Ryanair jak państwo w państwie
Chwilami można odnieść wrażenie, że linia lotnicza Ryanair to firma, która ma wiele do powiedzenia w Irlandii, a i chce mieć większy wpływ na Zieloną Wyspę, niż wynika to z jej działalności.
Wiele kwestii proponowanych przez Ryanair znalazło swój pozytywny finał, ale są też takie, które można nazwać stricte politycznymi, a tych nie udało się irlandzkiemu przewoźnikowi wprowadzić do lotniczego życia. Tak stało się z propozycją, która poniekąd traktować miała pokłady samolotów Ryanair, jako enklawy irlandzkiego państwa, więc tak, jak tereny ambasad obcych państw, jakie mają swoje przedstawicielstwa dyplomatyczne np. w Irlandii.
Dla wyjaśnienia warto podać, że teren ambasady jest właściwie miejscem eksterytorialnym, na którym nie obowiązuje większość przepisów kraju, w którym ta się znajduje. Na teren nie ma prawa bez wyraźnego powodu i zezwolenia ambasadora wejść policja, nie może na jej terenie dokonywać aresztowań oraz zatrzymań, jeżeli szef placówki dyplomatycznej, nie wyrazi na to zezwolenia.
Tą drogą poszedł właśnie Ryanair i podjął próbę uzyskania możliwości działania w spawie uciążliwych pasażerów na pokładach swoich samolotów.
Otóż irlandzki przewoźnik zwrócił się do Departamentu Sprawiedliwości, aby zmieniono zasady odnoszące się do pasażerów, którzy na pokładach Ryanair sprawiają problemy personelowi lub mają poczucie bezkarności. Oznacza to w istocie, iż maszyny przewoźnika z Irlandii, miałyby uznawane być prawnie za terytorium Republiki Irlandii, więc obowiązywać na nich wszelkie prawa, jakie mają zastosowanie na Zielonej Wyspie.
Dyrektor generalny Ryanair Michael O’Leary zwrócił się do minister sprawiedliwości Helen McEntee, aby ta wyraziła zgodę na zastosowanie przepisów prawnych Irlandii na pokładach samolotów irlandzkich linii, co z kolei pozwoliłoby prokuraturze z wyspy prowadzić śledztwa w sprawie incydentów na pokładach Ryanair, niezależnie od tego, skąd odbywałby się lot i jaka była jego trasa.
Michael O’Leary podkreślał w swoim wniosku, że będzie to realizacją polityki rządu, a sama kwestia egzekwowania prawa stałaby się sprawą wtórną.
Wg szefa Ryanaira, władze Republiki Irlandii, w ten właśnie sposób, więc uznając zwierzchnictwo prawne na pokładach samolotów irlandzkiej linii, potwierdzałyby swoją jurysdykcję i zajmowały się incydentami z udziałem uciążliwych pasażerów. O’Leary argumentował również, że prawo stałoby się wówczas ważnym środkiem odstraszającym, więc miałoby wpływ na wszystkich pasażerów Ryanair.
W ocenie szefa irlandzkiej linii lotniczej niektórzy pasażerowie nie są przekonani, że prawo obowiązuje również w powietrzu, więc bardzo często ignorują zasady, jakie obowiązują w liniach lotniczych, ale i nie stosują się do wydawanych im poleceń. Często dochodzi też do sytuacji, iż pasażer zasłania się obywatelstwem innego państwa i twierdzi, że nie musi stosować się do słów załogi samolotu.
Wg Michaela O’Leary’ego, pojęcie określenia jurysdykcji na pokładach samolotów Ryanair, miałoby „kluczowe znacznie” dla bezpieczeństwa lotów, innych pasażerów oraz załogi.
Departament Sprawiedliwości nie przychylił się jednak do prośby Ryanair, uznając, że odpowiednie przepisy regulują już kwestie bezpieczeństwa lotów, a są prawem międzynarodowym, określonym w przepisach o lotnictwie cywilnym.
Bogdan Feręc
Źr. Independent
Photo by Nastya Dulhiier on Unsplash