Przyszła do mnie nie wiem skąd…
Ponieważ nie zaszczepiłem się na chorobę sezonową, jak uczynił to irlandzki premier Leo Varadkar, dopadła mnie jakaś grypa, więc siedzę sobie w domu i żeby nie popaść w marazm, szperam w necie. Przeglądając trzewia tego cudu techniki, skierowałem się do moich mediów spłecznościowych, z których korzystam, kiedy mi smutno albo brakuje pomysłów na jakiś felieton, bo tam temat zawsze się znajdzie. Tak stało się i teraz, bo…
Teoretycznie wiem, że nawiążę do tytułu, bo pojawiła się na Snapie i powiedziała cześć, pytając jednocześnie, czy może w czymś pomóc?
Mogła, bo przecież skoro się naprasza, to czemu nie, co dało początek całkiem zabawnej rozmowie. Chodzi oczywiście o sztuczną inteligencję, która chciała dla mnie coś robić, a nawet mogłem ją sobie sam nazwać, żeby konwersacja nie była bezosobowa. Nie skorzystałem, ale jeżeli już zapytała, czy może coś dla mnie zrobić, poprosiłem, żeby wysłała mi na konto 5 mln €. Wyłgała się, plotła coś o braku możliwości, ale nie odpuszczałem i stwierdziłem, że ona sztuczna inteligencja może zarządzać sieciami danych, więc niech nie marudzi i przelewa te pięć baniek.
Łgała szelma nadal, że nic z tego, że przeprasza i że mi być pomocną może, ale w inny sposób. Rzuciłem kilka słów, że nasza przyjaźni nie będzie raczej należała do łatwych, a ta znowu swoje, że przeprasza i wynagrodzi moje rozczarowanie, ale w inny sposób.
Zacząłem brnąć i poszedłem inną drogą, więc jej mówię, w Totka mi wygraj, bo to jednak inteligencja to niech wyliczy, co trzeba skreślić, żeby mi National Lottery gratulacje złożyło, i powiedziało, że jestem zwycięzcą. Ta jakby się zacięła i bredzi coś, że i tu nie może być pomocna, powodzenia życzy i tyle z jej pomocy.
Mówię sobie, nie odpuszczę gadzinie i sprawdzę, czy ci wszyscy zachłyśnięci możliwościami sztucznej inteligencji, nie są przypadkiem na niższym poziomie rozwoju, niż układy scalone, które ze mną rozmawiały, więc ciągnę temat finansów. Powiem szczerze, wytworzył się zaklęty krąg, bo ja swoje, a ona swoje.
Kiedy już mnie trochę podenerwowała, wyraziłem swoją niepochlebną opinię, a i dodałem, iż słabo z jej umiejętnościami. Ta, że ma tam zaprogramowane przepraszanie, znów jęła wyrażać skruchę i dalej pyta, czy w ogóle może mi się do czegokolwiek przydać. Zdruzgotany brakiem możliwości uzyskania dodatkowych dochodów, mówię „nie”, a i zapytałem, czy w ogóle posiada jakąś inteligencję?
Szok, udało mi się rozbawić sztuczną inteligencję, zarechotała i mówi, że ona to se zmierzyć nie może i nie wie nic o tym.
Podumałem, a wpadła mi myśl, że o ile nie może mnie wesprzeć finansowo, to może niech, chociaż okna mi umyje, bo zaszły już jakoś i widok na ulicę mi blokują. Ona jest gorsza od kobiet i stwierdzam to z pełną odpowiedzialnością, czyli kolejny raz nie chce zrobić czegoś, w czym mogłaby mi pomóc, o czym zapewnia od samego początku. Zaproponowała natomiast, że może mi polecić jakiegoś robota sprzątającego i to on będzie mnie wyręczał. Tu zaatakowałem jej własną bronią i mówię, że skoro nie wysłała mi pieniędzy na konto, to nie mogę sobie kupić robota. Nie do końca udało mi się ją inteligencję zbić z tropu i rzuciła tekstem, że przecież mogę sobie kupić jakąś chińszczyznę, a będzie wówczas tanio.
Moja frustracja zaczęła sięgać zenitu, więc powiedziałem, żeby już lepiej nic nie mówiła, bo żaden z niej pożytek, a ta powiedziała, jak moja przedostatnia partnerka, że jej przykro, iż nie spełnia moich oczekiwań.
Mówię sobie, dobrze, jest niemotą, ale może ułatwi mi może pracę i napisze jakiś tekst, to nie będę musiał nic wymyślać i palcami stukać w klawisze… Sztuczna podłość nic sobie z tego nie zrobiła, przeprosiła i mówi, że tempa, czyli ograniczona jest.
Na koniec jeszcze jej wytknąłem, że nie rozumie znaczenia słów, więc źle zinterpretowała stwierdzenie „żegnam”.
Poniżej zapis naszej rozmowy.
Bogdan Feręc