Od kilku dni zaczynam wierzyć, że w Irlandii można żyć za półdarmo, a wszystko przez jeden tekst, który pojawił się po wizycie w pewnym bistro.
Byłem, zjadłem, zapłaciłem, a że smakowało, napisałem i właściwie na tym cała sprawa się kończy, przynajmniej tak sądziłem. Nie skończyła się, gdyż właśnie po tym tekście uruchomiła się moja skrzynka e-mailowa, a tam oprócz typowej poczty, więc informacji z kręgów politycznych i od organizacji działających w Irlandii oraz Polsce, widnieją zaproszenia.
Nie są byle jakie, albowiem wiążą się z jedną z ulubionych przeze mnie dziedzin życia, czyli jedzeniem.
Kilkunastu już właścicieli kuchni z domowym polskim jedzeniem, jakie funkcjonują w Irlandii, uznało, że właściwie nic nie stoi na przeszkodzie, żebym wpadł do nich, dostanę jakiś fajny obiad, a nie będę musiał nic za niego płacić, bo wystarczy, że o tym napiszę.
Drodzy Państwo, to tak nie działa. Nie jestem zwolennikiem tego typu rozwiązań, nie lubię pisać pod presją, więc za taką uznaję propozycje darmowego posiłku, który miałby stać się wymianą barterową. Co będzie, jeżeli np. jakieś kluski śląskie z sosem i karkówką nie będą mi smakować i napiszę, że były słabo ciągliwe, mięso niedogotowane, a sos przesolony? Zarówno dla jednej, jak i dla drugiej strony to sytuacja nadzwyczaj niewygodna, bo ja nie będę opisywał stanu innego, niż jest faktyczny, a Wy spodziewacie się, że moja opinia będzie pozytywna. A jeżeli nie?
Owszem, mógłbym zająć się kwestiami polskiej gastronomii w Irlandii, w końcu wiele lat dziennikarskiego życia, mieszkając jeszcze w Polsce, temu poświęciłem, a i mam poważne wykształcenie w tym kierunku, ale kolejny raz powiem, to tak nie działa.
Nie będę więc jeździł po Irlandii, nie będę się żywił na cudzy koszt, a i nie będę tego opisywał, jeżeli nie będę miał na to ochoty i nie będzie ku temu powodów.
Jest natomiast duże prawdopodobieństwo, do czego jesteśmy usilnie namawiani, aby Studio Dublin i Studio Riverside miały swoją autorską audycję kulinarną w Radiu Wnet, więc może się za jakiś czas okazać, że o jedzeniu będzie, ale na falach eteru, gdzie porozmawiamy sobie o tych sprawach. Wtedy i tylko wtedy, zaistnieje możliwość, by oceniać polskie bary oraz restauracje w Irlandii, chociaż nie tylko te, bo również rodzime, ale nie będziemy się tam pojawiać na zaproszenie, a jako zwykli goście. Właściciele tych przybytków dowiedzą się o tym po wizycie, więc najczęściej albo kiedy zakończymy konsumpcję i uiścimy rachunek, albo gdy audycja o ich lokalu pojawi się na antenie.
Nie ma innej możliwości, więc nawet nie próbujcie przekonać mnie do pisania za obiad.
Bogdan Feręc
Photo by Tim Toomey on Unsplash