Polska na Krawędzi (???): Natalia Panczenko chce zaszantażować nasz kraj napięciami antyukraiński, do których – jak twierdzi – może dojść

Natalia Panczenko to ukraińska aktywistka, która od lat mieszka w Polsce i otrzymała polski paszport, angażując się w najróżniejsze działania polityczne i społeczne związane nie tylko z sytuacją na Ukrainie. Była związana z Fundacją „Otwarty Dialog” oraz aktywnie uczestniczyła w „polskim euromajdanie” w 2017 roku, który miał na celu rozpalenie ogólnopolskiego kryterium ulicznego, aby obalić legalny rząd Zjednoczonej Prawicy. 

Panczenko zdobyła „rozgłos” przede wszystkim dzięki swoim kontrowersyjnym, często skrajnie nacjonalistycznym i antypolskim wypowiedziom. w których stwierdziła [sic!], że „Ukraińska Powstańcza Armia (UPA) walczyła z Polakami o niepodległość Ukrainy” oraz że „Gdańsk to niemieckie miasto”.

Jej kontrowersyjne postawy stały się jeszcze bardziej wyraźne w październiku 2020 roku, kiedy po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, delegalizującym aborcję eugeniczną, opisała Polskę w mediach społecznościowych słowami: „wstydzę się za kraj, w którym mieszkam”.

Mój komentarz, to co jeszcze w nim robi???!

Tomasz Wybranowski

W przeciwieństwie do wielu analiz tego wywiadu, postanowiłem dokładniej przyjrzeć się całej rozmowie z Natalią Panczenko, ukraińską aktywistką, która udzieliła wywiadu dla ukraińskiego Kanału 5. W swoich słowach ostrzega przed rosnącą retoryką antyukraińską w Polsce, twierdząc, że może to prowadzić do niebezpiecznych napięć narodowościowych. Takimi słowami i „występami” medialnymi wpisuje się w powszechnie znaną narrację Kremla.

Najbardziej szokująca w jej wypowiedzi jest prognoza, że w Polsce mogą zacząć się „podpalenia sklepów i domów” w wyniku eskalacji wrogości między Ukraińcami a Polakami, które ma rozpalać rozpoczęta kampania prezydencka.

W mojej analizie tego wywiadu wykażę, dlaczego cała wypowiedź Panczenki jest groźna i jak również jej kontekst w ramach szerszej sytuacji politycznej. Tego typu „wykwity erudyji” prowadzą do niepożądanych konsekwencji społecznych. Nie tylko w Polsce, ale i na Ukrainie. Tutaj toast pada na Kremlu. Ale po kolei.

Moje komentarze oparte są na analizie CAŁEGO wywiadu Natalii Panczenko, którego udzieliła redaktorowi Kanału 5 na Ukrainie. Poniżej link do całego nagrania:

Redaktor Kanału 5: Kampania wyborcza. A ta prezydencka w Polsce naprawdę nabiera tempa. I to nie jest dla nas takie obojętne, bo wszystkie kwestie ukraińskie mogą, niestety, stać się zakładnikami tej rywalizacji. Głośno mówi się o tym, że ukraińscy uchodźcy, w tym kontekście, mogą być wykorzystywani w politycznych celach. Natalia Panchenko, liderka ukraińskiej diaspory w Polsce, dowiedziała się o tym skandalu. Dzień dobry, proponuję zacząć od omówienia inicjatyw, które pojawiają się ze strony różnych ugrupowań politycznych, zarówno tych zdecydowanie prorosyjskich, jak i tych nie do końca. W szczególności koncentrują się one na uchodźcach z Ukrainy. Partia Konfederacja proponuje zniesienie prawa do darmowej opieki medycznej dla ukraińskich uchodźców, którzy nie płacą składek na ubezpieczenie zdrowotne. Rozumiem, że chodzi o osoby, które nie pracują legalnie. Jakie są szanse, że Ukraińcy zostaną pozbawieni dostępu do opieki medycznej w Polsce w najbliższej przyszłości?

Natalia Panczenko: Rzeczywiście, pojawiły się propozycje, by pozbawić tych, którzy nie pracują i nie płacą podatków w Polsce, możliwości korzystania z zasiłków na dzieci, a także z opieki medycznej, ponieważ w Polsce zawsze było to uzależnione od tego, czy osoba pracuje, czy nie. I tylko w przypadku uchodźców z Ukrainy zrobiono wyjątek w 2022 roku. Teraz te wyjątki chcą cofnąć. Oczywiście to jest negatywne, jest to złe. Ale z drugiej strony trzeba zrozumieć, że to po prostu wyrównuje prawa Ukraińców z prawami innych imigrantów, a także Polaków. Z punktu widzenia prawa i tego, że ta zmiana może być wprowadzona, wcale nie ma wielkich problemów.

Problem pojawia się gdzie indziej. Problem w tym, że poza tymi dwoma niewielkimi przywilejami, czyli dodatkami na dzieci i darmową opieką medyczną, ukraińscy uchodźcy w Polsce nie otrzymywali żadnej innej pomocy.

To jedyne, co mieli, bo przecież nie są to zwykli imigranci, którzy przyjechali tu do pracy, ale osoby, które uciekały przed wojną. I tylko z tego powodu mają wsparcie państwa w Polsce. Jednak inny, jeszcze bardziej niebezpieczny problem to populizm. Nawet jeśli ta zmiana zostanie wprowadzona i uchodźcy zostaną wyrównani w prawach do innych, to da się to zrozumieć, ale forma, w jakiej się to teraz odbywa w Polsce, to po prostu tragedia. W tej chwili zaczynają się tworzyć całe strategie kampanii wyborczej, w której Polaków straszy się bezrobotnymi Ukraińcami, którzy przyjechali i siedzą na zasiłkach. Choć to całkowita nieprawda, dane statystyczne mówią coś zupełnie odwrotnego. Co więcej, pracujących Ukraińców w Polsce jest procentowo znacznie więcej niż Polaków.

Mój komentarz:

Zacytuję:

Problem pojawia się gdzie indziej. Problem w tym, że poza tymi dwoma niewielkimi przywilejami, czyli dodatkami na dzieci i darmową opieką medyczną, ukraińscy uchodźcy w Polsce nie otrzymywali żadnej innej pomocy.

Odpowiem którko, takimi słowami Natalia Panczenko napłuła w twarz wszystkim ofiarnym Polkom I wspaniałym Polakom, którzy pośpieszyli natychmiast z pomocą, sercami, czetrema kątami i portfelami. 

Ten fragment wywiadu jest jednym wielkim nieporozumieniem, który warto wyjasnić. Po pierwsze, roszczeniowe podejście do kwestii świadczeń i zasiłków jest zawsze problematyczne. Często spotykamy się z przekonaniem, głównie tych, którzy chcą u nas zamieszkać, że każda osoba, która znajduje się na terytorium Polski, automatycznie powinna otrzymywać pełne świadczenia społeczne, niezależnie od tego, czy płaci podatki i wnosi wkład do naszej gospodarki.

Takie rozumowanie jest błędne, ponieważ w Polsce, jak i w wielu innych krajach, dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej czy zasiłków na dzieci jest uzależniony od aktywności zawodowej lub innych form legalnego pobytu. Tak jest także w Republice Irlandii. Wyjątek uczyniony dla Ukraińców w 2022 roku był zrozumiały w kontekście wyjątkowej sytuacji – wojny i masowego napływu uchodźców, ale nie oznacza to, że ten stan powinien trwać w nieskończoność.

Wyjątkowe wsparcie dla osób uciekających przed wojną nie powinno być traktowane jak standardowe rozwiązanie. I to nie jest kwestia „wyrównywania praw” pani aktywistko, ale przede wszystkim zrozumienia specyfiki tej sytuacji.

Co do licznych oskarżeń o populizm, to nalezy pamiętać, że wszystkie kampanie wyborcze wykorzystują emocje społeczne. Każdy kraj ma prawo do kształtowania własnej polityki migracyjnej w sposób odpowiedzialny,. Ale – tu zgoda! – nie może to być robione kosztem uprzedzeń, ale także kosztem rdzennych obywateli tego kraju! W tym przypadku Polaków!

Ważne jest dla mnie, aby nie stawiać całych grup ludzi w negatywnym świetle na podstawie błędnych generalizacji, ale uczciwość w tych ocenach i świadomość praw, ale także licznych obowiązków, jest równie ważna!

Nie chodzi o to, by pozbawiać uchodźców wszelkiego wsparcia, ale raczej o to, aby polska polityka była oparta na zdrowym rozsądku, sprawiedliwości społecznej i równych prawach dla wszystkich, niezależnie od tego, czy są to obywatele Ukrainy, Polski, czy innych krajów.

I jeszcze jedno, czy to nie rząd “popuilistów” Zjednoczonej Prawicy otworzył granice, wszelką pomoc i każde możliwe wsparcie dla Ukraińców od pierwszego dnia wojny?! Tak mała refleksja…

——————————————–

——————————————

Natalia Panczenko kontynuuje odpowiedź na pytanie: Przykładowo, 80% Ukraińców w Polsce pracuje, a tylko 20% z różnych powodów nie może pracować. To są albo emeryci, albo osoby z niepełnosprawnością, albo dzieci, które mają problemy ze zdrowiem i dlatego nie mogą w pełni pracować. Zaledwie 20% nie pracuje. Z kolei w Polsce pracuje tylko 56% obywateli. Warto o tym mówić. I jeśli mówimy faktami, okazuje się, że Ukraińcy są bardzo produktywni.

Mój komentarz:

Natalii Panczenko przypomnę pewną organizację, to UNICEF (United Nations Children’s Fund). To agencja ONZ, której głównym celem jest pomoc dzieciom i zapewnienie im praw do zdrowia, edukacji, ochrony oraz równych szans na przyszłość. Obecnie UNICEF działa na całym świecie, szczególnie w krajach rozwijających się, ale także w obliczu kryzysów humanitarnych i katastrof.

 Moje pytanie (ktoś powie, że się czepiam, ale takie słowa padły), od kiedy to dzieci na Ukrainie muszą pracować? Sam o tym nie słyszałem, ale teraz już wiem, że UNICEF może mieć pełne ręce roboty na Ukrainie.  

Reszta słów, to absolutny skandal i wroga antypolska propaganda! Już wyjaśniam faktograficznie! Według danych Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) w 4. kwartale 2023 roku wskaźnik zatrudnienia ogółem wyniósł 57,1% (pierwszy błąd w wywiadzie) pośród osób w wieku  od 15 do 89 lat. W tej grupie mężczyźni charakteryzowali się wyższym wskaźnikiem zatrudnienia (64,0%) niż kobiety (50,6%).

Ale jeśli skoncentrujemy się na osobach w wieku od 22 do 65 lat, to wskaźnik zatrudnienia w Polsce w 2023 roku wyniósł 77,9%. To oznacza, że w tej grupie wiekowej około 22,1% osób nie było aktywnych zawodowo. I tu jeszcze jedna uwaga, ale bardzo ważna! Wskaźnik zatrudnienia w Polsce w grupie wiekowej 20–64 lata w 2022 roku wyniósł 76,7%, co stanowiło wartość wyższą od średniej Unii Europejskiej (74,6%).

Dla porównania, w 2022 roku wskaźnik zatrudnienia dla kobiet w wieku 15–64 lata wyniósł w Polsce 65,4%, co stanowiło wzrost o 8,8 punktu procentowego w porównaniu z rokiem 2015. Wskaźniki te odzwierciedlają ogólną sytuację na rynku pracy w Polsce, uwzględniając różnice między płciami oraz porównania z innymi krajami Unii Europejskiej.

Polacy nie są narodem nierobów!

——————————

—————————-

Natalia Panczenko (ciąg dalszy wywiadu z Kanału 5): Okazuje się, że mają [Ukraińcy] ogromny wkład w polską gospodarkę. Ale oczywiście te hasła, fakty i dane w kampanii wyborczej są ignorowane. O tym zaczynają mówić dopiero Szymon Hołownia i pani Biejat, kandydatka z partii „Lewica”, która jest główną kandydatką tzw. „trzeciej drogi”. To tylko dwójka z kandydatów. Większość, niestety, zarówno prawicowych, jak i częściowo lewicowych, bo na przykład Rafał Trzaskowski, który jest kandydatem rządzącej koalicji, także decyduje się na retorykę, która podburza Polaków przeciwko Ukraińcom.

Niestety, ale to jest prowokacja mowy nienawiści, która stawia Ukraińców w absolutnie niezasłużonym negatywnym świetle. Mówią to tak, jakby zabiorą ukraińskim bezrobotnym te pieniądze, które są z naszych podatków.

W rzeczywistości Ukraińcy, którzy płacą podatki, mogą absolutnie bez problemu utrzymać tych, którzy chwilowo nie mogą pracować. Polska, na przykład, dostaje z podatków Ukraińców około 15 miliardów złotych, a na wypłatę 800+ idzie około 2 miliardy złotych. Tak więc Polska jest przynajmniej 13 miliardów na plusie. My, ci, którzy płacą podatki, możemy bez problemu utrzymać tych Ukraińców, którzy nie pracują. A pomoc Polaków nam nie jest potrzebna. I jak już mówiłam, to nie jest problem. To sztucznie stworzone kłamstwo.

Problem w tym, że Polska postanowiła pójść na te wybory prezydenckie po drodze politycznej. Kampania dopiero się rozpoczęła, ale jeśli tak będzie dalej, to temat ukraiński, stosunki polsko-ukraińskie mogą stać się narzędziem, na którym populistyczni politycy będą grali. Musimy być na to gotowi.

Mój komentarz:

Rafał Trzaskowski nie podburza, tylko wreszcie zadaje ważne pytania i staje się realistą patrząc na pękający polski budżet. No i zarzucić prezydentowi Warszawy mowę nienawiści… No,  no… bardzo odważnie, zwłaszcza że wiele inicjatyw ukraińskich sfinansował z kasy budżetu stolicy.

 Skoro Ukraińcy tyle zarabiają i odprowadzają morze podatków, to dlaczego skoro “jest tak dobrze, to jest tak źle”.

Na te tematy przynajmniej dwukrotnie rozmawiałem z publicystą, komentatorem i dziennikarzem redaktorem Łukaszem Warzechą na antenie Radia Wnet. Raz krótko po tym, kiedy przyjrzał się – reagując na podobne, nieco mityczne stwierdzenia jak Natalii Panczenko – i powiedział: Sprawdzam!

Publicysta „Do Rzeczy” Łukasz Warzecha zadał Ministerstwu Finansów pytanie o wpływy podatkowe pochodzące od obywateli Ukrainy przebywających w Polsce. Dane te obejmują zarówno pracowników, jak również uchodźców i pochodzą z lat 2022 i 2023.

Z informacji przekazanych przez resort finansów (I potem wielokrotnie potwierdzonych) wynika, że w 2022 roku wpływy z tytułu podatku PIT wynosiły 801,5 milionów (nie miliardów!) złotych, a VAT – 260,5 milionów złotych. Rok później w 2023 roku było to już 997,5 milionów (wiąż nie miliardów) złotych z tytułu podatku PIT i 492,5 mln złotych z VAT.

Podatek VAT z konsumpcji w 2023 r. (oczywiście zakładając, że w Polsce konsumowany jest cały dochód, co jest nieprawdą, przy efektywnej średniej stopie VAT dokładnie 16,95 %) wyniósł 3,7 mld zł.

Pewnie nie muszę pisać, że poziom wpływów z uczciwych i ciężko harującyh ukraińskich podatników – których szanuję, bo w nich, uczciwie pracujących widzę siebie w Republice Irlandii –  przypomina trochę te magiczne opowieści o „wielu miliardach”, które miały popłynąć do polskiego budżetu. Bez sprawdzania faktów powielają je także czołowi polityy.

Gdyby te pieniądze rzeczywiście istniały, to pewnie byłyby one ukryte w tej samej skarpetce co legendarne złote góry – równie realne, jak obietnice polityków. No chyba, że Donald Tusk je schował na złość. Ale poważnie, fakty są takie, że te wpływy nijak nie pokrywają wydatków związanych z obecnością obywateli Ukrainy w naszym kraju. Można by powiedzieć, że budżetowe „Eldorado” może zamienić się już za chwilę w finansową pustynię, na której „wydatki” rosną szybciej niż wpływy. Pora przestać liczyć na te hipotetyczne i mityczne miliardy, o których Panczenko mówiła w wywiadzie i zacząć myśleć o twardej rzeczywistości, gdzie każda złotówka w Polsce ma swoją wagę, a nie jest tylko migającym światłem w odległej przyszłości. Stąd pytania niektórych kandydatów na urząd prezydenta RP.

I ani słowa o pomocy Polski i Polaków, jedynie słowa, że państwo polskie odbiera pieniądze i socjal Ukraińcom.

—————

—————–

Redaktor Kanału 5: Jeśli chodzi o Konfederację, to już przyzwyczailiśmy się do takich gier, ale ze strony pana Tuska to jednak zaskoczenie. Bo, mówiąc wprost, pisze się „moskiewski”, a czytamy „Donald Tusk”. I to jest oczywiste. Może to po prostu próba wygrania tych wyborów za wszelką cenę, bo jak rozumiem, różnica między dwoma głównymi kandydatami, z jednej strony Platforma Obywatelska czy Koalicja, a z drugiej Prawo i Sprawiedliwość, jest naprawdę minimalna.

Natalia Panczenko: Tak, to jest próba wygrania tych wyborów za wszelką cenę. A dla Trzaskowskiego to kwestia bardzo bolesna, bo poprzednie wybory prezydenckie przegrał z Andrzejem Dudą z minimalną różnicą. Przez długi czas były one bardzo wyrównane. Wydaje mi się, że teraz próbują przeciągnąć część prawicowego elektoratu na swoją stronę, więc zaczynają stosować metody, których wcześniej nie stosowali. Dlatego teraz widzimy nie tylko walkę faktów i prawdziwych kandydatów, ale także walkę na poziomie populizmu. To znaczy, kto wymyśli jakieś głupoty, by przekonać prawicowych wyborców. Moim zdaniem to, do czego się posunął Trzaskowski to, jak mówią Polacy, „strzał w kolano”. On raczej nie zyska poparcia prawicowych wyborców, bo PiS i Konfederacja są znacznie bardziej profesjonalni w tej grze populistycznej. Po drugie, przez to, że prowadzi taką politykę, może stracić wielu swoich wyborców, bo w mediach społecznościowych, na telewizji, w wywiadach, wielu aktywistów i ekspertów, którzy wcześniej go wspierali, teraz otwarcie mówi, że jeśli będzie kontynuował tę politykę, to nie będą go popierać w wyborach.

Redaktor: To ci sami inni kandydaci, którzy otwarcie mówią o tym, że “chłopaki, stop, robicie jakąś głupotę”, bo tutaj, z Kijowa może nam się wydawać, że wszystko jest stracone. W Polsce jest źle. Tam, mówiąc w skrócie, musisz podróżować do mnie w Polsce dziesiątą drogą, bo tam jeszcze cię pobiją. Wiecie, bo w ukraińskich mediach też jest pewne podgrzewanie atmosfery. A z tymi anonimowymi kanałami Telegramu to już w ogóle. Chodzi o to, że tutaj trzeba też postawić akcenty, że mimo tego podgrzewania atmosfery, rzeczywiście są jacyś antyukraińscy wrogowie. Ale są też politycy, którzy otwarcie mówią, że Ukraińcy to ogromna część polskiej gospodarki. I nie tylko to.

Natalia Panczenko: Zgadza się. Obecnie z pięciu kandydatów, dwóch oficjalnie mówi o tym, i mówi o tym wszędzie w swoich wywiadach. Mówią, że Ukraińcy są korzystni dla gospodarki, że musimy wspierać Ukrainę w tej wojnie I, że to, co proponują siły prawicowe, a teraz dołączył do nich Rafał Trzaskowski, to kompletna bzdura. Już wspomniałam o pani, już wspomniałam o panu przewodniczącym, którzy biorą udział w tych wyborach i oni otwarcie mówią o swojej poparciu dla Ukrainy. Dlatego nie trzeba bać się jechać do Polski. Nie martwcie się, nie jest aż tak źle. Trzeba pamiętać, że to kampania wyborcza. Przypomnijmy sobie, jakie brudne były kampanie wyborcze na Ukrainie. Polska nie różni się pod tym względem. Oczywiście może to w jakimś stopniu wpływać na nastroje społeczne, ale wierzę, że to nie pójdzie aż tak daleko, by ludzie bali się jechać do Polski.

Co więcej, to przede wszystkim ogromne zagrożenie dla Polaków. Rozumiem, że oni to rozumieją. Bo dzisiaj, kiedy każdy dziesiąty mieszkaniec Polski to Ukrainiec, podgrzewanie niechęci między Ukraińcami a Polakami jest już bardzo niebezpieczne. Przede wszystkim dla Polski, bo to na terenie Polski zaczną się bójki, bo na terenie Polski zacznie się podpalanie sklepów, domów itd. A to przede wszystkim wpływa na wewnętrzne bezpieczeństwo Polski.

Więc to, przede wszystkim, muszą mieć na uwadze polscy kandydaci na prezydenta i ci, którzy bawią się tymi kwestiami. Bardzo ważne jest, żeby się w to nie bawili. Wśród zwykłych ludzi na razie, przynajmniej, nastroje są normalne. Wszyscy rozumieją, że to kampania wyborcza, a żadnych zmian w społeczeństwie na razie, na szczęście, nie zauważam. Bardzo chcę, żebyśmy tak samo mówili w maju, kiedy już odbędą się wybory prezydenckie, i kiedy politycy, mimo że muszą zarabiać głosy, nie zrobią najgorszego, co może prowadzić do tego, że Ukraińcy będą się bać jechać do Polski, albo spowodują, że naprawdę kiedyś będziemy się bać jeździć do siebie nawzajem.

Mój komentarz

Te słowa Natalii Panczenko identyfikuję, jako próbę wpływania na wybory prezydenckie w Polsce. “Liderka ukraińska w Polsce” podsyca obawy i niepokój w polskim społeczeństwie, szczególnie w kontekście relacji z Ukraińcami. W wypowiedzi pojawia się nawet nie sugestia, ale groźba, że podgrzewanie napięć między Ukraińcami a Polakami może prowadzić do eskalacji przemocy.

Z jednej strony ma rację, bowiem obawy o napięcia między różnymi grupami etnicznymi i narodowymi we wszystkich zakątkach świata są uzasadnione. W Polsce, szczególnie w kontekście dużej liczby uchodźców z Ukrainy także mogą być uzasadnione i piszę to z pełną odpowiedzialnością. Już dochodzi do rywalizacji o zasoby (przejmowane przez Ukraińców w czasie ich wojny polskich firm i zwalnianie pracowników), konkurencja na rynku pracy czy wynajmie / kupnie mieszkania.

Ale najbardziej niepokoją słowa Panczenki, które brzmią jak wielki, chamski szantaż. Bo jak inaczej nazwać jej słowa (raz jeszcze dokładny cytat):

“/…/ bo to na terenie Polski zaczną się bójki, bo na terenie Polski zacznie się podpalanie sklepów, domów itd. A to przede wszystkim wpływa na wewnętrzne bezpieczeństwo Polski./…/

Takie opinie już wpływają na wewnętrzne bezpieczeństwo Polski i przekłada się bezpośrednio od 5 lutego 2025 (data emisji tego wywiadu) na nastroje polskich wyborców i ich postawy wobec polityków oraz kandydatów na prezydenta RP.

Przekaz, który na pierwszy rzut oka wydaje się ostrzeżeniem, interpretuję jeszcze inaczej.  Dla mnie to próba wywołania lęku wśród obywateli. Panczenko mówi o sytuacjach „zagrażających bezpieczeństwu”, co może sugerować, że dla niektórych osób, obawy te mogą stać się wyznacznikiem ich decyzji wyborczych.

Sugerowanie, że ukraińscy obywatele mogą się bać przyjechać do Polski, może budować poczucie zagrożenia i niepewności, co nie jest obiektywnie uzasadnione, a bardziej służy rozpalaniu emocji. Na czym zależy Moskwie.

W kontekście wyborów (naszych!) polskich prezydenckich, takie wypowiedzi mogą być narzędziem, które zmienią dynamikę kampanii, wpływając na nastroje społeczne i polityczne. Kampania, która rozgrywa się wokół kwestii bezpieczeństwa wewnętrznego wzbudza emocje i polaryzuje wyborców, szczególnie w przypadku bardziej radykalnych wypowiedzi, które mogą sugerować, że „obcy” stanowią zagrożenie.

To wywoływanie obaw o przyszłość relacji polsko-ukraińskich, nawet jeśli obecnie nastroje są „normalne”, ma na celu sugerowanie – i to jest dla mnie groźne w tym wywiadzie, że jeśli kandydaci nie zajmą odpowiedniego stanowiska, to mogą w przyszłości prowadzić do poważniejszych problemów. To może działać jako strategia mobilizowania elektoratu, który podziela takie obawy, ale jednocześnie może wywoływać napięcia w społeczeństwie, które mogą stać się bardziej widoczne w czasie kampanii wyborczej.

——————

Redaktor: Mam nadzieję, że tak się nie stanie, bo byłoby to bardzo przykre. Ale myślę, że Rafał Trzaskowski swoimi wypowiedziami robi bardzo, delikatnie mówiąc, niekorzystną rzecz. Pozwól, że to powiem. Może on tak nie myśli, ale jakie mogą być tego skutki? Jak potem ugasić ogień, który może wybuchnąć, to już inna sprawa. Jeszcze jedna jego wypowiedź dotycząca wysyłania polskich wojsk do Ukrainy. Powiedział, że nie sądzę, żeby wysyłanie polskich wojsk na Ukrainę było dobrym pomysłem, powiedział kandydat na prezydenta i obecny prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. A to znowu pewne podgrzewanie atmosfery wśród prawicowego elektoratu. Może nie jest to do końca zrozumiałe, ale nikt teraz nie wysyła Polaków przymusowo do Ukrainy, kto chce, ten idzie ochotniczo, a są przedstawiciele Polski w różnych formacjach. Chodzi o pewną reakcję na słowa ukraińskiego prezydenta, który mówi, że to właśnie z zagranicy obce wojska mogą stać się w przyszłości jakimś czynnikiem powstrzymania Rosji.

Natalia Panczenko: Tak, o tym były wcześniejsze rozmowy. Niestety, to nie jest nic nowego, to nie jego wymysł. Po prostu powtarza słowa Donalda Tuska. Kiedy odbywała się oficjalna wizyta prezydenta Francji Macrona, który, nawiasem mówiąc, poruszał kwestię stworzenia misji pokojowej ONZ w Ukrainie, która miałaby międzynarodowe wojska dbające o to, aby na terytorium Ukrainy panował pokój, to już wtedy Tusk odmówił i powiedział, że Polska nie jest tym zainteresowana, a polskie wojska tam nie pojadą.

Wydaje mi się, że tutaj jeszcze wiele pracy dyplomatycznej przed nami. Polska to nasz najbliższy sąsiad, dlatego wydaje mi się, że zarówno Macron, jak i prezydent Ukrainy myśleli, że Polska powinna być tym państwem, któremu najbardziej zależy na pokoju w Ukrainie. I dlatego powinna być zainteresowana wysłaniem swoich wojsk jako siły pokojowej do Ukrainy. Niestety, Donald Tusk powiedział, że tego nie zrobią. A teraz Rafał Trzaskowskiego, który jest członkiem jego partii, po prostu to powtarza. Dlaczego to się powtarza w kampanii wyborczej, kiedy, jak to mówią, nikt o to nie pytał? Wydaje mi się, że to po prostu sposób na zdobycie głosów wśród tych, którzy uważają, że polskie wojska nie powinny jechać do Ukrainy. Dla mnie to bardziej populistyczna, mniej pragmatyczna decyzja, bo jeśli Polacy dzisiaj nie wyslą swoich wojsk jako sił pokojowych do Ukrainy, to za rok czy dwa ich wojska będą musiały już walczyć na swojej własnej ziemi. I wydaje mi się, że wojskowi eksperci podkreślają to dość jasno. Dla tych, którzy dbają o bezpieczeństwo Polski, to powinno być zrozumiałe. Więc wybór jest oczywisty: albo pomóc Ukrainie wygrać, albo walczyć z Putinem na własnej ziemi. Na razie góruje populizm. Zobaczymy, co będzie dalej.

Mój komentarz

Takie słowa, choć mogą brzmieć patriotycznie i budująco dla diaspory ukraińskiej. Dla mnie, jako Polaka są bardzo niepokojące, szczególnie w kontekście relacji polsko-ukraińskich i naszej polskiej sytuacji geopolitycznej. Uczestniczka “polskiego euromajdanu” z 2017 roku pani Panczenko raczy zapominać, że Polska ma swoje własne suwerenne interesy, a jej jednoznaczne wskazywanie, co powinien robić polski rząd, wprowadza (na szczęście tylko z jej strony) niepotrzebną presję i niezrozumienie prawideł demokracji.

Rządy demokratyczne, szczególnie w czasie wyborczym, nie mogą być wykorzystywane do wzniecania napięć, ani prowadzić do wygłaszania populistycznych obietnic, które mogą kosztować więcej niż się początkowo wydaje.

Donald Tusk jest premierem Polski. Swoje polityczne brudy pierzemy we własnym sosie i nie potrzebujemy suflerów albo Kasandry.

Porównanie sytuacji na Ukrainie do wspomnianej przyszłej (rzekomo) wojny na polskiej ziemi podsyca niepotrzebne obawy, które zamiast budować solidarność po prostu dzielą.

Nie ma wątpliwości, że Polska ma prawo do suwerennego decydowania o tym, w jaki sposób angażuje się w konflikty międzynarodowe. Sugerowanie, że decyzje takie, jak wysłanie polskich wojsk na Ukrainę, są niezbędne by uniknąć przyszłego zagrożenia, to wywieranie w przestrzeni medialnej presji na demokratyczne decyzje, które powinny opierać się na szerokim konsensusie a przede wszystkim na dobru Polek i Polaków.

Jestem przekonany, że takie słowa już bardziej szkodzą polskiej jedności i współpracy z Ukrainą, niż pomagają w budowaniu realnych, pragmatycznych rozwiązań ku przyszłości. Nie chodzi mi tylko o wojnę, ale o zrozumienie, że decyzje o wysyłaniu wojsk wymagają głębokiej refleksji i są najtrudniejsze do podjęcia w atmosferze wyborczej rywalizacji i odpowiedzialności za cały polski naród.

———————————————–

Redaktor Kanału 5: Przepraszam, zapomniałem zapytać o pro-ukraińskich uchodźców, którzy teraz przyjeżdżają do Polski. Bo sytuacja, w ogóle, nie tylko w Polsce, wygląda skrajnie niesprawiedliwie. Faktycznie pomoc ze strony jakiegokolwiek państwa teraz nie jest możliwa do uzyskania. Czy się mylę w przypadku Polski, bo wciąż trwają aktywne działania bojowe? Pokrowsk i inne miejscowości.

Natalia Panczenko:  Jakie by nie były polsko-ukraińskie relacje, w Polsce jest jednak jasne zrozumienie, że bezpieczeństwo Polski zależy bezpośrednio od bezpieczeństwa w Ukrainie i zależy od tego, kiedy lub jak Ukraina wygra tę wojnę. Dlatego Polsce bardzo zależy na tym, by Stany Zjednoczone dalej wspierały Ukrainę. Bo dla wszystkich stało się jasne, że wojna w Ukrainie to nie tylko sprawa Ukrainy, to sprawa całego regionu, a przede wszystkim krajów bałtyckich, Polski, Czech, Słowacji, tych państw, które graniczą z Ukrainą. Dlatego tak już publicznie powiedziano o “trzydziestu sekundach”. Donald Trump otrzymał takie zaproszenie i bardzo liczę na to, że Polska rzeczywiście podniesie kwestię bezpieczeństwa w naszym regionie na tym spotkaniu.

Redaktor Kanału 5: Czekamy z niecierpliwością na zakończenie kampanii wyborczej. Aktywistka społeczna, liderka ukraińskiej diaspory w Polsce, Natalia Panchenko, odpowiadała na nasze pytania.

Mój komentarz:

Ostatnia wypowiedź Panczenki wywołuje mieszane uczucia. Z jednej strony udają pozytywny wydźwięk w kontekście podkreślania, “jak ważne jest dla Polski bezpieczeństwo w regionie”. Z drugiej strony jednak zawierają pewne ukryte podteksty, które są po prostu niepokojące.

Bowiem stwierdzenie, że „bezpieczeństwo Polski zależy bezpośrednio od bezpieczeństwa w Ukrainie”, może być rozumiane nie tylko jako wyraz solidarności z Ukrainą w kontekście wojny, ale także wskazanie na wspólne interesy w zapewnieniu stabilności regionu.

Natalia Panczenko twierdzi śmiało, że Polsce „bardzo zależy” na dalszym wsparciu Ukrainy przez Stany Zjednoczone, co możemy interpretować jako pośredni nacisk na utrzymanie obecnej polityki, która wiąże Polskę trwale z wojną w Ukrainie.

To zdanie rozumiem, jako wpychanie Polski do wojny, co wiąże się z ryzykiem eskalacji wojny i jej rozlaniem. Mówiąc o „trzydziestu sekundach”, może chodzić o czas (mniemam tylko, bo nie znam intencji i kontekstu), w którym dany kraj zaangażowany nawet pośrednio w konflikt rosyjsko – ukraiński będzie  staje się bezpośrednio zagrożony.

Ogólnie rzecz biorąc, te słowa interpretować można dwojako, jako wyraz troski o region, ale przede wszystkim jako subtelną presję, by Polska nie tylko podtrzymała zaangażowanie w pomoc Ukrainie, ale także zintensyfikowała go.

Zamiast zakończenia

W finale gorzkie słowo i refleksja ode mnie. W wywiadzie udzielonym przez Natalię Panczenko Kanałowi 5 nie padają ŻADNE słowa o rzeczywistej, ofiarnej i masowej pomocy, jaką Polki i Polacy okazali Ukraińcom od pierwszych dni wojny. Zamiast tego Panczenko skoncentrowała się przedstawieniu fałszywego obrazu, który wykrzywia i zniekształca rzeczywistość.

Panczenko w ogóle w tej wypowiedzi nie doceniła skali pomocy, jaką Polska udzieliła uchodźcom, co może sugerować, że Polacy nie byli tak otwarci i pomocni, jak w rzeczywistości. Takie przedstawienie sytuacji wprowadza w błąd, a także wykorzystuje, by nie napisać wprost, powiela narrację propagandową Moskwy.

Obok echa narracji Kremla, ten wywiad dodatkowo przynosi zohydzenie obrazu Polski i Polaków w oczach Ukraińców na Ukrainie, przedstawiając ich bezdusznie w sposób jednostronny i wypaczony. Natalia Panczenko, która dodam posiada polski paszport,  nie zasadziła małej grządki, ale wielki zagon nieufności i wątpliwości aż za horyzont.o dalszą eskalację wojny i związane z nią konsekwencje.

Tomasz Wybranowski

Fot. CC BY-SA 4.0 Tomasz Molina

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Dr Tomasz Lachowski
Rola telekomów w up
"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.

"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.