To już nawet nie będzie polityczny plankton, a właściwie atom, jeżeli tylko potwierdzą się wyniki wyborów, które odebrały Partii Zielonych więcej, niż przypuszczała, więc tracą nie tylko miejsca w parlamencie, ale i ponownym zajęciu ministerialnych gabinetów mogą zapomnieć.
To oczywiście zasługa byłego lidera Zielonych Eamona Ryana, który idąc za powszechną w Unii Europejskiej modą, a i będącego pod jej przemożnym wpływem, chciał tak bardzo zazielenić Zieloną Wyspę, że mieszkańcy tej skały położonej na Północnym Atlantyku wskazali miejsce ugrupowania w szeregu. Właściwie poza nim, ale pewność będziemy mieli za kilka dni.
Sam Ryan, węsząc sromotną porażkę, ustąpił jakiś czas temu z szefowania ugrupowaniu, które doprowadził swoimi i unijnymi pomysłami do politycznej ruiny, co próbował ratować jego następca Roderic C’Gorman.
Niestety nawet zmiana w ostatnim czasie tonu wypowiedzi, choć Eamon Ryan wciąż wykonywał krecią robotę, przynajmniej na konferencji klimatycznej COP29, nie przyniosła pozytywnego efektu i Zieloni mogą powiedzieć, że są w czarnej… dziurze.
Sam O’Gorman po opublikowaniu sondażu exit poll powiedział, że w takim przypadku jego ugrupowanie straci około ¾ mandatów poselskich, co oznacza, że w Dáil kolejnej kadencji zasiąść może zaledwie dwóch lub trzech posłów z dwunastu.
Te miejsca przypaść mogą Rodericowi O’Gormanowi, Ossianowi Smithowi i Catherine Murphy, więc całej trójce z ekipy rządzącej poprzedniego gabinetu.
Bogdan Feręc
Źr. Independent
Photo by Yannis Papanastasopoulos on Unsplash