Po co jest numer alarmowy?

W Irlandii może służyć do wielu rzeczy, gdyż traktowany jest jako poradnia zdrowia, ale i wzywa się karetkę nawet do bardziej niż błahych przypadków, więc bolącej nogi, przeziębienia, kataru i grypy.

Przed ratownikami medycznymi stoi też wiele wyzwań, które nie mają bezpośredniego wpływu na pacjentów, ale są zagrożeniem dla nich samych. Tak stało się podczas burzy huraganowej Darragh, kiedy przewożono pacjenta, a to wówczas tuż przed karetką pogotowia na drogę powalone siłą wiatru zostało drzewo.

Tylko umiejętnościom kierowcy pasażerowie i on sam zawdzięczają, iż obyło się bez dodatkowych obrażeń.

Wiele osób właśnie podczas złej pogody wzywa paramedyków do domów, a dzieje się to dlatego, że sami chcą uniknąć niesprzyjających warunków atmosferycznych, więc wysługują się innymi. Wielokrotnie załogi karetek zjawiając się na wezwanie, zgłaszają do centrali, że to nie są przypadki, które kwalifikują się do wzywania pogotowia, jednak pacjenci nic sobie z tego nie robią i zamiast udać się osobiście do szpitala, chcą udzielenia im pomocy w domu.

Krajowa Służba Pogotowia Ratunkowego w Irlandii otrzymuje codziennie masę zgłoszeń, a operatorzy numeru 999 i 112 muszą wyłowić z ich zalewu te, które faktycznie kwalifikują się do wysłania załogi na miejsce, choć nie można nikomu odmówić udzielenia pomocy.

Dlatego National Ambulance Service podzielił sobie wezwania na kilka kategorii i w pierwszej kolejności realizuje te, które mogą zagrażać życiu lub do wypadków. Skandalem paramedycy nazywają wezwania do kaszlu lub kataru, a i ręce im opadają, kiedy chory z rozbrajającą szczerością mówi, iż chce szybciej zostać przyjęty na ostrym dyżurze.

Nie ma też specjalnych różnic wieku wśród osób wzywających karetki z mało istotnych powodów, bo są to zarówno osoby młode, w średnim wieku, ale i starsze, choć tych jest statystycznie najwięcej.

Jedno z wezwań dotyczyło 20-latka, który podczas zgłoszenia na numer alarmowy powiedział, iż odczuwa silny ból pleców i nie może się poruszać. Kiedy karetka dotarła na miejsce, mężczyzna faktycznie miał problemy z poruszaniem, ale jak się okazało, miał skręconą kostkę.

Był też przypadek, kiedy pacjentka od swojego lekarza rodzinnego otrzymała skierowanie do szpitala, więc udała się do domu, zjadła obiad, bo akurat miała przygotowany i…

… zadzwoniła na numer alarmowy, żeby karetka przewiozła ją do placówki lecznictwa zamkniętego.

Z danych HSE i National Ambulance Service wynika, że zaledwie 48% wszystkich zgłoszeń to te w stanach zagrażających życiu, natomiast reszta, czasami nie kwalifikuje się, aby w ogóle wykręcić numer 999 lub 112.

Część paramedyków mówi, że w kraju nie istnieje system, który oduczyłby traktowania Krajowej Służby Pogotowia Ratunkowego jak lekarzy na telefon, więc w przypadkach, kiedy np. podadzą lek przeciwgorączkowy, pacjent powinien zostać obciążony pełną opłatą za przyjazd karetki. Niestety do tej pory w planach takich zmian nie ma, a tzw. chorzy, wykorzystują to do granic możliwości.

Bogdan Feręc

Źr. The Irish Mirror

Fot. Public domian

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS: