Ostatnia łza – recenzja
Niezwykle rzadko zajmuję się wystawianiem ocen muzycznych, ale i to ma niekiedy miejsce, chociaż jak sam mówię, nie jestem najlepszą osobą, żeby takich dokonywać.
Nie o tym jednak, a o muzyce i to tej tworzonej na Zielonej Wyspie, bo mamy tu kilka osób, które tym właśnie się zajmują, jak nasza rodaczka Dora Gola. Szerszej publiczności – i nie będę taił, iż częściej irlandzkiej Dora przypadła już dawno temu do gustu, a furorę zrobiły jej poprzednie utwory w tym „Dark Sand” i „Flying Tree”.
W obu wymienionych, ale też innych, jakie wyszły spod ręki Dory Goli, da się słyszeć wpływy naszej ojczyzny, choć wykonywane są w języku angielskim, ale co też jest godne uwagi, artystka wplata w nie polskojęzyczne frazy.
Tym razem jest trochę inaczej, bo cały utwór „The Last Tear”, czyli Ostatnia łza, wykonywana jest w języku polskim, co miało nam dać, wyraźny sygnał korzeni naszej, że użyję tego zwrotu, wokalistki, ale też tancerki. Tak, Dora Gola ze swoich występów potrafi uczynić artystyczny pokaz na wysokim poziomie, czego niejednokrotnie byłem świadkiem, a ostatni raz spotkałem się z Dorotą w Galway, podczas jej koncertu w Monroe’s Tavern.
Z Dorotą znamy się od dłuższego czasu, więc i zdarza się nam pogawędzić o muzyce, którą tworzy, ale też o sprawach całkiem innej natury, jak zainteresowania jej twórczością naszej diaspory w Irlandii. Ten wątek pominę, bo nie czas i miejsce, aby kolejny raz wskazywać, że większym zainteresowaniem wśród naszych rodaków cieszą się kwestie dotyczące ciała, niźli ducha, i wrócę do oceny najnowszej piosenki Dory Goli.
Wysłuchałem jej kilka, a nawet kilkanaście razy, robiąc to w różnych porach i obecnie, gdybym miał polecić, to z przekonaniem powiem, iż jest to doskonała propozycja na wieczór przy świecach. Dora Gola, jak niewielu artystów, umie w swoich piosenkach budować nastrój, a w „Ostatniej łzie” ten zbudowała wręcz perfekcyjnie, a nawet można powiedzieć, że stworzyła swoistą intymność obcowania z muzyką, której wyróżnikiem jest delikatna aura nienachalnego wokalu.
Słowa nie są formą przesadnie rozbudowaną, nie niosą przesłania w typie „wstań i walcz”, a wybudowane zostały w delikatnie sączące się nuty, które dają ogromne możliwości dowolnej, w tym przypadku interpretacji i przenoszą słuchacza w rejony odległe dla samego twórcy, jak i bliskich, znających nas przecież najlepiej.
Sam teledysk, który pojawił się już oficjalnie, może być wskazówką, jaki jest przekaz, ale i tu pozwoliłbym sobie na pewnego rodzaju odejście od tego kierunku i wybranie swojej własnej drogi muzycznych doznań. Sugestie w teledysku do piosenki „The Last Tear” są jednoznaczne i właśnie to może utrudniać pierwotnie zrozumienie przekazu, a dopiero po odrzuceniu warstwy wizualnej, z utworu wypływa cały jego liryzm, romantyzm i poetycki nastrój.
Kompozycja daje więc potężne możliwości jej interpretacji, otwiera niezliczone przejścia do zakamarków swoich własnych pokładów marzeń, do których z całą pewnością ma moc przenoszenia, odrywając słuchacza od spraw codziennych.
Zapraszam do wysłuchania utworu „The Last Tear” i zapraszam na koncert Dory Goli, który odbędzie się 28 października w Dublinie w The Racket Space.
Bogdan Feręc
Fot. Instagram Dora Gola