Tylko nieliczni mają możliwość być świadkiem rozpoczęcia obchodów „Bloomsday”.
Głównych punktem tego dnia jest jedno z dwóch najważniejszych literackich śniadań obficie zakrapiane Guinnesem w James Joyce Center, na które przybywa tradycyjnie kilkadziesiąt osób ubranych w stroje z epoki. Wśród gości można dostrzec postaci wykrojone z kart „Ulissesa”: Leopolda i Molly Bloom, czy Stefana Dedalusa.
Dzisiaj nieco inaczej, bowiem mniej słów a więcej fotogramów mojego przyjaciela i podróżnika, autora książek fotograficznych o Irlandii Tomasza Szustka. Powracam do tematu Jamesa Joyce’a i święta fanów jego najwybitniejszej i najbardziej znanej powieści na świecie. Oto czerwiec i kolejna historia związana z „Ulissesem” i Bloomsday.
Ale po kolei wiedząc, że za punkt honoru jako dziennikarz stawiam sobie to, aby Polonia na Szmaragdowej Wyspie wiedziała jak najwięcej o historii kraju i jej kulturze, która dała nam szansę na realizację marzeń i dobre życie.
James Joyce to najwybitniejszy irlandzki pisarz wszech czasów. Jego „Ulisses” zrewolucjonizował teoretyczne założenia powieści jako gatunku. Ale dlaczego czerwiec jest taki ważny dla Joyce’a i jego fanów i wyznawców dzisiaj?
Odpowiedź jest prosta
Akcja „Ulissesa” rozgrywa się w ciągu niespełna jednego dnia – 16 czerwca 1904 roku. W ów ważny dzień dla światowej literatury, właśnie James Joyce poznał swoją późniejszą żonę – przewodniczkę duchową Norę Barnacle, rodem z Galway.
Na ponad 800 stronach Joyce zawarł urzekającą, choć trudną w odbiorze, epopeję – mit o swoim mieście Dublinie, swojej ojczyźnie – Irlandii.
To wszystko, James – dublińczyk, z precyzyjną dokładnością oparł na podstawie wspaniałego (tak w treści, jak i warstwie konstrukcyjnej) eposu Homera „Odyseja”. Siłą nowatorstwa Joyce’a w dziedzinie prozy było śmiałe eksperymentowanie z substancją czasu, totalna afirmacja w ciągu narracyjnym niczym nieskrępowanego monologu wewnętrznego (słynny – „strumień świadomości” – „stream of conscioisness” – rozerotyzowany monolog Molly Bloom z „Ulissesa”).
Akcja „Ulissesa” rozgrywa się w ciągu niespełna jednego dnia – 16 czerwca 1904 roku. To tego dnia James Joyce poznał swoją późniejszą żonę Norę Barnacle. Na pamiątkę tego zdarzenia i upamiętnienia czasu powieściowego „Ulissesa” rokrocznie w Dublinie odbywa się popularny „Bloomsday”. Trzeba dodać, że pomimo upływu prawie stu lat od napisania „Ulissesa” topografia stolicy Irlandii prawie w ogóle się nie zmieniła.
Irlandczycy świętują doroczny Bloomsday. 16 czerwca, fani „Ullysesa” Jamesa Joyce, przemierzają ulice Dublina szlakiem powieściowych bohaterów: Blooma i Dedalusa.
Tradycyjnie jednym z głównych punktów tego dnia jest śniadanie w James Joyce Center, na którym bawi kilkaset osób ubranych w stroje z początku XX wieku. Wśród gości można dostrzec postacie żywcem wyjęte z kart „Ulissesa” a więc Leopolda i Molly Bloom, czy Stefana Dedalusa. Odczytywane są fragmenty dzieła, wspomina się trudny życiorys pisarza i dyskutuje o jego twórczości.
Podobne śniadanie będzie miało miejsce i teraz w Sandycove, gdzie w Wieży Martello (obecnie muzeum Joyce’a) rozpoczyna się akcja powieści. Następnie setki, jeśli nie tysiące osób w słomkowych kapeluszach, z których wiele przybyło z całej Wyspy i kilku krajów ruszy w Dublin śladami bohaterów „Ulissesa”.
Wystarczyło zdobyć specjalny scenogram z miejscami ważnymi dla powieści. Zani aktorzy m.in. Peter Mc Very czy Anne Doyle odgrywali scenki z „Ulissesa” na placu Meeting House Square (niestety teraz w remoncie) w dzielnicy wieczornych uciech Temple Bar.
Obchody Bloomsday nie ograniczają się jedynie do 16 czerwca. Przez kilka odbywają się w wielu miejscach Dublina imprezy towarzyszące: przegląd filmów, wystawy, spektakle teatralne, czy promocje wydawnictw książkowych.
Bloomsday. Czyli historia całkiem miłosna…
Akcja „Ulissesa” rozgrywa się w czasie jednego, prawie już letniego dnia – 16 czerwca 1904 roku. Tego dnia James Joyce poznał swoją ukochaną Norę. Na pamiątkę tego zdarzenia i upamiętnienia czasu powieściowego „Ulissesa” rokrocznie w Dublinie odbywa się popularny „Bloomsday”.
W powieści Joyce’a nocna wędrówka Leopolda Blooma jest tłem dla opisów Dublina.
Oto czytelnik poznaje cudowną i monumentalną Martello Tower (to tutaj na wstępie powieści Buck Mulligan czyni poranną toaletę a Stefan Dedalus zbiera się do wyjścia po wypłatę do szkoły w której uczy). Tych, którzy odwiedzą Dublin namawiam do przejażdźki kolejką DART do stacji Sandycove, aby przekonać się o pięknie Martello Tower i morskiej zatoki, w którą architektonicznie została ona wkomponowana. Tropiąc bohaterów „Ulissesa” trafiamy do domu przy Eccles Street 7 (obecnie budynek administracyjny Private Maternity Hospital), gdzie mieszkał Leopold Bloom nazywany przez przyjaciół Poldy (obok Stefana Dedalusa główny bohater powieści).
Dostojny Bloom otwiera listy w gmachu Poczty Głównej (GPO – General Post Office) przy O’Connell Street, na cmentarzu Glasnevin żegna przyjaciela Paddy Digmama, spaceruje wieczorną porą drogą ku Sandymount, kierując się ku zatoce by medytować przy kościele „Star – Of – The –Sea”, zaś nocną porą spaceruje po Westland Row, jednym z bajecznych mostków nad Liffey.
Pije wreszcie Guinnessa i whiskey w pubach przy Lincoln Street i Poolberg Street, gdzie do dziś mieści się jeden z najsłynniejszych dublińskich pubów „Mulligan’s”, króry podejmuje bywalców w anturażu przedmiotów i landszaftów z epoki. Jak napisał w jednym z esejów dla „Tygodnika Powszechnego” Paweł Huelle, amatorzy i smakosze prozy Joyce’a mogą być szczęśliwi, ponieważ w ciągu ostatnich stu lat Dublin praktycznie się nie zmienił topograficznie.
Sam wielki Joyce, nieporuszony i dostojny, trwa na cokole pomnika u zbiegu ulic O’Connell i Earl Street North. Artystka Marjorie Fitzgibbon znakomicie oddała naturę ducha pisarza.
„Obecny ciałem, ale z duchem i pragnieniami rozbieganymi po całym wszech świecie” – jak mawiał jego przyjaciel i długoletni sekretarz Samuel Beckett.
Tomasz Wybranowski
współpraca i fotogramy: Tomasz Szustek