W czasach, gdy liczy się każde euro, irlandzcy konsumenci zostali… zatrzymani w miejscu. I to nie z własnej winy. Choć prawie dwa miliony gospodarstw domowych ma już zainstalowane inteligentne liczniki, które miały obniżać rachunki oraz przyspieszyć zieloną transformację, w rzeczywistości pozostały one tylko drogim gadżetem. Dlaczego? Ponieważ wielcy dostawcy energii „celowo” opóźniają wprowadzenie dynamicznych taryf, z których moglibyśmy naprawdę skorzystać.
Dynamiczne taryfy to rozwiązanie, które pozwala płacić mniej za prąd wtedy, gdy jego produkcja (np. z wiatru lub słońca) jest tania i obfita. W praktyce: wietrzny wieczór nad Atlantykiem mógłby oznaczać niższy rachunek za zmywarkę czy pranie. Jednak mimo że przepisy zobowiązują największych dostawców (z ponad 200 000 klientów) do oferowania takich planów – do dziś nie zrobił tego żaden z nich.
Powód? Oficjalnie: potrzeba „lepszego przygotowania”. Nieoficjalnie: brak chęci, by oddać klientom realną kontrolę nad kosztami.
Początkowo firmy miały wdrożyć nowe taryfy do października 2024 r., ale regulator rynku, CRU, ugiął się pod ich presją i przesunął termin aż na czerwiec 2026. To decyzja, którą Rada Doradcza ds. Zmian Klimatu (CCAC) określiła wprost jako „rozczarowującą”. Klienci zostali pozbawieni realnej możliwości korzystania z taniej, czystej energii w godzinach niskiego popytu – mimo że technologia na to już czeka.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że dostawcy energii boją się utraty zysków. Dynamiczne taryfy mogłyby bowiem ujawnić, jak bardzo przepłacamy za energię, zwłaszcza wtedy, gdy jej realna cena na rynku hurtowym spada. Zamiast elastyczności – mamy sztywność. Zamiast zaufania – blokadę. To klasyczny przykład zysku kosztem zaufania społecznego. Firmy energetyczne deklarują zaangażowanie w transformację energetyczną, ale w praktyce hamują jedną z jej kluczowych dźwigni – inteligentne wykorzystanie danych i elastyczne ceny.
Ironią losu jest fakt, że aż 80% użytkowników inteligentnych liczników w Irlandii nie korzysta z ich potencjału. Dlaczego? Bo nie mają z czego wybierać. Nie istnieją realne oferty dopasowane do godzin użytkowania. To jakby dać komuś nowoczesny samochód elektryczny, ale nie pozwolić mu podłączyć go do ładowarki. CCAC słusznie wskazuje na konieczność ogólnokrajowej kampanii informacyjnej. Ale nawet najlepsza kampania nie pomoże, jeśli dostawcy nie udostępnią klientom narzędzi do działania.
W tle tej sytuacji kryją się inne decyzje polityczne – budowa terminali LNG, rozwój energochłonnych centrów danych, opóźnienia w rozwoju energetyki wiatrowej. Rządowe plany energetyczne wyglądają jak auto z mocnym silnikiem, ale z zaciągniętym ręcznym hamulcem. A dostawcy energii… trzymają kluczyki.
*
Dynamiczne taryfy nie są luksusem. Są prawem. Technologia już istnieje. Dane już są zbierane. Konsumenci są gotowi. To firmy energetyczne – z pomocą zbyt uległego regulatora – blokują dostęp do tańszej, czystszej energii. W czasach kryzysu klimatycznego i inflacji to nie tylko zaniechanie. To celowe żerowanie na bezsilności klientów.
Bogdan Feręc
Źr. Independent
Photo by Anja van de Gronde on Unsplash