Site icon "Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Reklama
Reklama

Opadła kurtyna – maski zostały zrzucone

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Aktorzy tego przedstawienia wręcz perfekcyjnie odegrali swoje role, gdy budżetowy teatr trwał w najlepsze, ale po pierwsze spektakl należy zakończyć, a po drugie podsumować, więc wyciągnąć wnioski, czy stało się tak, jak zapowiadał reżyser, chociaż w tym przypadku było ich dwóch.

Jeżeli mowa o reżyserach, to tymi byli minister finansów Michael McGrath, a jego wsparciem minister wydatków i reform Paschal Donohoe, jednak ci mieli też swoich promotorów w postaci Fianna Fáil, Fine Gael i Green Party. Nie można też uznać, że opozycja zbyt daleko posunęła się w opiniach o ustawie budżetowej, nazywając ją niewystarczającą i idącą w rejony, które staną się żadnym lub niewielkim wsparciem dla wielu grup społecznych, bo w istocie, ten rząd wszelkimi sposobami starał się mydlić oczy społeczeństwu, aby miało przekonanie, iż jest inaczej, niż jest w rzeczywistości.

Wiele razy padało z ust ministrów McGratha i Donohoe stwierdzenie, że wydatki w roku przyszłym będą znacznie większe, co miało dać sygnał, iż znacznie więcej osób na tym skorzysta. Jednak wcale się tak nie stanie, bo duża część zasłony dymnej ma charakter jednorazowy.

Premie świąteczne i podwójne płatności, jakie zostały przez rząd koalicyjny zapowiedziane, wypłacone będą zaledwie jeden raz, czyli staną się wsparciem wyjątkowo krótkotrwałym i w żaden sposób nie złagodzą kryzysu energetycznego nadchodzącej zimy, jak i nie staną się ulgą w kryzysie kosztów utrzymania. Ogólny pakiet pomocowy w ramach wsparcia kosztów utrzymania wyniesie więc 2,7 mld €, ale w ten włączone są premie świąteczne, jednorazowe płatności podwójne i 450 € na prąd.

To wszystko skończy się szybciej, niż sobie wyobrażamy, więc ma wyłącznie na celu przedstawienie gabinetu w dobrym świetle. Warto tu podkreślić, iż ta pomoc jest tymczasowa, więc nie została wpisana na stałe do pakietów pomocowych rządu, czyli za rok, o ile gabinet przetrwa wybory, kolejny raz będzie mógł przestawić podobną szopkę, by przypodobać się społeczeństwu.

Pakiet pomocowy w tym podwyżka zasiłków, to też ciekawostka, bo o ile uwzględnić inflację, powinna wynieść 14, a nie 12 euro, czyli o tyle tygodniowo powinny wzrosnąć świadczenia socjalne oraz emerytalne. Rząd „rąbnął” więc emerytów i bezrobotnych na 2 €, ale dał i kazał się cieszyć. Gabinet i jego ministrowie nie poszli drogą prawdziwego wsparcia, a chcą utrzymać beneficjentów Social Welfare nieco powyżej poziomu dna. Pozwolili jednocześnie, aby podwyżkę świadczeń pożarła inflacja, co oznacza, że realnie, wszystkie osoby utrzymujące się z wypłat dokonywanych przez Social Welfare odczują spadek swoich dochodów.

Ministrowie finansów i wydatków ochoczo prezentowali również pakiet podatkowy, a i podkreślali, że kwota jest teraz ogromna i wynosi 1,3 mld €. Może i wynosi, ale, co też pamiętam, jeszcze kilka tygodni temu z szerokimi uśmiechami na twarzach mówili, że zatrudnienie jest pełne, czyli codziennie rano do pracy wychodzi 2,3 miliona osób. To teraz podzielmy sobie te 1,3 mld € na 2,3 miliona osób, których ulgi zamkną się w ulgach i progach podatkowych, a nie będą odzwierciedlać wzrostu inflacji i spadku płac realnych. Proste?

Ważne jest też, że część podatników w ogóle nie skorzysta na pakiecie 1,3 mld €, a o ile już tak będzie, to różnica stanie się na tyle skromną, że praktycznie nieodczuwalną, jak w przypadku Universal Social Charge (USC). Niektórych może ogarnąć pusty śmiech, o ile odrzuci słowa rządu i posłów triumwiratu, więc te mówiące o obniżce USC.

Po pierwsze miał być to podatek tymczasowy, o czym zapewniała minister z Partii Pracy Joan Burton, ówczesna szefowa od pomocy socjalnej w rządzie Fine Gael pod wodzą Endy Kenny’ego. Po drugie wszyscy politycy partii rządzących w latach kolejnych składali solenne obietnice, że ową daninę zlikwidują. A po trzecie USC jest i ma się dobrze, bo obniżony został o 0,5% do poziomu 4%.

Idąc w drugim kierunku, rząd nie oglądając się na nikogo i podnosi podatek węglowy, co z kolei wpływa na ceny nośników energii i ceny na stacjach benzynowych. To natomiast przełoży się na ceny detaliczne w sklepach, o czym nikt z koalicji rządzącej nie był łaskaw powiedzieć. Na szczęście żaden z polityków z Fine Gael, Fianna Fáil i Green Party nie wypalił z „grubej rury” i nie powiedział, jak polski ekonomista, polityk i nauczyciel akademicki, profesor nauk ekonomicznych oraz prezes Narodowego Banku Polskiego profesor Glapiński, iż „cena benzyny nie ma wpływu na inflację”.

Irlandczycy jednak się trochę pilnują, więc bardziej niż rzadko zdarzają się im takie wpadki, ale nie zmienia to całej sytuacji budżetowej i budżetu na 2024 rok, który jest trochę „fejkowym”.

Kurtyna w dół!

Bogdan Feręc Photo by Kyle Head on Unsplash

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
Reklama
Reklama
Reklama
Exit mobile version