Polsko-irlandzki rachunek sumienia
Chyba zwrócę się bezpośrednio do kogoś ze szczytów władzy, a wszystko dlatego, że nic nie dzieje się w kwestii, jaka może stać się początkiem głębokiej przyjaźni gospodarczej Rzeczypospolitej Polskiej i Republiki Irlandii.
Chodzi przede wszystkim o ekonomię wyspy, a ta za chwilę może otrzymać potężny cios ze wschodu, gdyż o ile Wielka Brytania przeforsuje swoją ustawę „zrywającą” porozumienie brexitowe, kolejne wydarzenia będą wyłącznie negatywnie odbijać się na Republice. Zaznaczyć należy, bo i to stało się wyjątkowo widoczne, że irlandzki gabinet znalazł się w pułapce, albowiem z jednej strony chce zachować dobre stosunki z Londynem, ale z drugiej strony, nie może tego zrobić, i jako państwo unijne, powinien działać wespół z całą Unią Europejską.
Pamiętać nadal należy, że Republika, cały czas osłabia więzi gospodarcze z Królestwem, ale na pełną niezależność jest jeszcze zbyt wcześnie, czyli mamy problem i to całkiem duży, a będzie on spotęgowany, o ile Brytyjczycy pójdą na pełną konfrontację z Unią Europejską.
Zastanawia teraz, co robią nasze służby dyplomatyczne, a nie mam tu akurat na myśli naszej ambasady w Dublinie, bo ta zajmuje się Ukrainą, co można było usłyszeć w wywiadzie, jakiego Aleksandrowi Sławińskiemu ze Studia Londyn Radia Wnet udzieliła Jej Ekscelencja Anna Sochańska, czyli ambasador pełnomocna i nadzwyczajna Rzeczypospolitej Polskiej w Republice Irlandii.
Dla mnie ważne jest od lat, że stosunki gospodarcze Polski i Irlandii można nazwać szczątkowymi, a co podkreślam, Irlandia wciąż szuka nowych rynków zbytu oraz dostawców, z czego my, jako polska gospodarka, nie umiemy skorzystać. Ważne jest też dla mnie, że nie robimy nic, jako Polska, by Irlandię zainteresować sobą, nawet w chwili, gdy tej potrzebna jest dywersyfikacja w wielu dziedzinach i pozbycie się bagaży brytyjskości z tutejszego życia gospodarczego, o społecznym nawet nie wspominając.
Jestem też trochę rozdarty między oboma krajami, a do każdego z nich żywię dokładnie takie same uczucia, bo i jeden i drugi odbieram jako swoją ojczyznę. Tak, tak, po tych dziesięciu latach w Irlandii, wrosłem w nią, stała mi się bardzo bliska i wracając z Łodzi do Galway, często w myślach mówię do siebie, no, wracamy do domu.
Dlatego na sercu leży mi współpraca pomiędzy Polską, na zawsze moją ojczyzną, kraj urodzenia, ale też kraju, ojczyzny numer 2, Irlandii, dla której mam więcej niż dużo sympatii.
Taki kiedyś, dawno, dawno temu, postawiłem sobie cel, chcę zrobić wszystko, co jest w mojej mocy, aby obie moje ojczyzny, zaczęły ze sobą głęboko współpracować i odnosić z tego korzyści. Czy kiedyś spełni się moje marzenie? Nie wiem, ale głęboko w to wierzę i nie spocznę, żeby tego dokonać. Jeżeli będę zmuszony rozmawiać w tej sprawie z najwyższymi czynnikami, nie zawaham się przed takim krokiem, chociaż wolałbym sposób, który bardziej mi odpowiada, czyli opowiadać o możliwościach współpracy w audycjach Radia Wnet.
Co do samego polsko-irlandzkiego rachunku sumienia, to i jeden i drugi kraj powinien taki zrobić, a następnie przemyśleć, czy obrane kierunki są całkiem odpowiednie. Mnie wydaje się, że można je lekko skorygować, chociaż nie będzie to proste, ale przynajmniej należy spróbować, bo widzę możliwości, jakie mogą połączyć nasze narody i biznesy na długie lata.
Bogdan Feręc