Site icon "Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Reklama
Reklama

Polsko-Irański szlak

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

To historia, o której dopiero zaczyna się mówić, ale nie jest znana powszechnie, czyli można ją przedstawić, by nie odeszła w obecnej sytuacji geopolitycznej w zapomnienie.

Wielokrotnie spotkać można się z opiniami, że świat islamski jest zamknięty, że rządzi się całkiem innymi prawami, ale nie da się odmówić wyznawcom Allaha utrzymania tradycyjnych wzorców życia, które my, Europejczycy, prawie już utraciliśmy. Islam może być oceniany w różnych kontekstach, dziwić i szokować, jednak o ile przyjrzeć się jego podstawom, jest dokładnie taką samą wiarą, jak katolicyzm i inne religie na świecie.

Powinna być powiedziana jeszcze jedna rzecz, bo przez lata wyrobiliśmy sobie pogląd, że kraje muzułmańskie to zło, które należy wykorzenić, a tylko dlatego, iż walczą z tzw. wolnym światem. Gdyby jednak spojrzeć na to wszystko chłodnym okiem, czy nie walczą o swoje prawa, o swoje przetrwanie i reagują na wcześniejsze krzywdy, jakich doznali od światowych mocarstw?

Irańczycy, Irakijczycy, Libijczycy, Palestyńczycy i inne narody Bliskiego i Środkowego Wschodu, jakich doznały pozytywnych efektów zachodniej działalności, której zależy tylko na tym, by się bogacić, by zapewnić sobie dostawy węglowodorów i jeszcze na tym zarobić. Tych znajdzie się bardzo mało, ponieważ krwiożerczy kapitalizm żywi się krzywdą innych i nie zwraca uwagi na niesprawiedliwość, jakiej po drodze dokonuje.

Oczywiście nie wszystko w państwach islamskich można uznać za poprawne, przynajmniej w naszym, ludzi zachodu rozumieniu, ale cały czas można tu przypominać tradycyjne wzorce. O ile mieć na względzie historię Europy, czy ta była idealna, czy prawa ludzi były szanowane, czy w początkach XX wieku większość miała głos? Nie, dopiero zmiany zapoczątkowane przez ruch rewolucyjny zaczął to wszystko odwracać, by następnie komunizm wypaczył, a tzw. demokracja sprowadziła wartości do nic nieznaczącego sloganu.

Mawiam często, że Polacy są przedziwnym narodem i odbijają się od ścian skrajności, więc najpierw wbrew woli dużej części narodu wprowadzono komunizm, a następnie zachłysnęliśmy się zachodnią demokracją. Ani ona dobra, jak się teraz okazuje, ani nie przetrwała, bo przecież to, co proponuje się Europejczykom obecnie, to nic innego, jak komuna pod płaszczykiem wolnych wyborów. Od czasu do czasu zachowuje się pozory państw wolnościowych, więc przeprowadza głosowania, jednak przez kolejne kilka lat nie mamy absolutnie nic do powiedzenia i w zasadzie możemy się biernie przyglądać, co nasi wybrańcy wyprawiają.

Ci zaś, w zależności od opcji politycznej, którą reprezentują, przerabiają historię, część z niej ukrywają przed ludźmi wchodzącymi do całej machiny edukacji, a na piedestał stawiają wydarzenia i osoby, które w ich ocenie tam powinny się znaleźć.

Przez lata komunizmu w Polsce poniekąd ukrywany był fakt sowieckich zbrodni popełnianych na naszych rodakach, więc i wydarzenia pośrednie, jakie się z tym wiązały. Tak właśnie działo się z uchodźcami, a może bardziej z osobami ewakuowanymi do Iranu z byłego ZSRR (Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich) – obecna Federacja Rosyjska, a sprawa dotyczyła ponad 116 tysięcy Polaków, w tym 20 tysięcy dzieci.

Z przekazów historycznych można się dowiedzieć, że stworzono tam Polakom wręcz doskonałe warunki, a i ludność była bardzo dobrze nastawiona, więc pomagali w każdej możliwej sytuacji.

W Iranie w 1942 roku stworzono dwa obozy przejściowe dla Polaków ewakuowanych z ZSRR, które mieściły się w Ahwaz i Maszhedzie, natomiast stałe punkty zasiedlenia znalazły miejsce w Teheranie i Isfahanie. Kontaktami pomiędzy naszą diasporą w Iranie a tamtejszymi władzami zajął się powołany w tym celu minister stanu profesor Stanisław Kot, który wcześniej pełnił funkcję ambasadora RP w ZSRR. 

W jego głównym zainteresowaniu leżały sprawy dzieci starszych i młodzieży, a kładł również nacisk, by władze Iranu zezwoliły na uruchomienie polskich szkół oraz na edukację najmłodszych, w tym dziewczynek. Zgodnie z przekonaniami państw arabskich, kobiety, a właściwie dziewczynki, nie muszą mieć żadnego wykształcenia, bo przeznaczone są do zadań związanych z prowadzeniem domu, a do tego żadna edukacja nie jest potrzebna.

Dużą rolę w tworzeniu podwalin pod polskie szkolnictwo w Iranie odegrali nauczyciele przesiedleni z ZSRR, a rekrutowali się z przedwojennych pedagogów, których sowieci deportowali do Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich w pierwszych latach II wojny światowej. Wówczas cel sowietów był jeden, zdusić polskie elity, co poniekąd im się udało. Przypomnieć tu można śmierć polskich oficerów w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku, a i w Katyniu, który stał się symbolem kaźni oficerów Wojska Polskiego.

Po utworzeniu szkół dla polskich dzieci przebywających wówczas w Iranie rozpoczęły się też starania o pozyskanie kadry nauczycielskiej, której brakowało, więc do pracy dydaktycznej włączyły się panie z Pomocniczej Służby Kobiet.

Szkoły były bardziej niż skromne, brakowało sprzętu, pomocy dydaktycznych, ale i artykułów piśmiennych, nie mówiąc już, że warunki można było nazwać spartańskimi. Trochę czasu zajęło, by zgromadzić podręczniki, mapy i sprzęt szkolny, jednak wspólnym wysiłkiem i z pomocą władz na uchodźctwie, udało się zaopatrzyć szkoły w najpotrzebniejsze wyposażenie.

Na początku powstało sześć szkół podstawowych, nazywanych ówcześnie powszechnymi, a i zorganizowano trzy gimnazja. W 1945 roku odbył się nawet egzamin maturalny, na co też należało uzyskać zgodę władz w Teheranie.

Ważnym miejscem dla polskich dzieci stał się obóz Isfahan, który nazywany był internatem, co miało zapobiegać złym skojarzeniom z sierocińcem, gdyż w tym właśnie obozie przebywało ok. 250 dzieci, które w ZSRR straciły rodziców. Dokładnie 10 kwietnia 1942 roku, wraz z drugim transportem ewakuacyjnym do Isfahan przybyły dzieci z terenów ZSRR, a i zaczęli się tam także lokować Polacy z kolejnych transportów.

Z biegiem czasu obóz w Isfahan powiększył się do 2600 osób, a większość stanowiły dzieci, które straciły oboje lub jedno z rodziców. 

Władze miasta zezwoliły, a następnie udzieliły pomocy w tworzeniu placówek opiekuńczych i tych, łącznie pojawiło się 21. Zapoczątkowano również wydawanie polskojęzycznego pisemka szkolnego, które nosiło nazwę „MY”. Gazetka, nazwijmy ją szkolną, chociaż traktowała również o sprawach polskich, także otrzymała zezwolenie Iranu na pojawienie się drukiem, a redakcję pisma stanowili nauczyciele i ich wychowankowie.

Do tego, choć stało się to nieco później, władze Iranu wydały swoje pozwolenie, aby powstał miesięcznik „Szkoła na Obczyźnie”, a wydawane było przez Zrzeszenie Polskich Nauczycieli w Iranie.

Isfahan traktowany był też przez polskie władze, jako miasto pokazowe, gdzie udało się implementować część polskiej kultury, więc często je odwiedzano.

Dużą aktywnością wykazywali się również harcerze, bo założyli drużynę, a nawet powstał teatr. Władze Iranu nie stawiały przeszkód, aby ewakuowani z ZSRR Polacy, obchodzili swoje święta narodowe, ale też kościelne, jednak w przypadku tych ostatnich, zasady obwarowano kilkunastoma zastrzeżeniami, by nie cierpiała na tym wiara wyznawana w tym kraju.

Co także warto przypomnieć, na to wszystko, nie zgadzały się władze na Kremlu, więc Polacy w ZSRR, nie mieli nawet części praw, które nabyli w Iranie.

Teheran poszedł nawet o krok dalej i wyznaczył dla dzieci i dorosłych niewysokie pensje, by Polacy mogli pokrywać swoje najpotrzebniejsze wydatki.

W całej akcji ewakuacyjnej, a i w okresie późniejszym pomógł Kościół Katolicki i utrzymywał przynajmniej 200 dzieci. Władze w Iranie na prośbę Watykanu zgodziły się również, aby część z dzieci mogła przystąpić do Pierwszej Komunii Świętej, co stało się ewenementem na skalę światową, bo Islam zabrania takich praktyk.

Po zakończeniu II wojny światowej Polacy z Iranu mogli dowolnie rozporządzać swoją przyszłością, więc część z nich pozostała w tym kraju, ale wielu wyjechało do Nowej Zelandii, Libanu, Indii i innych państw. Liczna grupa w 1945 roku odpowiedziała na apel premiera Nowej Zelandii, by właśnie ten kraj wybrać do osiedlania, a i otrzymali gwarancje otrzymania domów oraz pracy. Niewielka część, jak na tę ogólnie ewakuowanych ze Związku Sowieckiego, zdecydowała się na powrót na ojczystą ziemię, a powodów było niewiele. Trzema głównymi powodami pozostania na wychodźstwie stały się utrata bliskich, odebranie Polsce części ich ziem, ale też rządy terroru komunistycznego, jakie zapanowały po zakończeniu wojny.

W 1945 roku na terenie Palestyny mieszkało ok. 7000 Polaków, jednak wraz z rozpoczęciem wojny domowej, co miało miejsce w 1947 roku, zarówno Palestyna, jak i zaczątki państwa izraelskiego zaczęły oskarżać naszą diasporę o włączanie się do konfliktu Żydów z Arabami. Sytuację pogorszył jeszcze ówczesny polski rząd, a to on oskarżył niektórych z tamtejszych imigrantów o faszyzowanie, ale pojawiały się też pogłoski, iż wśród polskich migrantów w Tel Awiwie, Zachodniej i Wschodniej Jerozolimie i Jafie, ukrywają się Polacy, którzy w swojej ojczyźnie byli na bakier z prawem.

Po zakończeniu działań wojennych w Europie i skonfliktowaniu się władz komunistycznych z zachodnimi mocarstwami, co było wynikiem stref rosyjskich wpływów, o Polakach w Palestynie, a następnie od 1948 roku w Izraelu, nie decydowały już władze Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej (PRL), a Wielka Brytania, natomiast później znaleźli się oni na łasce organizacji UNRRA i IRO.

Bogdan Feręc

Źr. Podróże z antropologią, Muzeum II Wojny Światowej, Instytut Pamięci Narodowej, Muzeum gen. Sikorskiego w Londynie, POSK Londyn, Instytut Polski

Photo by Morteza F.Shojaei on Unsplash

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
Reklama
Reklama
Reklama
Exit mobile version