Może i taką jest, a może nie, ale ma wiele szans powodzenia, bo przecież popularności Conorowi McGregorowi może pozazdrościć niejeden irlandzki polityk, a społeczeństwo zmęczone obecną tzw. klasą polityczną…
No właśnie, czy nie jest niemożliwe, o ile McGregor spełni swoje groźby i stanie do wyborów prezydenckich, a wcześniej uzyska poparcie 20 parlamentarzystów, iż nie wygra wyścigu do Áras an Uachtaráin? W tym przypadku prawdopodobieństwo jest bardzo wysokie, czyli osoby myślące o tym, że mogłyby zastąpić na stanowisku prezydenta Michaela Daniela Higginsa, będą miały duży problem, aby przekonać do siebie elektorat.
McGregor nie musi też właściwie nic robić, żeby przyciągnąć do siebie głosujących, a wszystko za sprawą uwielbienia, jakim cieszy się na wyspie.
Jest także pewien plus takiej kandydatury i prezydent McGregor, mógłby przecież argumentem ringu wpływać na działania polityków, natomiast krnąbrnych wyzywać na udeptaną ziemię. Wtedy premier nie premier, szans raczej nie mają i to prezydent rządzi Irlandią, a nie zdewaluowane partyjne elity.
Może to władza siłowa, ale paru posłom i senatorom należy się mały oklep, bo czasami zapominają, komu mają służyć i partykularne interesy górują nad interesem ludzi i państwa.
McGregor na prezydenta! 😉
Bogdan Feręc
Fot. CC BY-SA 2.0 DEED Andrius Petrucenia