Dlaczego jedne ofiary napaści na tle seksualnym się bronią, a inne nie? Jakie mechanizmy psychologiczne stoją za postawą czynną lub bierną? Po dokonanym w centrum Warszawy brutalnym gwałcie na 25-letniej Białorusince Lizie rozgorzała dyskusja: dlaczego nie krzyczała? Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta.
– Reakcje na bardzo silny stres, a taki zdecydowanie towarzyszy byciu ofiarą napaści, są bardzo różne i bardzo indywidualnie przebiegają. Nie ma jednego wzorca zachowania. Mamy postawy od bardzo aktywnej: podjęcie obrony, ucieczki – tak postępują osoby, na które stres działa mobilizująco, są w stanie walczyć, po postawy osób, które wręcz zamierają. Ta silna reakcja na stres wywodzi się z naszych zwierzęcych czasów. Np. oposy w chwili zagrożenia przewracają się na bok, wysuwają język i udają martwe. To się nazywa immobilizacja toniczna, napięcie mięśniowe powodujące rodzaj paraliżu – tłumaczy Jan Gołębiowski, psycholog kryminalny, biegły sądowy, profiler.
Dr Bogdan Lach, psycholog śledczy, biegły sądowy, profiler, specjalista w dziedzinie przestępstw związanych z użyciem przemocy i wykładowca na Uniwersytecie SWPS, uważa, że reakcja na stres zależy w dużej mierze od indywidualnych cech ofiary.
– Z moich doświadczeń wynika, że osoby introwertywne starają się podporządkować, przyjmują usztywnione postawy ciała i realizują cały scenariusz, który narzuca im przestępca. Podporządkowują się sprawcy, żeby ocalić życie, co czasem jest posunięte do granic absurdu. Jeśli dodatkowo ofiara w przeszłości miała inne sytuacje traumatyczne i ponownie doznaje tego typu przemocy, stara się sięgać do swoich doświadczeń. Natomiast osoby ekstrawertywne starają się poszukiwać wyjścia z sytuacji, chcą z niej jakoś wybrnąć – mówi dr Lach.
Ekspert opowiada także, że niektóre ofiary, żeby ocalić życie, wykonują pieczołowicie wszystkie polecenia sprawcy. To jest tzw. efekt freeze, zamrożenia. Przy czym ktoś, kto przeżył sytuacje przemocowe, jest bardziej zamrożony i stara się nie odkrywać żadnych emocji.
Pigułka gwałtu – także mężczyźni padają jej ofiarą
Habituacja, czyli przyzwyczajenie się do bodźca wynika z faktu, że ofiary w takich sytuacjach mają wiele obaw o życie. Desensytyzacja dotyczy zaś wrażliwości na bodźce. Stres powoduje wydzielanie adrenaliny – hormonu stresu, strachu, walki i ucieczki. Zbyt wysoki jego poziom powoduje sztywnienie ofiary, niepodejmowanie stosownych reakcji, których można by się spodziewać.
Odetnę się, żeby przetrwać
– Jeśli gwałt trwa już jakiś czas, może być zamrożenie się ofiary, odcięcie, żeby przetrwać tę trudną sytuację. W przypadkach, kiedy gwałt zaczyna się niespodziewanym atakiem sprawcy, to niektóre ofiary „odcinają się” już na samym początku – tłumaczy Jan Gołębiowski.
Dodaje, że tak samo jak reakcja ofiary na stres, tak też indywidualna jest reakcja sprawcy.
– Dla sprawców o naturze sadystycznej, którzy oczekują interakcji z ofiarą, jej przerażenia – niekiedy chcą być błagani o litość – paraliż ofiary może być dyskomfortem. Paradoksalnie mogą to odebrać jako popsucie ich planów i jeszcze bardziej zemścić na ofierze. Znam przypadek z literatury brytyjskiej: sadysta, seryjny gwałciciel, ofiarę sparaliżowało, nie kwiliła, nie prosiła o litość i tak go to sfrustrowało, że ją udusił. Tak czy inaczej dla ofiary i jedna, i druga reakcja może być tragiczna w skutkach – zaznacza specjalista.
Gwałciciel realizuje swój film
Z doświadczeń obydwu profilerów wynika, że przestępcy na tle seksualnym, idąc za ofiarą, mają w głowie przede wszystkim swoje fantazje seksualne.
– Treści tych fantazji, tego, co ich kręci, podnieca, są bardzo indywidualne. Kierują się tym, co mają w głowie, a nie tym, co mają w lędźwiach. Dlatego pomysły o chemicznej kastracji czy w ogóle kastracji są bardzo naiwne, bo nie jest to kwestia czysto popędowa. Wielu przestępców seksualnych ma żony, partnerki, więc tu nie chodzi o brak wyżycia się seksualnego, te potrzeby mają zaspokojone. Chodzi o wynaturzony sposób zaspokajania potrzeb seksualnych, a nie o potrzeby jako takie. Czasem jest tak, że gwałciciel poprzedza atak nawiązaniem interakcji z ofiarą, wciąga ją w rozmowę, zanim ją napadnie. Może w ten sposób zdobywać jej zaufanie – mówi Jan Gołębiowski.
Przemoc seksualna: jak poradzić sobie z bolesną przeszłością
Dr Bogdan Lach uzupełnia, że właśnie dlatego, że wszystko zależy od fantazji sprawcy, tego, jak sobie wymyślił przebieg zdarzenia, nie ma dobrej odpowiedzi na pytanie, jak najlepiej zachować się w razie napaści na tle seksualnym.
– Częstokroć te pomysły są wzmacniane oddziaływaniem substancji psychoaktywnych. Jeśli są to sprawcy agresywni, dążą do całkowitego podporządkowania sobie ofiary. Wtedy ofiara, nawet gdy widzi osoby przechodzące obok, jest tak przerażona i ma tyle wydzielonych hormonów stresu, że jest całkowicie usztywniona. Czasem wręcz ofiary gwałtu reagują w sposób nietypowy, np. mówią sprawcy: powiedz wszystko, co chcesz, ja ci to zrobię. Pozwalają sprawcy na dysponowanie swoim ciałem w sposób, w jaki założył sobie gwałciciel – mówi dr Lach. – Zdarza się, że te reakcje nietypowe powodują, że sprawca odstępuje od swojego zamiaru. Nie spodziewał się tego, a jeśli to nie współgra ze schematem całej fantazji, jeśli ofiara nie została wprowadzona we wzór zdarzenia, czyli nie narzucił jej roli, którą miała odegrać, bywa, że odstępuje od dalszych czynności – dodaje profiler.
Jak uzyskać pomoc w chwili gwałtu?
Dr Lach podkreśla, że jeśli ofiara chce uzyskać pomoc, musi konkretnie oznaczać osoby: pani w czerwonej kurtce, proszę mi pomóc.
– Jeśli nie oznaczymy osoby do pomocy, ta nawet, jeśli widzi, co się dzieje, domniema, że nie jest dobrze przygotowana, aby zapewnić wsparcie. Ten schemat łatwo zaobserwować przy udzielaniu pierwszej pomocy: nie znam jej zasad, może lepiej zrobi to osoba obok mnie. Oznaczenie jest bardzo ważne, bo wtedy narzuca się: ty jesteś osobą odpowiednią do udzielenia pomocy – wyjaśnia dr Lach.
Czasem więc oburzenie społeczne, że nikt nie zareagował, jak to było w przypadku Lizy, nie ma podstaw, bo gwałt faktycznie może wyglądać, jakby jakaś para dawała upust swoim popędom. I dlatego, co może dziwić, do gwałtów dochodzi nie tylko w nocy, lecz także w środku dnia albo o świcie, kiedy wszystko widać – a ludzie nie reagują.
– Kobiety-ofiary gwałtu często są winione: bo sprowokowała, bo źle się ubrała. W społeczeństwie funkcjonuje wiele mitów i stereotypów. Najbardziej popularny: jak kobieta mówi „nie”, to znaczy „tak”. Ten stereotyp sprawia, że przypisuje się ofierze stwierdzenie: sama nie wie, czego chce – mówi dr Bogdan Lach.
Tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono
Psychologia społeczna działa więc dość zero-jedynkowo: nawet gdyby Liza krzyczała, mało kogo mogłoby to obejść. Nie na darmo w USA kobiety uczy się, że zamiast – „napad, pomocy”, należy krzyczeć: „pożar, pożar!”. Na hasło „napad” niemal wszyscy uciekną, bo wiadomo, że sprawca raczej z gołymi rękami nie napada. Hasło „pożar” wzbudzi większe zainteresowanie. Krzyczenie „pomocy”, też raczej nic nie zmieni. Dlatego tak ważny jest komunikat celowy, kierowany – oznaczenie osoby, która ma pomóc.
W latach 90. XX w. była bardzo głośna sprawa: dwóch pijanych nastolatków wyrzuciło dziewczynę z pociągu, zginęła. Przeszli z nią przez cały skład, mijali pasażerów. Nawet nie pisnęła, że coś jest nie tak.
W reakcji na bardzo silny stres nasze pole percepcji może ulec zawężeniu i dochodzi do opisywanego już odcięcia. To dlatego m.in. kierowcy nie pamiętają poważnego wypadku, w którym nieomal stracili życie – to swoisty system zabezpieczający mózg. Reakcja „freeze”, czyli zamrożenie, to skupienie się na ujściu z życiem.
Ekspert ds. bezpieczeństwa radzi, jak reagować, by nie dopuszczać do przemocy
Wzywając pomocy, zakładamy, że dana osoba, którą błagamy o ratunek, zachowa się racjonalnie i pomoże. Tymczasem ona też może „odciąć” się pod wpływem stresu, że ktoś ją angażuje w niebezpieczną sytuację.
Nie znamy własnych reakcji. „Tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono” – słowa Wisławy Szymborskiej wiele mówią o człowieku postawionym w sytuacji ekstremalnego zagrożenia.
W kontekście wiedzy płynącej ze współczesnej psychologii społecznej dziwić może obowiązująca definicja zgwałcenia wprowadzona do polskiego prawa niemal 100 lat temu, która nadal opiera istotę zgwałcenia na oporze pokrzywdzonej. Mówiąc krótko, żeby skazać gwałciciela, trzeba udowodnić opór ofiary poprzez np. krzyk czy fizyczną obronę. Aby zaszła zmiana w postrzeganiu społecznym, w pierwszej kolejności musi się więc zmienić ta definicja.
Fot. PAP/P. Werewka