kije na samą siebie. Obecnie ugrupowania zasiadające po stronie przeciwnej do rządu, nie muszą praktycznie nic robić, bo przecież znając polityków, zawsze mogą coś zepsuć, więc powinni siedzieć i czekać, a rząd na własne życzenie odejdzie do przeszłości, czyli degradacja procesem decyzyjnym zniszczy koalicję.
Zauważmy przecież, że od kilkudziesięciu miesięcy, gabinet Fianna Fáil, Fine Gael i Partii Zielonych, robi wszystko, żeby uprzykrzyć irlandzki żywot, więc społeczeństwo jest już tym tak dalece zmęczone i zniechęcone pomysłami rządzących, iż tylko czeka na okazję, żeby łotrów pogonić.
Spokojnie, przyjdą następni, ale wcześniej mają pewną pracę do wykonania, czyli muszą przypominać, że to łotrzyków z obecnego rządu wina, iż jest tak źle, jak jest teraz. Będąc całkiem poważnym, dodam, co też widać gołym okiem, że opozycja musi się trochę przyłożyć, żeby wojnę o Leinster House wygrać, bo tak do końca samo z siebie nic się nie stanie.
Ważne jest, aby nie przesadzili, albowiem ogień należy wyłącznie podsycać, a i dać znak możliwości porozumienia. W pojedynkę żadna z partii politycznych szans na wygraną nie ma, więc to wokół Sinn Féin powinien zbudować się front, który zagrozić może partiom koalicyjnym, a mają takie możliwości.
Przyjmując, że triumwirat ma obecnie 40% poparcia, to 31% Sinn Féin zbyt mało, aby myśleć o przejęciu sterów państwa, chociaż niewiele brakuje, by tak się stało. W koalicji z Sinn Féin mogłaby znaleźć się Partia Pracy i Socjaldemokracja, co już wystarczy, żeby Varadkara, Martina i Ryana rozgonić, więc przełamać wieloletni monopol na władzę Fianna Fáil i Fine Gael.
To jednak będzie najtrudniejsza część zadania, a nie mówię tu o rozbiciu „układu rządzącego”, gdyż na myśli mam wyłącznie porozumienie opozycji.
Tego akurat Irlandia mogłaby nauczyć się od Polski, gdzie tamtejsze podzielone i skłócone partie opozycyjne, są rękojmią dla kontynuowania władzy przez PiS, które po dwóch kolejnych kadencjach nieumiejętnej polityki, kupczenia wyborczymi głosami i przekupstwem części elektoratu, ma szansę, aby rządzić w trzeciej kadencji. Problemem jest właśnie niespójność ugrupowań stojących tam – cytując klasyka, „gdzie stało ZOMO”, więc nie w jednym szeregu z Prawem i Sprawiedliwością, czyli opozycji, bo ta od lat ciągnie za sznurki, ale każdy w innym kierunku, a ów jest zły. Gdyby jednak podjąć próbę konsolidacji przeciwników PiS, więc tych popierających Platformę Obywatelską, Lewicę i resztę tych Konfederacji oraz 2050, sprawa mogłaby przyjąć całkiem inny obrót, albowiem daje się sygnał wyborcom, że tak prawdę mówiąc, nie chodzi o parlamentarne krzykactwo, a o dobro Polski, więc odsuniecie PiS-u od władzy, by, jak mówią przeciwnicy tej partii, przestali niszczyć kraj.
Tu właśnie pojawia się analogia do Irlandii, bo również fronda wyspiarskiej sceny politycznej jest nader rozczłonkowana, a i nie chce się połączyć, co słychać w wypowiedziach liderek trzech partii populistycznie lewicujących, czyli mamy dokładnie taki sam układ, jak w naszej ojczyźnie.
Idąc dalej, wcale nie jest pewne, czy aktualnie ujadająca irlandzka opozycja, chciałaby przejąć kraj w swoje ręce, bo jego kondycja nie jest najlepsza, do naprawienia jest dużo, a i poślizgnąć się można na niesionych przez siebie hasłach, gdyż z realizacją może być problem.
To wszystko składa się na obraz tego, czego życzyć mogą sobie trzy partie koalicyjne, czyli, „a niech gadają”, natomiast my robimy swoje, a wybory będą nasze. I tak będzie bez porozumienia opozycji w Irlandii, o czym jestem święcie przekonany. Tak też będzie, jeżeli partie opozycyjne się nie opamiętają, nie przełkną albo nie odłożą na półkę historycznej pigułki, więc ponad dzielącymi ich poglądami i przed osądem działań sprzed lat, nie będzie postawione dobro Irlandii.
Jest w tej całej układance jeszcze jeden ważny element, który zapomniał, jak bardzo jest ważny i nie powinien poddawać się manipulacji, a to oznacza, że przymknąć oczy i uszy na propagandę. Wysłuchać, ocenić i zagłosować, ale nie na nazwisko, tylko na program.
Tu jednak pojawi się pewien problem, gdyż mało kto przeczyta program wyborczy jakiejś ulubionej partii politycznej, nie mówią już o innych programach, więc wpadamy w pętlę społecznego obłędu. Ta natomiast wygląda tak, że wyborcy narzekają i psioczą na rząd, chcą zmian, ale nie wiedzą na kogo zagłosować, bo nie zapoznali się z programem wyborczym żadnego ugrupowania. Idąc do wyborów, z przyzwyczajenia głosują na znane nazwiska, co zamyka zaklęty polityczny krąg i w przyszłej kadencji, ponownie premierami zostawać będą rotacyjnie znane twarze.
Na zakończenie tylko jedna dygresja, bo opozycja nie daje też marchewki wszystkim tym, którzy uważają się za wyborców „FF”, „FG” i „GP”, a spójrzmy tylko, jak chwiejny mają one elektorat i właściwie pozostał im prawie wyłącznie ten twardy. Należy dać alternatywę, ale na tyle elastyczną, by przekonać do siebie i niezdecydowanych, jak i tych, których trzeba przeciągnąć na swoją stronę. Wtedy polityczne puzzle zaczną się same układać, natomiast aktualnie używane, będą zdekompletowane i pójdą w odstawkę.
Bogdan Feręc
Photo by Vardan Papikyan on Unsplash