Pracownicy zdalni wrócą do biur
Cała praca rządu, jaką wykonał do tej pory, może iść na marne, jeżeli tej jesieni i zimy zaostrzy się kryzys energetyczny.
Po pandemii koronawirusa gabinet w Dublinie zaczął naciskać, że skoro już przyzwyczailiśmy się do pracy z domu, nic nie stoi na przeszkodzie, aby tam zostać i pracować zdalnie, o ile istnieje także możliwość. Rozpoczęto też prace nad zmianami prawnymi, aby dostosować przepisy o zasadach pracy, pojawiły się w ustawodawstwie nowe terminy określające pracę z domu, ale zmieniono też szereg ustaw, by dostosować je do nowej rzeczywistości.
Jak przekonywano, a w równym stopniu pracowników i pracodawców, że będzie to z pożytkiem dla kraju, głównie ze względu na zmniejszenie ruchu na drogach, co przełoży się na niższe koszty środowiskowe, ale też na niższy koszt pracy dla pracowników oraz samych pracodawców.
Obecnie wysiłki rządu mogą być zniweczone, jeżeli koszty energii grzewczej i elektrycznej będą rosnąć, a przecież kolejni dostawcy zapowiadają podwyżki nośników energii, co w prostych słowach zmusi pracowników zdalnych do powrotu do biur.
Wzrośnie wtedy natężenie ruchu na drogach i ulicach, zwiększy się ilość osób korzystających z dojazdów komunikacją publiczną, a stanie się to tylko dlatego, aby obniżyć domowe rachunki za prąd i ogrzewanie.
Wielu pracowników zdalnych już wyraziło obawy przed nadchodzącą zimą, więc sugerują, iż zaczęli rozważać taką możliwość, a jednocześnie dodają, iż będzie to dla nich jedyny sposób, żeby wprowadzić istotne oszczędności w zakresie energetycznym w ich gospodarstwach domowych.
Tym samym plan rządu, by jak największa ilość pracowników wykonywało obowiązki służbowe z domu, może zostać zniweczony przez kryzys energetyczny, więc praca rządu pójdzie na marne.
Ważne jest również, że wiosną przyszłego roku, kiedy zrobi się ciepło i tak znacznie mniejsza ilość pracowników, wcześniej zdalnych, wróci do pracy z domu, więc całą pracę albo trzeba będzie zacząć od początku, albo nie będzie ona już na stałe w takiej skali, jak była po pandemii, a przed wejściem w głęboki kryzys energetyczny.
Bogdan Feręc
Źr: Independent