Obawy wyciszyły nastroje
Wiele mówiło się, że Leo Varadkar nie ma już poparcia, a to przynajmniej spada na łonie jego własnego ugrupowania, ale separatystyczne nastroje zostały wyciszone i wódz ponownie w ciszy oraz spokoju może prowadzić Fine Gale ku świetlanej przyszłości.
Istotne jest, że nie stało się to za sprawą zmiany postępowania Leo Varadkara, a okresu, jaki ów zapowiedział, więc przyspieszył termin wyborów parlamentarnych, co kazało skupić się na zachowaniu władzy. Zmiana lidera partii, wcale nie musi przynieść korzyści Fine Gael, więc wewnątrzpartyjni przeciwnicy szefa ugrupowania, uciszeni zostali jedną decyzją.
Istotne jest również, że niedawne badanie opinii członków Fine Gael wykazało, że to jednak Leo Varadkar ma największe wśród potencjalnych kandydatów poparcie, i może liczyć na 50% głosów.
Drugi w kolejności był Simon Harris, na którego w wyborach wewnętrznych chciałoby zagłosować 28% członków „FG”, więc szanse w tym przypadku byłyby niewielkie, a tryumf Varadkara, na kolejne wiele lat mógłby ustanowić go liderem partii.
Tym samym Fine Gael przestraszone dobrymi sondażami Sinn Féin zwiera szyki, zawiesza wewnętrzne spory, na hak odwiesza niesnaski i przystaje na to, by to jednak dotychczasowy lider prowadził partię do wyborów.
O ile te dadzą wynik pozytywny dla Fine Gael i uda się utrzymać koalicję z Fianna Fáil i Zielonymi, co takie oczywiste nie jest, Varadkar może otrzymać mandat, by wciąż prowadzić „FG”, więc pozostać liderem.
Nieoczywistość układu rządzącego polega natomiast na tym, iż w Fianna Fáil wcale nie ma przekonania, czy koalicja, z jaką obecnie się stykamy, dobra jest dla tej partii, a czuje się ona zdominowana przez Fine Gael.
O Partii Zielonych nie ma co wspominać, bo to tylko ręce do głosowania, chociaż na ugrupowanie Eamona Ryana mocno miesza w koalicji, wykorzystując swoje 5 minut.
Bogdan Feręc
Źr: Independent
Fot. CC BY 2.0 MoneyConf