Superbakterie w mięsie prosta droga do antybiotykooporności
Superbakterie, czyli patogeny oporne na działanie różnych antybiotyków i wywołujące trudne do wyleczenia infekcje są poważnym zagrożeniem dla zdrowia konsumentów. Tym razem wykryto je w mięsie kurcząt sprzedawanych w jednym z dyskontów spożywczych.
Stowarzyszenie Otwarte Klatki zleciło testy laboratoryjne mięsa kurcząt sprzedawanego w jednym z dyskontów spożywczych w Krakowie, Warszawie i Gdańsku. Okazało się, że w 40 proc., czyli częściej niż w co trzecim opakowaniu zbadanych próbek wykryto superbakterie. Potwierdzono obecność szczepów bakterii ESBL (czyli bakterii wytwarzających enzymy rozkładające antybiotyki beta-laktamowe) i MRSA (szczepów gronkowca złocistego opornego na metycylinę). W badaniu wykryto także inne bakterie: w 80 proc. próbek Enterococci, w 40 proc. bakterie E. coli, w 27 proc. Campylobacter, w 23 proc. szczepy Listeria monocytogenes i w 7 proc. bakterie z gatunku Salmonella.
„Przedstawione wyniki mikrobiologiczne są wysoce niepokojące. Pokazały obecność wielu gatunków bakterii w badanych próbkach, nie tylko odpowiedzialnych za zakażenia i zatrucia pokarmowe, ale także wykazujące wieloantybiotykooporność. Sytuacja taka stanowi poważne zagrożenie dla zdrowia konsumentów” – komentuje prof. dr hab. Waleria Hryniewicz, twórczyni Narodowego Programu Ochrony Antybiotyków.
Antybiotykooporność, czyli uodparnianie się ludzi na leki, które są w stanie nas wyleczyć z różnych chorób to aktualnie jedno z największych zagrożeń w zdrowiu publicznym. Dodatkowo superbakterie mogą wywoływać trudne do wyleczenia infekcje, np. zapalenie płuc, infekcje skóry, dróg moczowych, a nawet sepsę. Europejskie Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób podaje, ze codziennie ok. 100 osób umiera z tego powodu w Europie.
Jak wyjaśnia dr n. med. Anna Kozajda z Zakładu Bezpieczeństwa Chemicznego Instytutu Medycyny Pracy imienia prof. dra med. Jerzego Nofera w Łodzi „po spożyciu takich bakterii, w jelitach następuje transfer genów oporności do innych gatunków, będących naturalnymi składnikami ludzkiego mikrobiomu”.
„Im więcej kontaktu z bakteriami opornymi na leki ma człowiek, tym więcej genów oporności na różne grupy antybiotyków jest obecnych w jego mikrobiomie” – stwierdza ekspertka.
A jak przenosi się antybiotykooporne bakterie na ludzi? Człowiek musi mieć kontakt z surowy mięsem, więc musi je albo spożyć albo przekazać patogeny w czasie wstępnej obróbki mięsa lub przechowywania go w lodówce. Wystarczy styczność z deską do krojenia, nożem, zlewem.
Jak podkreślają eksperci Stowarzyszenia Otwarte Klatki badane mięso pochodziło z hodowli przemysłowej w Polsce, która –- opiera się na rasach zwierząt, które trafiają do uboju zaledwie w ciągu sześciu tygodni. Zauważają, że wzrost zwierząt przyspieszono w ciągu ostatnich 60 lat aż czterokrotnie, nie tylko dzięki ich selekcji genetycznej, ale na początku także antybiotykom, które go stymulują.
Przypominają, że Unia Europejska w 2006 roku zakazała stosowania antybiotyków do tego celu, a dwa lata temu również do profilaktyki.
„Mimo to zużycie antybiotyków w hodowli zwierząt w Polsce wciąż rośnie – Polska zajmuje drugie miejsce w Europie zarówno pod względem ilości sprzedanych antybiotyków, jak i ilości podanych leków na kilogram masy ciała zwierząt” – podkreślają eksperci stowarzyszenia.
Jednocześnie zauważają, że tak wysokie zużycie antybiotyków w hodowli ma bezpośredni związek ze stosowaniem ras szybko rosnących. Podają przy tym przykład danych Holendersiego Instytutu Leków Weterynaryjnych (SDa), według których przejście na wolniej rosnące rasy kurcząt wiązało się w Holandii z dziewięciokrotnie mniejszym zapotrzebowaniem na antybiotyki.
„Nienaturalnie szybki przyrost masy ciała mocno obciąża organizmy kurcząt hodowanych na mięso, do tego dochodzi duże stłoczenie panujące w kurnikach i w konsekwencji tworzy to podatny grunt do rozwoju chorób oraz generuje zapotrzebowanie na antybiotyki” – podkreśla Katarzyna Miśkiewicz ze Stowarzyszenia Otwarte Klatki.
„Cierpienie zwierząt jest więc bezpośrednio związane z poważnym zagrożeniem dla zdrowia publicznego, jakie stwarza tak intensywna hodowla” – dodaje.
oprac. Klaudia Torchała, zdrowie.pap.pl