Owoce i warzywa mogłyby być w Irlandii tańsze
Wszystkie warzywa i owoce, które importowane są na wyspę, przechodzą kontrolę graniczną w Port Dublin, który jest przeciążony, a dodatkowo opłaty, jakie wnoszone są przez importerów w czasie podróży ciężarówek do portu, podnoszą ceny produktów sprowadzanych do kraju.
Do tego dochodzą opłaty armatorów za emisję CO2 inieco dłuższa droga, jaką do pokonania mają statki z Hiszpanii, Portugalii, Francji, Afryki i Ameryki Południowej oraz Środkowej, więc pojawia się też rozwiązanie tego problemu. Mówi się, że część ruchu towarowego, przynajmniej w zakresie importu warzyw i owoców, mógłby przejąć port w Cork, jednak nie jest to obecnie możliwe.
Jak przestawiają to władze Port Cork, nie mają aktualnie możliwości przyjmowania większości transportów, chociaż mają możliwości techniczne.
W porcie w Cork nie ma natomiast punktu kontroli granicznej, co rozwiązałoby problem odpraw celnych i port na południu wyspy, mógłby zacząć przyjmować wiele ładunków ze świata. Przekonuje się, że rocznie przynajmniej 2000 kontenerów, w jakich przewozi się warzywa i owoce, mogłoby przeładowane zostać w Cork, co po pierwsze odciąży port w stolicy kraju, a po drugie, obniży koszty ich sprowadzenia.
Port w Cork mógłby stać się także miejscem przeładunkowym dla towarów, jakie trafić mają do Irlandii Północnej i Wielkiej Brytanii, bo i wówczas trasa statków kontenerowych zostałaby wyraźnie skrócona.
Gdyby w Cork rozpoczęto rozładunek warzyw i owoców, mówi dyrektor ds. handlowych portu Cork Conor Mowlds, w tutejszych sklepach można wówczas liczyć na tańsze banany, pomarańcze oraz inne owoce egzotyczne, ale i tańsze byłyby warzywa sprowadzane z Hiszpanii oraz Portugalii, więc np. pomidory, ogórki i owoce szklarniowe.
Władze portu w Cork skierowały już apel do rządu, aby wykazał się „zdroworozsądkowym podejściem” i zezwolił na początku na przyjmowanie przez port w Cork niektórych transportów z warzywami oraz owocami. Wraz z tym zezwoleniem pojawić powinien się również punkt kontroli celnej, by dokonywać niezbędnych odpraw, a po jakimś czasie, należałoby przeprowadzić ocenę opłacalności takiego rozwiązania.
W całej sprawie jest jeszcze jedna niedogodność, gdyż o ile port w Dublinie jest przeciążony, statki handlowe z warzywami i owocami, kierowane są do portów w Wielkiej Brytanii lub Irlandii Północnej, a to podnosi koszt, jaki związany jest z przetransportowaniem ich do Republiki Irlandii. Transporty takie trafiają najczęściej do portu w Southampton w Wielkiej Brytanii lub nawet do belgijskiej Antwerpii. Wówczas transport ich na irlandzką wyspę, podnosi się jeszcze bardziej, czego efektem są wyższe ceny detaliczne.
Do apelu o wydanie zezwolenia portowi w Cork zezwolenia na rozładunek owoców i warzyw spoza Unii Europejskiej, ale też tych, które importowane są z państw unijnych, przyłączyła się firma Easyfresh Ireland, która ze strony logistycznej zajmuje się transportem produktów wymagających kontrolowanych warunków chłodniczych po całej wyspie.
Wcześniej rząd w reakcji na podobne apele, zezwolił, aby w Cork rozładowywane były transporty z melonami, które płyną z Ameryki Środkowej, jednak obecnie nie widać żądnych kroków gabinetu, które miałyby rozszerzyć listę warzyw oraz owoców, jakie mogą być przyjmowane w porcie w Cork.
Do całej sprawy zaczęli włączać obecnie posłowie z tamtego regionu i jak poseł Fine Gael David Stanton, również przekonują na forum Dáil, że „byłoby to korzystne dla biznesu, kraju i konsumentów„.
Bogdan Feręc
Źr. Irish Examiner