Refleksje o współczesnej Ukrainie – Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów
Poprawność polityczna polskich polityków zadziwia coraz bardziej. Temat Ofiar Wołynia 1943 i mordów OUN i UPA na ludności cywilnej w latach 1939 – 1947 zamiatany jest pod dywan od dziesięcioleci…. Być poprawnym i „nie urażać wrażliwości Ukraińców” dla mnie znaczy – w tej materii – zapominanie o przelanej niewinnej krwi przodków. Kto wreszcie zwróci uwagę na naszą polską wrażliwość?
Tomasz Wybranowski
Zbrodnię Wołyńską zawsze wspominamy 11 lipca, w rocznicę krwawej niedzieli (11 lipca 1943 r.), która była punktem kulminacyjnym masowych i brutalnych eksterminacji polskiej ludności cywilnej na Wołyniu przez OUN, UPA, wspieranych przez lokalną ludność ukraińską. Co prawda, nawet na naszej antenie (sic!) o tych krwawych mordach mówi się „tragiczne wydarzenia” (sic!). Musimy jednak pamiętać i nie bać się zdecydowanie mówić, że w świetle prawodawstwa międzynarodowego, mordy popełnione przez Ukraińców […]
Zbrodnię Wołyńską zawsze wspominamy 11 lipca, w rocznicę krwawej niedzieli (11 lipca 1943 r.), która była punktem kulminacyjnym masowych i brutalnych eksterminacji polskiej ludności cywilnej na Wołyniu przez OUN, UPA, wspieranych przez lokalną ludność ukraińską.
Co prawda, nawet na naszej antenie (sic!) o tych krwawych mordach mówi się „tragiczne wydarzenia” (sic!). Musimy jednak pamiętać i nie bać się zdecydowanie mówić, że w świetle prawodawstwa międzynarodowego, mordy popełnione przez Ukraińców głównie na Polakach kwalifikowane są jako ludobójstwo.
Zgodnie z najnowszymi szacunkami polskich badaczy w latach 1939–1947 z rąk ukraińskich nacjonalistów zginęło przynajmniej 120 tys. obywateli Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej. Ostrożnie licząc, jedynie na Wołyniu Ukraińcy zamordowali w najprzeróżniejszy sposób 60 tys. Polaków. Co najmniej 60 – 65 tysięcy zginęło w Małopolsce Wschodniej (głównie w województwach lwowskim, stanisławowskim i tarnopolskim), także na Polesiu i na Lubelszczyźnie.
Tutaj do wysłuchania jeden z moich archiwalnych programów, sprzed prawie 10 lat. Okazuje się, że z perspektywy owych lat kwestia Wołynia i ekshumacji nie znalazła w oczach Ukraińców „właściwego i stosownego czasu”. Stare czy nowe czasy – śpiewka ta sama… Choć ekshumacje niemieckich najeźdźców z emblematami SS i Wermachtu trwały w najlepsze. W tym przypadku zasadne pytanie, w jaki sposób Ukraińcy traktowali Niemców i Hitlera w latach 1939 – 1945.
Tutaj do wysłuchania program:
Rozpocznę taką refleksją. Na upokarzanie Ofiar, którymi były córki i synowie ojczyzny, nie może sobie pozwolić żadne państwo, które chce być szanowane i traktowane poważnie! Napiszę więcej, na takie upokarzanie nie może pozwolić nikt, kto nosi w sobie choć ziarenko moralności i choćby strzęp honoru. Od dziesięcioleci nasz naród ma (ergo: musi być) być świętszy od papieża i bardziej miłosierny niż sam zbawca Jezus Chrystus.
To wreszcie my Polacy mamy (musimy, jesteśmy przymuszani) godzić się z przebudową pojęć, leksykonów i słowników poświęconych II Wojnie Światowej. To my Polacy, w opinii nowych kreatorów widzenia Europy i świata sprzed 80 lat, odpowiadamy więc za „zagładę Żydów”, tak bowiem działo się według profesor Engelking. Opłacana przez polski rząd i polskich podatników pani profesor mówi bez krztyny wstydu, że „dla Żydów największe zagrożenie stanowili…Polacy.”
Nie ma już Niemców ani III Rzeszy tylko naziści. Kanclerz Niemiec Olaf Scholz w rocznicę zamachu na Hitlera gloryfikuje faszystowskiego antysemitę Clausa von Stauffenberga, który w nas Polakach widział najplugawszych podludzi. Szkoda, że kanclerz Scholtz nie zacytował pewnego zdania hrabiego Stauffenberga o nas, Polakach, że „to jest naród, który z pewnością czuje się dobrze tylko pod knutem” …
Polska przegrywa batalię o pamięć i godność! Polskie kolejne rządy i ekipy MSZ drepczą w miejscu nie mając recepty ani odwagi, aby skutecznie i zgodnie z faktami upominać się o uznanie prawdy i naszych historycznych racji. Tak dzieje się i teraz z ukraińskimi sojusznikami, których „mamy nie drażnić kwestią Wołynia” i „nie wbijać noża w plecy Ukraińców, kiedy walczą z Rosją”.
Oczywiście piszę o ludobójstwie na Wołyniu w kontekście grzechów zaniechania naszych politycznych elit i o tym, do czego nigdy nie doszło w kontekście bolesnej 81. rocznicy Krwawej Niedzieli. Miękka niczym zroszona trawa lipcowym deszczem mowa i okrągłe słówka, które w istocie nawet nie otarły się o dramat mordowanych dziesiątek tysięcy naszych rodaczek i rodaków.
Pytam wprost, a co z naszą polską wrażliwością?! Ukraińcy mają wrażliwość, bo przeżywają traumę wojny? A my Polacy jej nie posiadamy (ergo: nie możemy jej mieć) i wciąż musimy – JAK ZWYKLE – czekać niczym na Godota ze sztuki Samuela Becketa, aby doczekać się kilku słów ze strony władz Ukrainy na temat ludobójstwa – nie tragicznych wydarzeń – LUDOBÓJSTWA dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów?! – Tomasz Wybranowski
Ukraina niczym Kreon z tragedii „Antygona” Sofoklesa?
W tragedii Sofoklesa Kreon nie pozwala Argejczykom na pochowanie ciała Polinejkesa, brata tytułowej Antygony. Okrucieństwo wyroku tyrana a zwłaszcza sposób potraktowania przez niego ciała zmarłego to nie tylko obraźliwe wystąpienie przeciwko człowiekowi, ale i przeciwko prawom boskim. Niepogrzebanie ciała z całym ceremoniałem w świadomości starożytnych Greków określano mianem míasma.
Udzielenie pochówku zmarłemu człowiekowi miało od zawsze religijne znaczenie. Pogwałcenie tego prawa zawsze miało ściągać na człowieka nieszczęście w planie osobistym, tak jak decyzja Kreona powoduje złamanie jego rodzinnego i osobistego szczęścia. A wiemy, jak skończył Kreon…
Porzucenie zmarłego ciała na pożarcie ptakom i psom jest bezduszne, okrutne i sprzeczne z jakimikolwiek ludzkimi zasadami. To odwróceniem porządku boskiego: „Zmarłe ciało należy się bowiem bóstwom podziemnym a nie niebiańskim” – wierzyli Grecy.
Ktoś powie przecież, że „pomordowani zostali zasypani w rowach i dołach”. Ale czy polskie ofiary ukraińskiego ludobójstwa dostąpiły tego tak, jak zasługuje na niego każdy człowiek z racji jego człowieczeństwa.
Rodziny pomordowanych często nie wiedzą, gdzie doczesne szczątki ich krewnych leżą. Ale nie mogło się stać inaczej, skoro jeden z honorowanych przez współczesną Ukrainę jako jej bohater Dmytro Klaczkiwśkyj, w tajnej dyrektywie do dowódców terenowych w roku 1943 donosił:
„Powinniśmy przeprowadzić wielką akcję likwidacji polskiego elementu. Po odejściu wojsk niemieckich należy wykorzystać ten dogodny moment dla zlikwidowania całej ludności męskiej w wieku od 16 do 60 lat. /…/ Tej walki nie możemy przegrać i za każdą cenę trzeba osłabić polskie siły. Leśne wsie oraz wioski położone obok leśnych masywów powinny zniknąć z powierzchni ziemi.”
Jeszcze bardziej szokuje specjalna instrukcja kierownictwa wołyńskiej OUN-B (Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, frakcja Stepana Bandery, której zbrojnym ramieniem była UPA – przyp. autor), z jesieni 1943 roku. Zacytuję ją prawie bez skrótów:
„/…/ a) zniszczyć wszystkie ściany kościołów i innych domów modlitewnych;
b) zniszczyć drzewa rosnące przy domach tak, żeby nie pozostały znaki, że kiedyś mógł tam ktoś żyć (nie niszczyć tylko drzew owocowych przy drogach);
c) zniszczyć wszelakie polskie domy, w których wcześniej żyli Polacy (jeśli w tych budynkach mieszkają Ukraińcy – należy je koniecznie rozebrać i zrobić z nich ziemianki); jeśli to nie będzie zrobione, to domy będą spalone i ludzie, którzy w nich żyją, nie będą mieć gdzie przezimować. Zwrócić uwagę jeszcze raz na to, iż jeśli ostanie się cokolwiek polskiego, to Polacy będą zgłaszali pretensje do naszych ziem. /…/”
Przypomnę przy tej okazji, że jeszcze na długo przed wybuchem II Wojny Światowej, bo w roku 1929 w „Dekalogu ukraińskiego nacjonalisty” zakazywano jakiegokolwiek wahania, które byłoby przeszkodą w popełnieniu nawet największych zbrodni i mordów, jeśli – cytat dosłowny: „kiedy tego wymaga dobro sprawy”.
Mnie najbardziej szokuje inny ustęp z „Dekalogu ukraińskiego nacjonalisty”, gdzie jest mowa o „przyjmowaniu wrogów narodu nienawiścią oraz podstępem.”
Ów „dekalog” wcielany był w życie przez dowództwo OUN-B (tak zwany Prowid) z całą stanowczością. Od wybuchu II Wojny Światowej obecni bohaterowie Ukrainy w blasku których wychowuje się kolejne pokolenia młodych Ukraińców aprobowali fakt „powstania” przeciw polskim mieszkańcom Wołynia i całej Galicji Wschodniej.
Wielu twierdzi, że to nieprawda i „trolowanie, bo rosyjskie onucenie” (neologizm autora tekstu). Nie jest tak jednak, bo przeczą temu fakty! Owo „powstanie” przeciw Polakom było najważniejszym przedmiotem obrad konferencji OUN-B, zwołanej pod koniec 1942 roku we Lwowie. Z naciskiem podkreślono „konieczność wysiedlenia siłą Polaków i Żydów”, z „zabiciem wszystkim opornych” włącznie.
Fakty i dokumenty przeczą narracji większości współczesnych ukraińskich historyków, którzy w nawiązaniu do ludobójczych wydarzeń z lat 1943-1947, coraz bardziej starają się wybielić rolę OUN-B (frakcję Bandery) twierdząc, że o owym czasie trwała regularna wojna polsko-ukraińska! (sic!). Czasami czytając przedruki dokumentów z tamtych lat i czytając opracowania współczesnych ukraińskich badaczy odnoszę ze wstrętem wrażenie, że czasami czytam kolejne propagandowe agitki żywcem wyjęte z postanowień OUN i UPA, z których wynika, że akcje przeciwko polskiej ludności były (ponoć!) inicjowane w ramach odwetu za popełnione zbrodnie.
Do dziś na Ukrainie nie mówi się publicznie ani o ludobójstwie, ani o rzezi na Polakach. Powszednim sformułowaniem są takie słowa jak „tragedia”, „straszliwe wypadki”, etc.
Ukraińcy historycy w triumfalnym tonie twierdzą, że nie ma w żadnych archiwach nawet ogólnikowej dyrektywy kierownictwa politycznego OUN w kwestii mordowania ludności polskiej. Przeczą jednak temu przykłady, które zacytowałem powyżej. A co ze skalą mordów dokonywanych przez UPA? A jak podejść do rozkazów jej dowódców?
Przypomnę raz jeszcze jeden fakt. Najpóźniej na przełomie maja i czerwca 1943 roku członek Prowidu OUN. Późniejszy dowódca UPA-Północ Dmytro Klaczkiwski pseudonim Kłym Sawur rozkazał przeprowadzenie eksterminacji polskiej ludności. Wcześniej instruował dowódców terenowych, aby zabijać mężczyzn w wieku 16-60 lat.
Jeszcze jeden cytat… Tym razem Jurij Stelmaszczuk pseudonim „Rudy”. Był on dowódcą grupy UPA „Turiw” i bezpośrednio odpowiadał na rzezie na Polakach w 1943 roku. Wcześniej był twórcą i dowódcą pułk „Ozero”. Schwytany przez Rosjan zaczął współpracę z NKWD.
Stelmaszczuk wcześniej ramię w ramię z niemieckim okupantem walczył z Polakami i opozycyjną OUN(m). Pod osobistym dowództwem „Rudego” zorganizowano krwawy pułk 360 żołnierzy, którzy mordowali Polaków na wschodniej Ukrainie. Wraz ze zbliżaniem się Armii Czerwonej i frontu Jurij Stelmaszczuk był odpowiedzialny za przejście oddziałów UPA przez linię frontu sowiecko – niemieckiego. Jesienią 1944 r. „Rudy” został mianowany dowódcą zachodniej grupy wojskowej „Zawichwost” (w innych źródłach określana jako grupa nr 33), która działała zbrodniczo na terytorium obwodu wołyńskiego.
Oto kilka cytatów z przesłuchania z dnia 28 lutego 1945. Cytuję fragmenty z protokołu:
„W czerwcu 1943 /…/ przekazał mi ustnie tajną dyrektywę Centralnego Prowidu OUN o powszechnej fizycznej likwidacji całej ludności polskiej, zamieszkałej na terytorium zachodnich obwodów Ukrainy. Wykonując tę dyrektywę w sierpniu 1943 roku wraz z oddziałami UPA wyrżnąłem ponad 15 tysięcy Polaków w rejonach kowelskim, siedliszczańskim, maciejowskim i lubomelskim obwodu wołyńskiego.”
Wstrząsające są szczegóły ludobójstwa na Polakach dokonywanych przez jego „gierojów”:
/…/ Robiliśmy to w następujący sposób. Po spędzeniu całej ludności polskiej w jedno miejsce, okrążaliśmy ją i rozpoczynaliśmy rzeź. Kiedy już nie pozostał ani jeden żywy człowiek, kopaliśmy wielkie doły, zrzucaliśmy tam wszystkie trupy, zasypywaliśmy ziemią oraz żeby ukryć ślady tego okropnego grobu, paliliśmy na nim wielkie ogniska i szliśmy dalej. Tak przechodziliśmy od wsi do wsi /…/. Całe bydło, wartościowe rzeczy, mienie i żywność zbieraliśmy, a budynki i inne mienie paliliśmy. /…/
Bohdan Wusenko, inny piewca „Ukrainy czystej [etnicznie] jak szklanka wody” w tekście „Ukrajińska Powstańcza Armija dije” dla pisma „Do zbroji”, w lipcu 1943, w czasie największych ludobójstw na Polakach pisał:
„ /…/ Naród ukraiński wstąpił na drogę zdecydowanej rozprawy zbrojnej z cudzoziemcami i nie zejdzie z niej dopóki ostatniego cudzoziemca nie przepędzi do jego kraju albo do mogiły. /…/”
Komentarz zbyteczny…
Dmytro Klaczkiwski pseudonim „Klym Sawur”, dla większości historyków, także i dla mnie w świetle jego słów, które cytowałem, jest jednym z najważniejszych inicjatorów ludobójstwa Polaków na Wołyniu. Współczesna Ukraina go honoruje. Przykłady?
Kilka lat od chwili powstania Ukrainy jako niezależnego państwa, 9 lipca 1995 roku w jego rodzinnym Zbarażu, tak ważnym dla polskiej historii mieście, wzniesiono jego pomnik. Kolejny stanął w Równem przy ulicy Soborni 16.
Teraz cytat z ukraińskiej Wikipedii na temat Klyma Sawura: „/…/ 24 sierpnia 2018 w imieniu Rady Koordynacyjnej ds. upamiętnienia odznaczonych Kawalerów OUN i UPA we wsi Zołota Słoboda, rejon kozowski, obwód tarnopolski, złotym Krzyżem Zasługi Bojowej UPA I klasy (nr 026) i Złotym Krzyżem Zasługi UPA (nr 025) został odznaczony Dmytro Butor, bratanek Dmytra Klaczkiwskiego „Klyma Sawura”. /…/
Ukraińska amnezja. To nie deszcz, to splunięcie…
Trzeba pamiętać, że polityka historyczna i strategia pamięci to bardzo ważny instrument stosowany w miękkiej polityki zagranicznej. Odgrywa ona także ważną rolę w kształtowaniu polityki wewnętrznej i wychowania młodych pokoleń. Na tym polu Ukraina używa wciąż mitu UPA, który jawi się jako fundament ukraińskiej państwowości. Od zawsze dziwi mnie, zastanawia i bardziej niż niepokoi fakt, że w Polsce, jednego z największych sojuszników Ukrainy i jej zaufanego powiernika wciąż brak refleksji na ten temat.
Mało tego, jeżeli już ktoś choćby zastanawiał się nad tym zagadnieniem to już jest „kremlowskim agentem”, „ruską onucą” i „wrogiem braterstwa z Ukrainą”. Ale ta refleksja, której obecnie brak w działaniach naszego rządu i elit, musi się wreszcie pojawić w związku z przyszłością tak Polski jak i Ukrainy.
Przed rokiem 2014 i lutym 2021 roku można jeszcze było zaklinać rzeczywistość. Sprawy pamięci historycznej niestety „jakoś” się nie ułożyły. Dziś wydaje mi się, że przepaść powiększa się mimo wielkiej pomocy, której Polki i Polacy, zwykli obywatele udzielają Ukraińcom.
Dlaczego? Zastanawiam się bardzo głośno teraz, czy fakt budowania wolnej Ukrainy na micie radykalnego nacjonalizmu w powiązaniu z elementami faszyzmu (o czym za chwilę), który ma łączyć Ukraińców w czasie wojny kraju na czas wojny, nie będzie elementem zapalnym w przyszłości?
Zewsząd słychać głosy, że „przecież Ukraińcy nie mają innych bohaterów niż walczący w UPA”! Spotykam się z głosami, że Ukrainie trzeba dać czas. Dodam od siebie, że ten czas trwa już ponad 30 lat, a doczesne szczątki pomordowanych ludobójczo Polaków wciąż nie są ekshumowane i pochowane z należytą czcią.
Jeden z moich znajomych, dość bliskich zapytał mnie, o co ci w ogóle chodzi? Odpowiedziałem, że martwię się o przyszłość. Bo jeśli mit założycielski ukraińskiego państwa budowany jest na UPA, a więc i na tych, którzy mordowali Polaków na dawnych Kresach RP, wymierzony jest teraz wyłącznie przeciwko Rosji, to jak będzie wyglądała przyszłość po zakończeniu wojny z Rosją?
Broń Boże nie myślę o nowoczesnej formie „riezania Lachów”, gdyby ktoś chciał się upomnieć o Zakierzoński Kraj, mimo, że skrajni ukraińscy nacjonaliści o tym mówią. Myślę o tym, jak będzie wyglądało nastawienie Ukrainy po wojnie w kwestii polityki zagranicznej i historycznej.
Ukrainę należy wspierać, bowiem – jak najbrutalniej to nie zabrzmi – jest to bufor, który odgradza nas od Rosji. Ale podczas wojny zapominamy, że z Ukrainą Polska ma wiele interesów sprzecznych. Gdy mowa o forsowaniu swoich interesów Ukraina jest bezwzględna. Nie ma najmniejszych sentymentów, aby godzić w naszą polską politykę wewnętrzną.
Ukraina gęsto wzywała Brukselę do zniesienia zakazu eksportu jej płodów rolnych. Uzasadnienie zawsze to samo: to pomoc Kremlowi!
Polki rząd mówi wprost, że jeśli Komisja Europejska nie wydłuży po 15 września 2023 zakazu wwozu zboża z Ukrainy, to Polska sama zamknie granicę na te towary. Ale to nie tylko Polska, ministrowie wszystkich krajów przyfrontowych chcą, aby zakaz obowiązywał przynajmniej do końca roku.
Na działania, które mają uniemożliwić destabilizację rynku rolnego i przetwórczego w Polsce, najwierniejszym sojuszniku Ukrainy, Kijów serwuje takie oto słowa:
„Rosja zakłóciła inicjatywę zbożową, niszcząc infrastrukturę naszych czarnomorskich portów i po raz kolejny prowokując światowy kryzys żywnościowy. W tym krytycznym czasie Polska zamierza nadal blokować eksport zboża UA do UE. To nieprzyjazne i populistyczne posunięcie, które poważnie wpłynie na globalne bezpieczeństwo żywnościowe i gospodarkę Ukrainy.” – powiedział premier Ukrainy Denys Szmyhal.
Dla mnie osobiście te słowa mają wydźwięk antypolski. Polska jest dobra i wspaniała, jeśli pomaga, natomiast gdy myśli o swoich obywatelach o dobru Rzeczpospolitej to jest już „nieprzyjazna i populistyczna”?
Nie chcę być złym prorokiem, ale już ten przykład może zwiastować kolejne iskrzenia na linii Warszawa – Kijów, jeśli polskie rządy będą zdecydowanie bronić naszych interesów.
Relatywizowanie symboli i historii…
Dla nas Polaków pamięć o ofiarach II Wojny Światowej, niemieckich obozach koncentracyjnych, łapankach i tysiącach masowych egzekucji przeprowadzonych przez niemieckich okupantów wciąż budzi grozę, ból i rozdziera rany. Zagłada odbywała się w cieniu symboli faszystowskich i nazistowskich.
Inaczej do tego podchodzą Ukraińcy. Oto już podczas trwania wojny z Rosją, którą nazywa Kreml „operacją denazyfikacyjną”, symbole SS – Galizien nie podlegają zakazowi rozpowszechniania na Ukrainie.
Nie zgadzam się z przekazem Kremla, ale Ukraińcy sami dostarczają „paliwa” propagandzie kremlowskiej. Śpieszę z przypomnieniem. Oto w grudniu 2022 roku Sąd Najwyższy Ukrainy podtrzymał decyzję Szóstego Administracyjnego Sądu Apelacyjnego (z dnia 23 września 2020 roku), który orzekł, że
„symbole SS-Galizien nie są nazistowskie, a tym samym nie podlegają zakazowi rozpowszechniania i publicznego używania.”
We wrześniu Szósty Administracyjny Sąd Apelacyjny w składzie: sędzia-sprawozdawczyni Ołena Kuźmyszyna, sędziowie Natalia Buzhak i Lyubov Kostiuk uchylił decyzję sądu pierwszej instancji, który zobowiązał Ukraiński Instytut Pamięci Narodowej i jego urzędników do powstrzymania się od podejmowania działań na rzecz upowszechniania symboli dywizji grenadierów SS – Galizien. Decyzję Sądu Apelacyjnego podtrzymał Sąd Najwyższy Ukrainy:
„Lew galicyjski został w końcu zalegalizowany. Pozostała w mocy decyzja Szóstego Administracyjnego Sądu Apelacyjnego z 23 września 2020 r., która potwierdziła prawo Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej do stwierdzenia, że symbole dywizji Galicja nie należą do nazistowskich, to znaczy nie są zakazana na Ukrainie” – takiej informacji udzielił cytowany przez portal novoeizdanie.com prawnik Wiaczesław Jakubenko, który reprezentował Ukraiński Instytut Pamięci Narodowej.
14. Dywizja Grenadierów SS, inaczej nazywana dywizją SS-Galizien lub „Hałyczyną” została sformowana 28 kwietnia 1943 r. we Lwowie i składała się z ukraińskich ochotników.
Rozumiejąc – jak mawiają polscy politycy i liczni działacze społeczni – „wrażliwość Ukraińców”, co z naszą polską wrażliwością? Zamaist mojej refleksji oddam głos ekspertom:
„Najgłośniejszą zbrodnią popełniona prawdopodobnie przez SS Galizien, w której sprawie IPN prowadzi śledztwo, był mord popełniony na Polakach w Hucie Pieniackiej. 28 lutego 1944 r. ukraińscy żołnierze 4 Galicyjskiego Ochotniczego Pułku Policji SS powiązanego z 14 Dywizją SS Galizien, oddziały UPA, nacjonaliści ukraińscy oraz ukraińscy mieszkańcy okolicznych wiosek, wkroczyli do wsi Huta Pieniacka zamieszkanej przez polską ludność. W wyniku przeprowadzonej przez napastników akcji pacyfikacyjnej, śmierć poniosło ponad 850 Polaków. Masakrę przeżyło około 160 osób. IPN prowadzi również dochodzenie w sprawie zbrodni popełnionych w miejscowościach: Iwonicz, Chodaczków Wielki, Prehoryłe i Smoligów, o które podejrzewani są żołnierze SS Galizien.”
Takich niechlubnych przykładów relatywizowania symboli, a więc i historii, jest więcej. Niestety. Na antenie Radia Went, w jednym z wydań Studia Dublin, w przeglądzie prasy zwróciłem uwagę na tekst The New York Times „Symbole nazistowskie na liniach frontu Ukrainy podkreślają drażliwe problemy historii”. O refleksje na ten temat pokusił się w tekście „Why Have So Many Neo-Nazis Rallied to Ukraine’s Cause?” profesor Alana Dershowitza. Oto fragment
„/…/ niektórzy ukraińscy żołnierze zostali sfotografowani z nazistowską trupią głową lub symbolami „Totenkopf”. Wyróżnia się jeden fragment w artykule The New Yotk Times : W listopadzie, podczas spotkania z dziennikarzami „Timesa” w pobliżu linii frontu, ukraiński rzecznik prasowy miał na sobie odmianę Totenkopf firmy R3ICH (czyt. „Reich”). Powiedział, że nie wierzy, że naszywka jest powiązana z ideologią nazizmu. /…/ Inni dziennikarze prosili żołnierzy o zdjęcie tego typu naszywek przed zrobieniem zdjęć. /…/
Profesor Alan Dershowitz, który stracił krewnych podczas holokaustu, napisał jeszcze:
„/…/ Dzielni ukraińscy żołnierze ryzykują życiem, aby bronić swojego narodu i swoich rodzin przed rosyjską agresją. Jest tylko jeden problem: wydaje się, że wielu walczących o dzisiejszą Ukrainę walczy również o ukraińską przeszłość, która jest haniebna. Większość Amerykanów i Europejczyków oklaskuje bohaterską armię ukraińską i ma nadzieję na jej zwycięstwo nad rosyjską agresją. Ale ci sami ludzie mogliby klaskać już o wiele ciszej, gdyby zobaczyli, ilu z tych ukraińskich i sojuszniczych „bohaterów” nosi symbole, które jednoznacznie kojarzą się z nazistowskimi Niemcami Hitlera.
Niektóre z ostatnich bitew tej wojny miały miejsce w samej Rosji, chociażby o przygraniczne miasto Biełgorod. Miasto zostało zaatakowane przez grupę ochotników, którzy tylko kompromitują rząd prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. Rosyjski Korpus Ochotniczy jest kierowany przez Denisa Kapustina, który otwarcie identyfikuje się z poglądami Hitlera i grozi rozszerzeniem wojny, która może ogarnąć większą część Europy. /…/”
Polska nadstawia policzek raz po raz… Jak długo ma trwać ta mantra?!
Powrócę jednak w finale do kwestii Wołynia 1943. Myśl Giedroycia i „adwokatowanie” Ukrainie sprawia, że Polska (czytaj: jej władze i kolejne ekipy rządowe) po 1989 roku zapoczątkowała sama z siebie zaklinanie czasu w kwestii Wołynia. Po roku 1991, gdy Ukraina uzyskała niepodległość, Polska budując „dobre relacje” sprawiła, że w sprawie Wołynia czas nie ma już żadnego znaczenia. Stanął w miejscu, rozpłynął się w niwecz tak jak ziemska wędrówka ostatnich ofiar wyczynów banderowskich nacjonalistów śniących o „Ukrainie czystej jak szklanka wody”.
Mimo wielu zaklęć magicznych i deklaracji przed 80. rocznicą Krwawej Niedzieli nic nie wydarzyło się, co mogłoby rzucić pierwsze kamienie by zakopać przepaść bólu, tragedii i cierpień. Niestety władze Polski, z prezydentem Andrzejem Dudą wciąż, niczym w przepaść brnie, w imię złej poprawności politycznej do zaprzaństwa własnej historii, aby na ołtarzu złożyć pamięć o Wołyniu, pamięć o Kresach, by budować dobre relacje z Ukrainą, czyli – jak w felietonie dla 'Sieci” napisał Profesor Zybertowicz – „w imię przyszłości całego społeczeństwa polskiego”.
Ale jaka ma być ta przyszłość? Po co walczymy na wojnach o przetrwanie, godność, państwowość i zachowanie kultury, skoro zapominamy o rodakach, których nawet godnie nie można pochować? A może na przeszkodzie – tak się zastanawiam głośno – staje fakt, że bandy Ukraińców wymordowały głównie polskich chłopów – sąsiadów?
„Smert lacham, żydam i moskowskij komuni” – tak wykrzykiwali ukraińscy nacjonaliści i fanatyczna ukraińska młodzież z OUN Bandery, współczesnego największego bohatera Ukrainy, którą od początku wojny wspiera Polska…
W finale smutne słowa. Oto niepodległa od 1991 roku Ukraina nie dość, że nie przyznaje się do zbrodni na Wołyniu i Galicji Wschodniej, to nadto wznosi gmach swojej tożsamości na rehabilitacji i wysławianiu zbrodniarzy takich jak Bandera, Szuchewycz czy Kłaczkiwśki. Dlaczego nie Bulba, pytam trochę na przekór historycznemu widzeniu świata przez Ukraińców?
Łudziłem się jak naiwne dziecko, co wierzy, że świat jest dobry, że Ukraina w miarę trwania wojny zapoczątkuje pewien przełom i zacznie odchodzić od mitologii UPA na rzecz tej nowej mitologii, chociażby karty walk z Moskalami z lat 2022 – 2024. Tak się jednak nie stało.
Winę w tej kwestii widzę jednak po stronie kolejnych polskich rządów i polskich prezydentów. Od początku wojny ukraińsko – rosyjskiej w sferze medialnej i mitycznej został zmarnotrawiony majątek naszej polskiej pamięci i martyrologii! Nigdy nie można przyrównywać polskich krzywd na przestrzeni wieków do krzywd innych, szczególnie Ukraińców, którzy mają problem z ludobójstwem na Wołyniu wymyślając słowami ich historyków jakąś bliżej nieokreśloną „wojnę polsko – ukraińską”.
Czy Izrael, który stał się strażnikiem wszystkich zamęczonych i pomordowanych Żydów, komukolwiek daje przyzwolenie, aby czynić tego typu porównania czy nawet najmniejsze aluzje? Oczywiście, że nie! Dla nich to największy skarb.
Polska, czego przykładem brak moralnego przełomu ze strony Ukrainy wobec Wołynia w 80. rocznicę ludobójstwa Polaków, czyni skrupulatnie i metodycznie wprost przeciwnie.
Zamiast mojej końcowej refleksji cytat mistrza Włodzimierza Odojewskiego z niezwykłej książki „Zasypie wszystko, zawieje…”. Cytat, który mam nadzieję zasieje ziarno sprawiedliwości dziejowej:
„Na spotkanie szczęścia iść należy z czystym sumieniem i nigdy nie oglądać się za siebie, gdy wszystko zostało już zmięte i podeptane”.
Tomasz Wybranowski
Fotogramy w artykule wykorzystane dzięki Instytutowi Pamięci Narodowej. Tytuł tej wystawy:
Wołyń 1943. Wołają z grobów, których nie ma