W wielu portach w USA rozpoczęły się strajki robotników portowych, którzy wyrażają swoje obawy i sprzeciw wobec automatyzacji procesów przeładunkowych oraz przeciwko zbyt niskim płacom.
Strajki i akcje protestacyjne odbywają się od Maine po Texas, a dokerzy, jak sami mówią, są zdeterminowani, więc zapowiadają protesty do chwili osiągnięcia swoich celów.
Podstawą strajku stała się umowa, która właśnie wygasła, a wcześniejsze rozmowy central związkowych z firmami zatrudniającymi portowców nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Wówczas podjęto decyzję o rozpoczęciu akcji strajkowych, co ma być elementem nacisku.
Jeszcze w poniedziałek informowano, że rozmowy są na dobrej drodze do osiągnięcia porozumienia, jednak wczoraj się okazało, że te zakończyły się fiaskiem.
Obecnie wiele oczu zwróciło się w stronę amerykańskich portów, bo o ile strajki będą się przedłużać, może to wywołać falę opóźnień w dostawach towarów i to zarówno do USA, jak i w odwrotnym kierunku.
Jeżeli do tego dojdzie, krajem, który może odczuwać pewne niedogodności w opóźnieniach transportowych, będzie właśnie Irlandia, której wymiana handlowa z USA jest istotnym elementem handlu zagranicznego. Strajki portowców w Stanach Zjednoczonych odbić się mogą wówczas na firmach eksportujących swoje wyroby do USA, ale też na importerach z tego kierunku.
Strajk może się też przyczynić do wzrostu cen wielu towarów, jakie ze Stanów trafiają do Irlandii oraz Europy kontynentalnej, więc w obu przypadkach mogą mieć odbicie w wysokości inflacji.
Bogdan Feręc
Źr. Independent