Do niedawna w Irlandii widać było boom na zakup samochodów elektrycznych, a te miały nad pojazdami spalinowymi przewagę pod względem finansowym, gdyż rząd przyznawał ulgi na ich zakup, ale też nie pobierał pewnych podatków związanych z ich użytkowaniem.
To jednak zaczęło się zmieniać i pod znakiem zapytania stoi wykonanie celu, jaki postawił sobie gabinet, więc wprowadzenia na drogi miliona aut elektrycznych do 2030 roku. Stałe i cykliczne odchodzenie od zachęt finansowych spowodowało jednak, że kierowcy zaczęli tracić motywację, aby przy wymianie samochodu, zainteresować się autami elektrycznymi.
Jak podaje Urząd ds. Zrównoważonej Energii z Irlandii, w roku ubiegłym po tutejszych drogach jeździło zaledwie ok. 70 000 aut w pełni elektrycznych, co też jest wynikiem znacznie poniżej celu rocznego.
Zaczęło się jednak od tego, że rząd obniżył dotację na zakup auta elektrycznego z 5000 € do 3500 €, co zaraz po tej obniżce dało efekt mniejszego zainteresowania. Następnie pojawiły się informacje, że kierowcy poruszający się autostradą M50, a jeżdżący samochodami elektryczni, stracą 75% ulgi za przejazdy tą drogą w godzinach poza szczytem, gdyż planowana jest podwyżka opłaty, a związana z inflacją. Na marginesie można dodać, że tak dziać się będzie na wszystkich płatnych odcinkach irlandzkich dróg.
Urząd ds. Zrównoważonej Energii dodaje, że prawdopodobnie kraj jest już poza szczytem sprzedaży aut elektrycznych, chociaż w tym roku, co czwarty nowy samochód sprzedany w Irlandii był elektrycznym.
Nabywcy aut elektrycznych zauważyli też, że reklamy zachęcające do zakupu tych samochodów, nie do końca oddają ich rzeczywiste zasięgi, więc zakup związany jest obecnie z planami jego użytkowania. Częściej widzi się w odpowiedziach klientów, że auto elektryczne ma być użytkowane w jeździe miejskiej, gdyż na dłuższych trasach podróż ograniczona jest zasięgiem.
Pojawiły się również głosy ekspertów ds. ruchu drogowego, że o ile rząd nadal chce osiągnąć cel miliona aut elektrycznych na tutejszych drogach, powinien zachęcać do zakupu tych pojazdów, czyli przywrócić ulgi, ale i masowo rozbudować sieć ładowarek, by znacznie zwiększyć ich dostępność. Największy problem z punktami do ładowania aut elektrycznych jest obecnie w małych miejscowościach oraz na wsiach, a co też istotne, również przy autostradach i innych głównych trasach.
Nieco mniej kłopotów, chociaż do stanu idealnego wciąż daleko, jest w dużych ośrodkach miejskich.
Rząd chciałby w tym zakresie zastosować metodę sytego wilka i całej owcy, a decyzja o zmniejszeniu dotacji może wynikać ze spadku wpływów z tytułu sprzedaży paliw pędnych. Oznacza to, że obniżenie kwot dotacji, miało pokryć niższe wpływ z podatków od benzyny i oleju napędowego, ale z wyłączeniem wzrostu wpływów ze względów inflacyjnych.
Aktualnie gabinet prowadzi rozmowy z ekspertami z kilku dziedzin, w tym rynku paliwowego i finansów, aby zabezpieczyć kraj przed kolejnymi spadkami wpływów ze sprzedaży paliw napędowych, przy jednoczesnym utrzymaniem zachęt dla kupujących auta elektryczne. To, jak dodają specjaliści, będzie dosyć trudne, a w latach kolejnych, o ile ilość aut napędzanych prądem na tutejszych drogach będzie wzrastać, wpływy z akcyzy paliwowej wciąż będą się obniżać.
Bogdan Feręc
Źr. Newstalk
Photo by Sheils Galway