Piotr Szwedes: Chyba każdy z nas tęskni za tym, żeby czasami zrzucić te wszystkie filtry i powiedzieć komuś prawdę. Niestety życie zmusza nas do tego, żebyśmy popełniali małe kłamstewka
Zdaniem twórców spektaklu „Bez hamulców – jazda bez trzymanki” świat, w którym wszyscy mówiliby to, co naprawdę myślą, wcale nie byłby taki idealny, jak nam się może wydawać. Czasem bowiem, by nie sprawić komuś przykrości, lepiej przemilczeć pewne kwestie lub wyrazić opinię takimi słowami, które nie zabolą. Sztuka powinna więc zmusić odbiorców do refleksji i odpowiedzi na pytanie, jakie mamy korzyści, a co tracimy, mówiąc prawdę bądź kłamiąc.
W spektaklu „Bez hamulców” Piotr Szwedes, na zmianę z Arturem Barcisiem, wciela się w rolę Filipa. Główny bohater cierpi na nietypowy problem – mówi dokładnie to, co myśli o innych ludziach czy też o sytuacjach, bez cenzury. Aby poradzić sobie z tą przypadłością, decyduje się na wizytę w klinice psychiatrycznej. Na miejscu okazuje się jednak, że lekarze, którzy mają mu pomóc, sami potrzebują wsparcia. Nasz bohater postanawia więc wziąć sprawy w swoje ręce i pomóc im na swój sposób – bez hamulców.
– Filip akurat trafia do jakiejś kliniki, gdzie stara się zdiagnozować przy pomocy lekarzy, co mu dolega, i tu się zaczyna cała historia. To jest ciekawa rola, bo takich normalnych ludzi jak Filip jest już coraz mniej na świecie. Kluczowe jest to, że on mówi prawdę, nie owija w bawełnę, nie kłamie, nie koloryzuje, jak to w tym świecie jest przyjęte – mówi agencji Newseria Lifestyle Piotr Szwedes.
– „Bez hamulców” jest o człowieku, który mówi to, co myśli, i to jest jego problem. Pada nawet taka kwestia, że świat byłby nie do wytrzymania, gdyby ludzie mówili to, co myślą. Opowiadamy historię Filipa, ale drugą warstwą tego spektaklu jest zabawa teatrem i konwencjami. Aktorzy zwracają się bowiem do widzów, prowokują ich do tego, żeby bili brawo albo np. żeby wychodzili w momencie, kiedy przeszkadzają im brzydkie wyrazy, które tutaj czasem padają – mówi Artur Barciś.
W spektaklu „Bez hamulców” grają również Katarzyna Ankudowicz i Joanna Kurowska. Grane przez nie postacie również są niezwykle wyraziste.
– Gram neurolożkę Beatę, żonę właściciela kliniki Fuxmed, który jest psychiatrą czy też psychoterapeutą, generalnie zajmuje się ludzką psychiką, ale bardzo nieudolnie. Natomiast Beata jest fachowcem i ogarnia różne tematy, ale używa tej wiedzy przeciwko ludziom, a nie w ich sprawie. Cały czas udowadnia im, jakimi są idiotami. O tej postaci mogę powiedzieć w skrócie: niezła suka, oszukuje, kłamie prosto w oczy. To jest typ osoby, która złapana na kłamstwie czy złodziejstwie mówi: to nie jest moja ręka. Więc w skrócie jest po prostu potworem – mówi Katarzyna Ankudowicz.
– Moja postać jest trochę przerysowana, bo to jest pastisz i starałam się mówić trochę Ireną Eichlerówną, takim starym teatrem, bo to było dobre dla tej slapstickowej roli. Ja lubię takie wyzwania. Jest to postać z dużym przerostem ego, mocno naciągająca pacjentów i zbijająca kasę na nieświadomych osobach. Wydaje mi się, że to może mieć troszeczkę odniesienie do prywatnych gabinetów, gdzie jeden lekarz odsyła do drugiego, ten do kolejnego i tak to cały czas jest się w ich szponach – mówi Joanna Kurowska.
„Bez hamulców” to komedia, która bawi do łez, ale też ma ukryte przesłanie. Aktorzy uważają, że odbiorcy mogą się w niej przejrzeć jak w krzywym zwierciadle.
– Pod płaszczykiem komedii, satyry staramy się dać odbiorcom jakiś wykrzyknik, że może warto czasami opuścić swoją strefę komfortu i zacząć po prostu mówić prawdę, bo jest to ogromna wartość. Wydaje mi się, że czas, który poświęciliśmy na przygotowanie tej premiery, będzie naszym kamieniem do ogródka bolących rzeczy, które ten świat spotykają. A świat i czasy są tak straszne, że chyba te rzeczy, które nam się wydawały, że staniały: odwaga, lojalność, prawda, może znowu nas uratują – mówi Piotr Szwedes.
Piotr Szwedes przekonuje, że chciałby takiego świata bez hamulców, w którym każdy mówi wprost to, co tak naprawdę myśli. Ale czasami nie ma wyjścia. Prawdę trzeba nieco zatuszować.
– Nie zakładam, że wszyscy kłamią, ale chyba każdy tęskni za tym, żeby wreszcie zrzucić te filtry, okulary i po prostu czasami powiedzieć komuś prawdę. Ja staram się to robić. Starajmy się patrzeć sobie w oczy i mówić, co czujemy, to jest o wiele prostsza droga do porozumienia między ludźmi. Byłoby też fajnie, gdybyśmy się zastanowili, czy mówienie prawdy jest dla nas i też dla innych osób korzystne, bo nie ukrywajmy, życie nas zmusza często do tego, żebyśmy te małe kłamstewka popełniali – mówi Piotr Szwedes.
– Właśnie w tym problem, że ten świat jest taki, że najczęściej nie mówimy tego, co myślimy, po to na przykład, żeby kogoś nie skrzywdzić albo żeby nie sprawić mu przykrości. Ja też tak robię – mówi Artur Barciś.
– Gdyby wszyscy mówili to, co myślą, to taki świat byłby nie do zniesienia. Nikt by nie chciał takiego świata. Czasem, żeby nie zrobić komuś przykrości, musimy nałożyć filtr, bo życie to jest życie, a ludzie są wrażliwi – mówi Joanna Kurowska.
Nowy spektakl wyreżyserowany przez Artura Barcisia cieszy się dużą popularnością. Bilety znikają w mgnieniu oka.
– Bardzo mnie to cieszy przede wszystkim dlatego, że ludzie kupili bilety, chociaż jeszcze nie wiedzą, co zobaczą na scenie. Tak się jakoś złożyło, że moje ostatnie przedstawienia mają bardzo duże powodzenie. Niedawno obchodziliśmy 600. przedstawienie „Nerwicy natręctw”. „Bez hamulców” to jest ten sam autor, ale musiałem go poprawić, dlatego że w polskich realiach pewne rzeczy, które we Francji przechodzą, tutaj by nie przeszły, więc troszeczkę złagodziłem wyrazistość niektórych postaci – mówi.
Reżyser nie ukrywa, że już planuje prace nad kolejnymi sztukami.
– Ciągle dostaję nowe propozycje reżyserowania, mam już w tej chwili jedną, którą będę realizował, ale to już w przyszłym roku, potem są kolejne. Lubię to robić, to jest zupełnie inny zawód, kocham aktorstwo, ale reżyseria też mnie bardzo bawi – mówi Artur Barciś.
Widzowie uwielbiają oglądać jego spektakle, a aktorzy bardzo cenią sobie współpracę z nim.
– Artur jest wspaniałym reżyserem. Ja jestem takim aktorem, który chce od reżysera wskazówek, ale oczywiście z drugiej strony Artur pozwala też na pewną swobodę i gdy coś proponujemy, on to z chęcią przyjmuje, więc to jest wspaniałe. Poza tym jest świetnym aktorem, artystą, ma wyobraźnię. Pierwszy raz spotkałem się z Arturem od strony reżyserskiej i wydaje mi się, że jest jakieś porozumienie. No i cóż, tylko czerpać z tego – mówi Piotr Szwedes.
– Ja znam Artura od 2016 roku, pracowaliśmy nad sztuką „Między łóżkami” Norma Fostera, potem pracowaliśmy nad „Nerwicą natręctw”, a to już jest trzecia nasza produkcja. Bez dwóch zdań na pewno warsztatowo jest fachurą, potrafi zagrać absolutnie wszystko, to jest naprawdę mistrz, tak że cały czas jest się od kogo uczyć – mówi Katarzyna Andukowicz.
– Artur Barciś jest fenomenalnym reżyserem, ja uwielbiam z nim pracować, bo on należy do takich ostatnich Mohikanów i ja wiem, że mam poczucie bezpieczeństwa, że pracuję z osobą, której zależy na czymś, żeby to było dobre, żebym ja wyszła dobrze. Już nie ma dużo takich reżyserów, twórców, którzy mają taką uczciwość zawodową – dodaje Joanna Kurowska.
Premiera spektaklu Wydziału Produkcji „Bez hamulców” Laurenta Baffie w reżyserii Artura Barcisia odbyła się w Małej Warszawie. Spektakl będzie także wystawiany w różnych miastach w Polsce, m.in. w Poznaniu, Kielcach i Rzeszowie.
Newseria