Słowacki premier solą w oku Brukseli
Węgry, do niedawna Polska, a obecnie Słowacja trafiła na celownik unijnych eurodemagogów, którzy zaczęli oskarżać ten kraj o odchodzenie od praworządności.
Powodem jest postawa premiera Roberta Fico, który nie przestaje wygłaszać swoich opinii, a te nie są w zgodzie z ogólnym unijnym kierunkiem, co powoduje zażenowanie urzędników w Brukseli. Ci muszą również zmagać się z krytyką, jaką pod adresem unijnych struktur wygłasza obecnie Fico, a twierdzą, iż czerpie on ze węgierskich wzorów. Ten problem przestał już dotyczyć Polski, która pod rządami obecnej landrynkowej koalicji obrała ponownie wiernopoddańczy kurs na Europę.
Słowacji wypomina się już teraz, iż podejmuje próby kontrolowania mediów i nie są one bezstronne, ale wspomina się również, że zlikwidował Prokuraturę Specjalną. Fico zarzuca się, że stosuje w kraju propagandę na wzór rosyjski, ale jednocześnie tworzy powoli coś na kształt państwa mafijnego.
Między innymi te zarzuty wpłynęły na głębokie oburzenie Brukseli, więc wyżsi urzędnicy Unii Europejskiej zaczęli także mówić o naruszeniach praworządności na Słowacji. To z kolei może skutkować dokładnie takimi samymi działaniami, jakie podejmowano w przypadku Polski i Węgier, czyli chodzi o zablokowanie wypłat niektórych funduszy, na co nalega Parlament Europejski.
Wiceprzewodniczący PE Martin Hojsík jest zdania, że ani Komisja Europejska, ani też Parlament Europejski, nie mogą popełnić w tej sprawie błędów, jakie spotykane były wcześniej, czyli reakcja powinna być stanowcza i natychmiastowa. Nie może być też tolerancji, jaka dotyczyła Węgier.
Aktualnie wydaje się, że Bruksela podobnie postąpi w stosunku do Słowacji, która mówi wyraźnie, iż z częścią propozycji Unii Europejskiej po prostu się nie zgadza, co wywołało dyskusję o spadającym zaufaniu do rządu w Bratysławie. Wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Hojsík powiedział jednocześnie, iż naiwnością Fico będzie wiara, że jego działania „ujdą mu na sucho”.
Prawdą jest, że tuż po dojściu do władzy, rząd premiera Fico zlikwidował Prokuraturę Specjalną, która zajmowała się przede wszystkim sprawami o korupcję wśród polityków, ludzi władzy i osób, które z nimi współpracowały. To właśnie ta Prokuratura doprowadziła do kilkunastu głośnych na Słowacji procesów, podczas których okazało się, że przestępstwa natury finansowej, mogą być łączone z ugrupowaniem Roberta Fico. Gabinet pod kierownictwem socjalnej-demokracji, jak określa się partię SMER urzędującego na Słowacji premiera, zmniejszył też wysokość wyroków za korupcję, co zostało zablokowane przez tamtejszy Trybunał Konstytucyjny, z którym Fico wszedł na wojenną ścieżkę. Reformy prawa w tym zakresie wywołały wcześniej na Słowacji ogólnokrajowe protesty, a i skonsolidowały opozycję wobec SMER.
Teraz w UE panuje przekonanie, że Robert Fico zaczął robić swoje porządki w krajobrazie medialnym, co miało swój początek na jesieni 2023 roku, a to wówczas rząd zerwał „komunikację z czterema nadawcami krajowymi”, uznając je za „wrogie i niewystarczająco obiektywne” wobec rządu i ugrupowania prowadzonego przez Fico. Wg Brukseli, rząd w Bratysławie promować ma także rosyjskojęzyczne media, a wściekłość unijnych urzędników pojawiła się, gdy Fico powiedział, że nie ma zamiaru wysyłać Słowackich żołnierzy na Ukrainę i ujawnił plany, jakie w tej sprawie tworzy się w Europie.
Słowacja wg Brukseli miała ostatnią szansę, aby udowodnić swoją praworządność, a mogła to zrobić w trakcie wyborów prezydenckich, jakie odbywały się w ostatnią sobotę. Tu jednak pojawiło się niemiłe zaskoczenie, ponieważ wbrew przewidywaniom europejskich krytyków Fico, na urząd prezydenta wybrany został i to już w pierwszej turze Iwan Korczok. Polityk znany jest natomiast ze swoich proeuropejskich poglądów, a i jako minister spraw zagranicznych Słowacji, dał się dobrze poznać w unijnych strukturach. Bruksela ma duże zaufanie do prezydenta elekta Korczoka i wyraziła nadzieję, iż przyhamuje on nieco zapędy Roberta Fico.
Co jednak ważne, urząd prezydenta na Słowacji jest bardziej niż reprezentacyjny i ceremonialny, jednak w wielu przypadkach może on blokować decyzje rządu, co będzie prawdopodobnie wykorzystywać Bruksela.
*
W całej sprawie widać jednak, iż każde wybory, które w państwach członkowskich Unii Europejskiej, nie idą po myśli Brukseli, wywołują napięcia. Na początku Holandia zrobiła psikusa UE, tworząc rząd, który w większości składa się z członków skrajnie prawicowej Partii Wolności, a później tak samo miało być w Hiszpanii, jednak woltyżerka socjalistów z lewicą, dała efekt w postaci takiego właśnie rządu i zablokowała rządy prawicy.
Co jednak bardzo ważne, kolejne pomysły Unii Europejskiej, na tyle zaczęły denerwować mieszkańców bloku, że w sondażach coraz wyższe notowania mają ugrupowania prawicowe, które startują do Europarlamentu. To z kolei oznacza, iż ilość przeciwników wprowadzania Zielonego i Niebieskiego Ładu w formie, jaką przedstawia Parlament Europejski, będzie znacznie większa, niż do tej pory. O ile unijna pawica mówi, iż niektóre elementy Ładów mogą być zastosowane, to po pierwsze nie z taką intensywnością, jak proponuje się to obecnie, a po drugie w innym czasie. Europejska prawica chce też zmian w zakresie sprawności energetycznej domów, co uchroni mieszkańców UE przed ponoszeniem horrendalnych kosztów, jakie będą normą, podczas remontów pod tym względem.
Tu całkiem zaskakujące są głosy irlandzkiego społeczeństwa, a to wciąż nie zauważyło, że o ile Parlament Europejski i Komisja Europejska zatwierdzi modernizację energetyczną domów, to większość nie będzie spełniać wówczas żadnych unijnych standardów. W konsekwencji, Irlandii bardziej będzie opłacać się, zburzyć prawie 80% substancji mieszkaniowej i wybudować ją od podstaw, niż remontować energetycznie te budynki, bo koszty będą nie do przyjęcia na kieszeń zwykłego mieszańca kraju.
Bogdan Feręc
Źr. Politico.eu
Photo by Lukáš Kulla on Unsplash