Szperając w zakamarkach internetu, wpadł mi w ręce pewien mem, który oprócz tego, że trochę mnie rozśmieszył, stał się również powodem przemyśleń.
Zastanowiłem się nad kwestią prezydencką, a ta nurtuje mnie w przypadku naszej ojczyzny od dawna, czy nie można by przypadkiem wypracować modelu, jaki dawać będzie namiastkę demokracji. Oczywiście nie jest on możliwy do realizacji w 100 proc., a to za sprawą różnej długości kadencji prezydenta oraz parlamentu, więc poniekąd również rządu.
Jeżeli jednak przyjmiemy, że obie kadencje mogłyby zostać zrównane, co nie jest wcale nie do zrobienia, polityka mogłaby stać się całkiem inną.
Od jakiegoś czasu uważam, a stało się to po wygranych przez Prawo i Sprawiedliwość wyborach, iż brakuje w Polsce mechanizmów ochronnych, które broniłyby uzyskania pełni władzy. Przyjmijmy historycznie, że ten PiS wygrał wybory, miał również swojego prezydenta, czyli nic nie stało na przeszkodzie, aby zmieniać w dowolny sposób prawo.
Nie będę się wytrząsał, czy miało to znamiona naciągania ustaw i przepisów, bo bardziej chodzi mi o to, że przepychano wszelkie zachcianki poselskiej większości.
Wkrótce sytuacja może się powtórzyć, a to dlatego, że prezydentura Andrzeja Dudy dobiega końca, a jego druga kadencja, równie nieudana, jak miało to miejsce w pierwszej, jest ostatnią. Tym samym partie polityczne w Polsce zaczną niebawem wystawiać kandydatów, co skutkować ma wyborem nowej głowy państwa.
Będzie bardziej niż źle, jeżeli ziszczą się przewidywania mema, a na tym uwidoczniony był aktualny minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski z małżonką Anne Applebaum. Nie do końca chodzi o treść, jaka uwidoczniona została na obrazku z wymienioną z nazwiska parą, ale mówiło się w niej, że może to przyszła para prezydencka.
To teraz tak. PiS miało władzę i prezydenta, co ostro krytykowała Platforma Obywatelska, więc o ile, a mam nadzieję, że mem nie będzie tak proroczy, jak słynna amerykańska kreskówka Simpsonowie, Radosław Sikorski zostałby nowym „preziem”, sytuacja się powtórzy, czyli krzykacze będą mieć władzę i prezydenta.
Nie jest teraz ważne, kto zajmie Pałac Prezydencki po Andrzeju Dudzie, ale moim zdaniem, nie powinien być to nikt z obozu rządzącego. W takim przypadku zyskujemy obrońcę Konstytucji, który nie będzie wówczas na każde polityczne zawołanie zatwierdzał najwymyślniejszych nawet ustaw obozu, z którego się wywodzi.
To będzie nader trudne, gdyż nie spodziewam się, aby polityczny landrynek, czyli ta przedziwna koalicja nie wystawiła jednego lub kilku kandydatów, a wciąż na fali popularności, kandydat Koalicji Obywatelskiej może wygrać.
Będzie to złe dla państwa, a dokładnie tak samo, jak w mojej ocenie prezydentura Andrzeja Dudy w połączeniu z rządami partii, z której się wywodził.
Nie oceniam tu człowieka, bo imię i nazwisko traktuję, jako zamiennik dla określenia sprawowanej funkcji, a tej przecież należy się szacunek. Wielokrotnie zdarzało mi się przywoływać niektóre osoby do porządku, kiedy z błotem mieszały Urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, bo nie robiły krzywdy człowiekowi, w tym przypadku Andrzejowi Dudzie, a samemu najważniejszemu stanowisku w Polsce.
Prezydent, jako głowa państwa, reprezentuje kraj, cały kraj, wszystkich jego obywateli i nieważne gdzie się znajdują. Jeżeli masz polskie obywatelstwo, niezależnie od tego, co prywatnie myślisz o prezydencie, myślisz o osobie, a nie o urzędzie, na którym zasiada i może to być błąd.
Odnoszę niekiedy wrażenie, a właściwie jestem przekonany, że nie do końca jest naszą winą, że w tak lekceważący sposób mówimy o naszych politykach, a i zauważyłem to już dawno w przypadku Polaków mieszkających w Irlandii. Pozwalamy sobie na pewne prześmiewcze wypowiedzi, nawet zdarzają się też takie, które można nazwać pogardliwymi, a chyba tylko dlatego, że brakuje nam taktu i kultury.
Dokładnie tak samo, jak ponad 100 000 Polaków na wyspie, mieszkam w tym kraju, pracuję, płacę podatki, a i widzę, jak Irlandia stacza się w przepaść, ale mam też takie same problemy, jak większość z naszej diaspory. To jednak nie oznacza, że zaraz muszę określać tutejszych, nazywanych przeze mnie naszymi, polityków, epitetami. Naszymi z kilku powodów. Po pierwsze, mieszkamy na wyspie i to rząd w Dublinie rzuca pomysłami, które odciskają na nas swoje piętno. Po drugie, skoro już tu pracujemy, płacimy podatki, nie wliczam użytkowników Social Welfare, oni są nasi, bo to my im płacimy za pracę. Po trzecie, a za dużo przebywam ostatnio z wierzącymi i udziela mi się ich język, więc niech pierwszy rzuci kamieniem ten, który nie był na wyborach do władz lokalnych i nie marudzi na tutejszą władzę. Chyba nie będzie takich osób wiele, czyli mogę być spokojny, że się kiedyś zbiorą i mnie ukamienują.
Poza tym duża grupa naszych rodaków w Irlandii myśli, że to, co wypisują w komentarzach w mediach społecznościowych, piszą tylko do wąskiego i znanego im grona odbiorców. Oj, bardzo można być zaskoczonym, jeżeli prawda wyjdzie na jaw i dowiemy się, że jednak i polskojęzyczne media w Irlandii, jak i opinie, jakie pojawiają się z naszej strony, są monitorowane, więc jesteśmy na oku służb. To nic nadzwyczajnego, co może potwierdzić spora grupa zbliżona do ośrodków terroru (czytaj rządzących), czy tam służb specjalnych, bo jest typowym działaniem w zakresie bezpieczeństwa każdego państwa.
Wracając jednak do istoty felietonu, zasada, o której wspomniałem, stosowana jest w Irlandii. Kiedy ugrupowaniem rządzącym na Szmaragdowej Wyspie było Fine Gael, kandydaturę prezydenta wystawiła Fianna Fáil i głową państwa został Michael Daniel Higgins. Sytuacja powtórzyła się przed końcem jego pierwszej kadencji, bo wówczas ponownie ster władzy, choć w koalicji z Fianna Fáil dzierżyło Fine Gael, ale ta partia, nie wystawiła swojego kandydata. Byli oczywiście ci z innych ugrupowań zasiadających w Dáil Éireann, ale nie z Fine Gael.
Można? Chyba tak, o ile tylko się chce. Zobaczymy więc, co stanie się po marcowych wyborach, która z partii stanie się przewodnią w parlamencie i czy wystawi swojego kandydata, a ów obejmie urząd. Nie spodziewam się tego, a jeżeli taki fakt będzie miał miejsce, mówię o wystawieniu propozycji na Urząd Prezydenta Republiki Irlandii, będzie to tylko kandydat proforma, bez szans na wygraną.
Bogdan Feręc
Fot. CC BY-SA 4.0 Strumyczek