Obsesja ostrożności. „Jak Unia Europejska dusi innowacyjność”

Jest niemal niezauważalna, ale niezwykle szkodliwa . Zasada ostrożności to element europejskiego prawa, który ogranicza innowacyjność. Nie zawsze lepiej jest zapobiegać niż leczyć – mówi prof. Durodie

Unia Europejska cierpi na obsesję ostrożnosci. Na hiperostrożność, którą po angielsku nazywa się precaution principle. Tłumaczona na język polski jako „zasada ostrożności” nie oddaje istoty sprawy, bo daleko wybiega ona poza naturalne dążenie do bezpieczeństwa.

Nie zawsze lepiej zapobiegać niż leczyć – mówi ekspert w dziedzinie bezpieczeństwa i analizy ryzyka prof. Durodie, autor raportu nt. zasady ostrożności zatytułowanego „Jak Unia Europejska dusi innowacyjność”.

Zasada ostrożności wpisana została do traktatów europejskich lata temu i kształtuje sposób myślenia urzędników, komisarzy europejskich, a także działa jak kubeł zimnej wody na głowy tych, którzy mogliby wdrożyć przełomowe technologie.

GMO, nanotechnologia, telefonia komórkowa, pestycydy i tabletki antykoncepcyjne — to przykładowe dziedziny, w których zastosowano zasadę ostrożności. Taka zasada nie obowiązuje nigdzie poza Unią Europejską, mówi prof. Bill Durodie, który uważa, że powinna zostać całkowicie wyeliminowana, bo hamuje innowacyjność.

Czy można być bardziej niż ostrożnym? Profesor Durodie nie ma nic przeciwko normalnej ostrożności – ang. cuation, ale krytykuje jej nadmiar, pojęcie „precaution”, które mówi o blokowaniu określonych działań, technologii mimo braku dowodów, że są one szkodliwe.

Chociaż trudno w to uwierzyć, ale w Unii Europejskiej oficjalnie zatwierdzono działanie na podstawie domysłów i niepodpartych dowodami obaw. Tym właśnie jest „Precaution priniciple”. Dmuchaniem na zimne, co odbywa się na koszt wszystkich Europejczyków, ale ten koszt trudno dostrzec, bo zazwyczaj jest to koszt alternatywny, koszt nie robienia nic, jeśli jest cień obaw, co do bezpieczeństwa.

Profesor Durodie jest kierownikiem Katedry Oceny Ryzyka i Bezpieczeństwa w Relacjach Międzynarodowych na Uniwersytecie Bath w Wielkiej Brytanii. Skutki zasady ostrożności śledzi w sposób naukowy od lat. Dla MCC Brussels napisał raport „Jak Unia Europejska dusi innowacyjność”. W rozmowie z Arkadiuszem Jarzeckim tłumaczy, że racjonalna ocena ryzyka nie ma nic wspólnego z tym, w jaki sposób próbuje się chronić mieszkańców Unii Europejskiej. Dmuchanie na zimne jest bez sensu tłumaczy brytyjski badacz.

Rozmowa na ten temat została wyemitowana na falach radia Wnet 30 października. W artykule znaleźć można dodatkowe informacje, które nie zostały poruszone podczas wywiadu.

Przechwycenie w locie rakiety, osiągnięcie Space-X które zadziwiło świat, coś takiego w Unii Europejskiej nie mogłoby się wydarzyć, uważa profesor Bill Durodie. Jego zdaniem biurokracja jest przesiąknięta myśleniem o zapobieganiu potencjalnym negatywnym skutkom, co hamuje innowacyjność. Bardzo wiele substancji chemicznych jest szkodliwych, kiedy zostaną połknięte, ale ocena ryzyka powinna być uzależniona od sposobu zastosowania takiej substancji, tłumaczy badacz. Przecież nie bierzemy dowolnych chemikaliów i nie wlewamy ich do gardła. Oceniając ryzyko bierze się pod uwagę sposób zastosowania i zasada ostrożności działa inaczej – wybiera poza racjonalną ocenę możliwych negatywnych skutków ubocznych.

Zasada ostrożności pozwala blokować GMO albo herbicydy takie jak glifosat, chociaż nie ma wystarczających ku temu przesłanek. Co najgorsze, kiedy już dana technologia zostanie zablokowana, to na ogół nie ma odwrotu, nawet jak pojawią się dowody na to, że jest bezpieczna. 

Zasada ostrożności została zapisana w traktacie z Maastricht, a na mocy traktatu lizbońskiego coś, co miało chronić środowisko, teraz ma zastosowanie do niemal każdej dziedziny życia.

„Polityka Unii w dziedzinie środowiska stawia sobie za cel wysoki poziom ochrony, z uwzględnieniem różnorodności sytuacji w różnych regionach Unii. Opiera się na zasadzie ostrożności (…)” – czytamy w traktacie Lizbońskim. Chociaż porównując z tekstem angielskim powinno się raczej mówić o hiperostrożności.

„Idea zasady ostrożności padła na podatny grunt” – pisze prof. Durodie w swoim raporcie. Jego zdaniem stało się tak, ponieważ polityka europejska jest wybitnie oderwana od demokratycznie wybranych polityków. „Unia Europejska została zaprojektowana jako system rządów menadżerskich, które są skoncentrowane na zarządzaniu, a nie na wprowadzaniu zmian społecznych” – czytamy w raporcie „Jak Unia Europejska dławi innowacyjność”. Profesor Durodie uważa, że zasada ostrożności jest wyjątkowa użyteczna dla technokratów. „Zapewnia władzę rzekomej klasie ekspertów, którzy są powołani do oceny i zarządzania ryzykiem. Jest to dobrodziejstwo dla unijnej biurokracji, której czerpie z tego swoją legitymizację”.

Zasada ostrożności [albo preostrożności, bo tak lepiej byłoby tłumaczyć pojęcie precaution] miała odnosić się tylko do kwestii środowiska naturalnego, ale ma szersze zastosowanie odkąd kwestie ekologii i walki ze zmianami klimatu stały się najważniejszym, przynajmniej deklaratywnie, celem działania Unii Europejskiej. Zwalczanie kolejnych zagrożeń, bez względu na ich realność poprzez narzucanie kolejnych ograniczeń i regulacji ma przekonać Europejczyków, jak zbawienna jest dla nas kasta urzędników, ekspertów i komisarzy rezydujących w Brukseli. Nie mamy innowacyjnych technologii, ale mamy bezpieczeństwo.

 „Obsesja ostrożności stała się dominującą ideologią naszych czasów, a tak zwana zasada preostrożności stała się kluczowa dla zapisania tej ideologii w prawie” – pisze w swoim raporcie wykładowca Uniwersytetu w Bath. „Ta zasada jest obecnie tak fundamentalnym założeniem elit prawnych, politycznych i finansowych Unii Europejskiej, że rzadko jest nawet jasno uświadamiana”. 

Jako przykład takiego nie w pełni świadomego działania prof. Durodie podaje wojnę w Iraku. Na ogół zasada ostrożności hamuje działanie, ale w tym przypadku było akurat na odwrót. „Kiedy Tony Blair był premierem Wielkiej Brytanii i zgodził się na rozpoczęcie wojny przeciwko Saddamowi Husseinowi w 2003 roku, to w istocie zrobił to na podstawie odwołania się do zasady ostrożności. Stwierdził, że nie ma wystarczających dowodów na to, że Saddam Hussein nie posiada broni masowego rażenia i dlatego to byłoby nieodpowiedzialne, żeby nic nie robić” – mówi prof. Durodie.

Ta decyzja przynajmniej spotkała się z oficjalną krytyką władz Wielkiej Brytanii. Sir John Chilcot, który stał na czele komisji prowadzącej śledztwo w sprawie wojny w Iraku, przyznał w 2016 roku, że Saddam nie stwarzał żadnego bezpośredniego zagrożenia. Stwierdził wtedy: „Ocena powagi zagrożenia stwarzanego przez iracką broń masowego rażenia była przedstawiana z przekonaniem, które nie było uzasadnione” (https://www.bbc.com/news/uk-politics-36712735). Działanie mimo braku dowodów jest charakterystyczne dla europejskiej biurokracji. Dzieje się tak wtedy, kiedy jest to wygodne, a w innych przypadkach zasada jest pomijana, co daje biurokratom jeszcze większą władzę i potencjalnie stwarza pole do korupcji.

Skutki mogą być dalekosiężne. Stawianie bezpieczeństwa na pierwszym miejscu i pozbawione uzasadnienia obawy legły u podstaw nagonki aktywistów na energetykę jądrową. Wykorzystując zasadę ostrożności próbowano zatrzymać węgierski program nuklearny, pisze w swoim raporcie Bill Durodie. Na pytanie, czy można by podważyć program energetyki jądrowej w Polsce argumentując to obawami przed rosyjską inwazją i potencjalnym uszkodzeniem reaktorów, Bill Durodie odpowiada: „Wygląda na to, że znalazłeś kolejne zastosowanie zasady ostrożności”.

„Zasada ostrożności to nie jest dobry pomysł, który znajduje błędne zastosowanie. Odwrotnie, ta zasada musi być całkowicie odrzucona. Czyniąc tak, można ponownie otworzyć Europe na ducha innowacyjności, dynamizmu i pozytywnego podejmowania ryzyka, bez którego społeczeństwo nie może posuwać się naprzód” – pisze Bill Durodie.

Unia Europejska ma jednak inny pomysł na to, jak stymulować innowacyjną gospodarkę. W tym celu powstał Raport Mario Draghiego, który proponuje przekazanie Unii Europejskiej jeszcze większej władzy w dziedzinie gospodarki. Rozmowę na ten temat można znaleźć tutaj.

Link do raportu prof. Billa Durodie jest tutaj.

Bill Durodie jest kierownikiem Katedry Ryzyka i Bezpieczeństwa w Stosunkach Międzynarodowych na Uniwersytecie w Bath w Wielkiej Brytani. Wcześniej był kierownikiem Wydziału Polityki, Języków i Studiów Międzynarodowych na tej samej uczelni. Bill Durodie jest też profesorem wizytującym w MCC Brussels (Kolegium Macieja Korwina, węgierska uczelnia i Think Tank).

Arkadiusz Jarzecki

Wnet.fm

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Politykę tworzą kr
Sinn Féin chce prze